22 lipca, 2015

20. Odrobinę czułości mi dziś daj...





Zapraszam na nowy rozdział po długiej przerwie. Niestety wakacje nie sprzyjają pisaniu. Brak wolnego czasu, praca, praca, prawo jazdy, znów praca. Mimo wszystko, staram się pisać. Jednak trudno jest wyskrobać choć chwilę na napisanie rozdziału. Mam nadzieję, że braki nadrobię tym rozdziałem. Następny już się pisze. 
Jak mogliście zauważyć, po lewej stronie bloga pojawił się nowy punkt, w którym postaram się podawać przybliżoną datę kolejnej publikacji. Jeśli to się nie sprawdzi, to zwyczajnie usunę. A tymczasem zapraszam do czytania i życzę miłej lektury :) 














            Wieczór nastał nieprawdopodobnie szybko dla młodej magomedyczki. Nie wiedziała, jak ani kiedy zniknął jej cały dzień. Była zdenerwowana, dłonie miała spocone, a rozbiegane spojrzenie nie mogło się skupić nawet na chwilę. Spotkanie z Malfoy'em wprawiało ją w niepokojący stan. Policzyła do dziesięciu, chcąc uspokoić samą siebie, a jej spojrzenie brązowych oczu powędrowało w stronę lustra. W odbiciu uśmiechała się do niej ładna, młoda kobieta. Włosy spływały falami na ramiona i plecy, a na twarzy można było dostrzec delikatny makijaż. Miała na sobie wygodne, czarne, wąskie spodnie i jasną, beżową koszulę, z dekoltem wykrojonym w kształt litery V. Delikatnie eksponowała jej spory, jędrny biust. Na ramiona zarzuciła złoty, duży sweter z długim rękawem, a na stopy wsunęła ciemne botki. Wyglądała nienajgorzej. Dziewczyna w tafli lustra uniosła do góry kciuk, uśmiechając się przy tym radośnie. Wzięła głęboki wdech i poprawiła opadający na czoło kosmyk włosów.

            - No, już czas - mruknęła do siebie, chowając różdżkę za pas. Uspokoiła się jeszcze ostatni raz w myślach, po czym obróciła się wokół własnej osi, znikając z charakterystycznym pyknięciem. Pojawiła się tuż przed bramą Hogwartu dokładnie o dwudziestej. Widok zaparł jej dech w piersi. Tak dawno nie widziała swojego domu, tak wiele lat minęło odkąd miała okazję ostatni raz przyjrzeć się potężnej budowli. Mosiężna brama otworzyła się przed nią, powoli ukazując jej oczom grube mury zamku i piękne, zielone łąki. W oddali widziała niewielką chatkę Hagrida, a bijąca wierzba poruszała swoimi gałęziami niebezpiecznie. Ruszyła spokojnie w kierunku zamku, rozglądając się dookoła. Minęło tyle czasu, a widok wciąż był tak samo piękny. Miejsce wyglądało dokładnie tak, jak je zapamiętała. Za zamkiem słońce chyliło się ku zachodowi, zabierając ze sobą resztki ciepłego, przyjemnego światła. Kobieta przyspieszyła kroku,  pamiętając o swoim niewielkim spóźnieniu. Po jej plecach przebiegł delikatny dreszcz. Zbliżając się do ogromnych drzwi, poczuła ukłucie żalu. W pobliżu nie dostrzegła nikogo. Wokół nie było ani jednej żywej duszy. Przez myśl przeszło jej, że Malfoy postanowił sobie z niej kolejny raz zadrwić. I to w tak przykry sposób.

            Odkąd pojawiła się pod bramą, minęło kilkanaście minut, a on nie przychodził. Poczuła złość na myśl, że wierzyła mu choć przez chwilę. Jak mogła być tak głupia? Przecież to był Malfoy! Mogła się po nim spodziewać najgorszego. A mimo to, wciąż stała przed zamkiem, wysoko unosząc brodę. Nie upokorzy jej, nie tym razem. Odwróciła się plecami do drzwi i ruszyła w kierunku, z którego nadeszła. Usłyszała skrzypienie i trzask.

            - Granger, dokąd ty się wybierasz? Chyba nie zamierzałaś mnie wystawić? - parsknął blondyn, stojąc za jej plecami. Kiedy spojrzała na niego z rumieńcem wstydu na policzkach, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Draco przez cały czas, odkąd się pojawiła, obserwował ją. To dopiero niedorzeczne, skwitowała w myślach. Zrobiło jej się głupio z powodu myśli, które dręczyły ją jeszcze moment wcześniej. Zwątpiła w niego, ale przecież miała do tego pełne prawo. Pokrzepiła się w myślach, próbując pozbyć się rodzącego poczucia winy i niesprawiedliwości.

            A on stał nonszalancko oparty o drewniane drzwi, niczym się nie przejmując, z rękoma założonymi na klatce piersiowej. Jego twarz przyozdabiał ironiczny uśmieszek, a jasne kosmyki opadały swobodnie na czoło. Wyglądał dokładnie tak, jak sobie wyobrażała. Ubrany w srebrną koszulę, która podkreślała stal jego oczu, z podwiniętymi rękawami do łokcia. Jasnowłosy odsłaniał Mroczny Znak, zupełnie jakby go nie dostrzegał na swojej mlecznej skórze. Tak, jakby znamię dla niego nie istniało. A może zwyczajnie przyzwyczaił się do tego paskudnego widoku. Być może nie przeszkadzał mu tatuaż. Jej spojrzenie jednak zatrzymało się dokładnie w tym miejscu. Uważnie obserwowała ciemne kontury, a do jej serca powoli wkradały się wątpliwości. Zreflektowała się dopiero, gdy usłyszała chrząknięcie.

- Chciałam się przejść, póki ciebie nie było - skłamała gładko, choć czuła jak z zażenowania palą ją uszy. Usta blondyna wygięły się jeszcze bardziej, układając się w złośliwy uśmiech, ale wydawało jej się, że w zimnych oczach dostrzegła błysk rozbawienia. Ruchem dłoni zaprosił ją w swoją stronę. Hermiona stanęła obok niego pod drzwiami, a kiedy te się otworzyły, bezmyślnie weszła do wnętrza zamku.

            - Chodź - powiedział tylko, zupełnie ignorując pytające spojrzenia byłej gryfonki. Ruszył przed siebie, w kierunku schodów. Szedł w milczeniu, widząc jak kobieta rozgląda się z ciekawością. Granger go bawiła, zachowywała się zupełnie jak za czasów szkoły, a przecież ten czas już dawno minął bezpowrotnie. Ten wieczór mógłby być idealnym przykładem, potwierdzeniem. Mogliby zamknąć i zapieczętować to, co było. Zapomnieć o tym, zacząć znajomość całkowicie inaczej. Tylko czy oboje tego chcieli?  

            Powoli zbliżali się na siódme piętro zamku. Rzucił okiem na drobną szatynkę, a widząc zrozumienie na jej twarzy, uśmiechnął się do siebie. Już wiedziała dokąd idą. Kiedy patrzył na nią, bawiącą się skrawkiem swetra, niezbyt rozmowną, a może nawet zawstydzoną, miał ochotę się roześmiać. Udało mu się. Hermiona Granger wreszcie przestała bezsensownie paplać. To czas jego tryumfu. W wyobraźni napiął się dumnie jak paw, tymczasem docierając do ściany.

            - Malfoy, co my tu robimy? - mina mu zrzedła, kiedy domyślił się, co go czeka. - Dlaczego tu przyszliśmy? Czy niczego nie nauczyły cię te wszystkie wydarzenia? Pokój Życzeń to nie zabawka!- oburzyła się szatynka. Przyprowadzając ją tutaj, uruchomił bombę. Zmarszczka irytacji przecięła środek jego czoła.- I przestań robić te miny!

- Granger, zamknij się - odparł, siląc się na spokój. Jakie miny? Że niby on, Malfoy, robi miny? Prychnął ze złością, przechodząc pod ścianą trzy razy. Miał nadzieję, że zamek dobrze przeczytał jego intencje. Na ścianie pojawiły się dębowe drzwi, a gdy pociągnął za klamkę, zobaczył coś, co go zaskoczyło. Przed nim rozciągał się jasny pokój, na jego środku stał nakryty stół, natomiast na jednym z krzeseł leżał bukiet kwiatów. Ich zapach sięgał aż do drzwi. Szczerze, nie spodziewał się tego. Myślał, że zamek nieco bardziej się wysili, puści wodze fantazji. Widok trochę go rozczarował. Było zbyt skromnie, zwłaszcza, że Malfoy przyzwyczajony do luksusu, nie tak wyobrażał sobie miejsce idealnego spotkania. W tym momencie w tle zaczęła grać cicha melodia, która swoim brzmieniem koiła zmysły i odprężała. Blondyn ukrył niezadowolenie pod zwyczajową maską chłodnej obojętności i zaprosił Hermionę gestem ręki do środka. Kiedy przekroczyła próg, w powietrzu zawirował złoty pył, zaskakując tym samym parę. Stalowe oczy rozszerzyły się w szoku, gdy muzyka zagrała głośniej, a z błyszczącego kurzu utworzyły się kwiaty i świece. Rośliny emanowały piękny zapach tak mocno, że lekarce aż zakręciło się w głowie. Unosiły się w powietrzu wraz ze świecami, wirując w tańcu. Natomiast sufit zniknął, ukazując ich oczom nocne niebo, usiane gwiazdami.

- Malfoy, to... - zaczęła magomedyczka, ale blondyn jej przerwał.

- Boskie? - poruszył zabawnie brwiami, wreszcie choć trochę usatysfakcjonowany z zastanego widoku. A jednak zamek nie okazał się taki durny. Spojrzenie, jakie posłała mu ciemnowłosa, było karcące, ale ucieszyło go.

- Chcesz mi powiedzieć, że ty potrafisz wyobrażać sobie takie ładne rzeczy? - prychnęła, chcąc go sprowokować. Zanim usiedli, on wręczył jej kwiaty, kłaniając się lekko. Zmrużył oczy, słysząc to, ale doskonale zdając sobie sprawę z celu, który próbowała osiągnąć gryfonka. Kącik jego ust powędrował do góry, ukazując delikatny uśmiech. Przez moment przemknęła mu myśl o tym, jak ŁADNE RZECZY potrafi sobie wyobrazić. I jak nieświadoma w tej chwili była ciemnowłosa. Uśmiech na jego twarzy zamienił się w przebiegły, a w jego oczach zajaśniały psotne iskierki.

- Granger, jeśli naprawdę musisz wiedzieć to... - nie pozwoliła mu dokończyć, brutalnie zasłaniając mu usta. Mogła się jedynie domyślać, po wyrazie jego twarzy, co tym razem chciał powiedzieć.

- Nie muszę, Malfoy, nie muszę - nieśmiało wygięła malinowe usta. Nie była pewna jak zachowywać się w jego obecności. Nie wiedziała, na jak wiele może sobie pozwolić i  jak słono będzie ją to później kosztowało. Wolała nie ryzykować, już i tak, bardzo wiele między nimi się zmieniło. I to wielokrotnie.

            Jej brązowe oczy powędrowały w stronę zastawy. Była trochę zaskoczona faktem, że nie podano nic do jedzenia. Draco widząc jej spojrzenie, sięgnął po butelkę wina i rozlał do kieliszków.

- Zamknij oczy i pomyśl o czymś, na co masz ochotę. A wtedy to dostaniesz - poinstruował młodą magomedyczkę. Posłusznie zamknęła oczy, jednak zamiast myśli dotyczących jedzenia, w jej głowie pojawił się obraz jasnowłosego. "Pomyśl na co masz ochotę, a to dostaniesz", na jej twarz mimowolnie wypłynął skromny uśmiech w towarzystwie uroczego rumieńca.

            W tym czasie stalowooki bezczelnie i bez skrępowania przyglądał się szatynce. To, że miała zamknięte oczy, dawało mu dodatkową swobodę. Być może czuła na sobie jego spojrzenie, ale mimo to, czuł się w tym momencie bezkarny. Poczuł coś dziwnego, gdy jej się tak przypatrywał. Coś przyjemnie owiało ciepłem jego serce. Nigdy się tak nie czuł. Chwila, serce? Jakie serce, do cholery? Przecież Malfoy'owie go nie posiadają! Potrząsnął głową, zupełnie jakby chciał odegnać natrętne myśli. Granger otwierała właśnie oczy, ponieważ poczuła zapach jedzenia, które pojawiło się na jej talerzu.

- Smacznego - życzył jej, samemu pociągając łyk wina.

- Dziękuję - skinęła lekko głową, częstując się. Blondyn dosłownie parę sekund później zajął się swoim jedzeniem. Jedli w ciszy, dopóki nie poczuli, że są najedzeni. Po kolacji zaczęli rozmowę o wszystkim, co się wydarzyło. Mieli trochę czasu na wspomnienia. Hermiona zdziwiła się jak miły i grzeczny potrafi być jasnowłosy, zwłaszcza w stosunku do niej. Nie spodziewała się po nim dobrego zachowania, w końcu zawsze uprzykrzał jej życie. Czy da się w ogóle o tym zapomnieć? Często wracała myślami do tego, jaki kiedyś był. Czy możliwym jest, żeby o tym nie myśleć? Czy istnieje szansa na to, aby myślała o nim tylko jako o tej osobie, którą poznała w klinice? Aby myślała o nim jako o osobie, z którą właśnie zjadła kolację? W końcu, czy to możliwe, żeby zmienił się tak bardzo? Sam Blaise powiedział, że gdyby Malfoy nie chciał, to nigdy by jej nie pocałował. Właściwie to wydawało jej się to logiczne, przecież blondyn zawsze sięgał po to, na co miał w danym momencie ochotę. Dlaczego miałby robić coś wbrew sobie?

            Minęły dwie godziny, odkąd się spotkali, a atmosfera wciąż nie była ciężka. To wprawiało Hermionę w bardzo dobry nastrój. Nie sądziła, że ten wieczór może okazać się tak przyjemny. Blondyn zachowywał się całkiem znośnie, a nawet mogłaby się pokusić o stwierdzenie, że grzecznie. Oczywiście, gdyby nie był Malfoy'em. Jego poczucie humoru nie uległo zmianie. Zachował swoje złośliwe uwagi, niezbyt śmieszne docinki i kpiący uśmiech. Szatynka po jakimś czasie zauważyła, że wcale jej to nie przeszkadza. Gdy o tym pomyślała, na jej policzkach wykwitły różowe plamy. Fakt, że polubiła jego sposób bycia, kąśliwe przytyki i ironiczny uśmieszek, sprawił, że rumieniec na jej twarzy się pogłębił. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo brakowało jej tych złośliwości. Oparła brodę na dłoni, spoglądając co rusz na przystojną twarz Draco. Odpływanie myślami w jego obecności stało się czymś normalnym.

- Granger, o czym pomyślałaś? - zapytał jasnowłosy, lustrując wzrokiem jej zarumienione oblicze. Uniósł brew w geście zaciekawienia, a kiedy ta spłonęła jeszcze bardziej, nie mógł powstrzymać zadowolonego uśmieszku. - No, śmiało - prowokował ją.

- Nie twoja sprawa, Malfoy - odparła, odwracając wzrok. Jego spojrzenie, błądzące po jej twarzy, ramionach, szyi, sprawiało, że robiło jej się gorąco. Próbował nawiązać z nią kontakt wzrokowy, ale nie chciała na niego spojrzeć. Wiedziała, czym to grozi. Był tak diabelnie przystojny, zwłaszcza kiedy przyglądał się czemuś w skupieniu. Wszędzie, gdzie prześlizgnęło się jego spojrzenie, czuła mrowienie i ciepło. Jego wzrok parzył jej ciało w bardzo przyjemny sposób. Po jej plecach przebiegł dreszcz, kiedy zerknęła szybko na jego twarz.

- Czyżby jakieś nieprzyzwoite myśli? - poruszył sugestywnie brwiami, wewnątrz ciesząc się jak dziecko. Zawstydzenie było coraz mocniej widoczne na twarzy byłej gryfonki. Nie mógł się powstrzymać przed dalszym ciągnięciem tematu. To przynosiło mu zbyt wielką frajdę. Zwłaszcza, gdy widział zakłopotanie malujące się na twarzy magomedyczki.

- N-nie - odparła drżącym głosem, rozglądając się wokół. Patrzyła wszędzie, byle nie w jego stronę.

- Nie ma się czego wstydzić - mruknął, coraz bardziej zadowolony - Chyba, że...Te brudne myśli dotyczą mnie - uśmiechnął się zawadiacko, unosząc jedną brew. Zastygł na moment, kiedy zamiast oburzenia na twarzy kobiety, dostrzegł pogłębiający się rumieniec wstydu. - No proszę, proszę- zacmokał tylko, rozbawiony zachowaniem ciemnowłosej.

- Malfoy, zamknij się, bo nie ręczę za siebie! - warknęła, nie panując nad sobą. Było jej tak cholernie wstyd. Nie mogła uwierzyć, że doszło do takiej sytuacji. Jakim cudem rozmowa potoczyła się w tym kierunku? Spoglądając teraz na twarz młodego arystokraty, wiedziała, że na tym się nie skończy. Dla niego zabawa dopiero się zaczęła. Miała ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy stamtąd nie wychodzić.

- Czyżby Panna-Wiem-To-Wszystko nie mogła oprzeć się mojemu urokowi? - Draco postanowił tym razem nie odpuścić. Miał zbyt wielki ubaw, żeby zrezygnować z takiej zabawy. Dręczenie lekarki weszło mu w nawyk i wcale nie krył radości, jaką z tego czerpał. Kącik jego ust uniósł się w złośliwym uśmieszku, a w jego stalowych oczach można było dostrzec błysk rozbawienia.

- Jeśli się nie zamkniesz, to twoja buźka już nie będzie taka ładna - wycedziła przez zęby, powoli tracąc cierpliwość. A wieczór zapowiadał się tak dobrze! Ale jak to mówią: „nie chwal dnia przed zachodem słońca”.

- A więc przyznajesz, że podoba ci się MOJA BUŹKA - uśmiechnął się tryumfalnie, zakładając ręce za głowę.  Hermiona spochmurniała. Brakowało jej słów na tego arystokratycznego dupka. Nie wiedziała już, co powiedzieć. Postanowiła zrobić to, w czym ostatnimi czasy była najlepsza. Zerwała się z krzesła jak oparzona i ruszyła w stronę drzwi najszybciej, jak się dało. Nie czekała na reakcję mężczyzny. Szarpnęła za klamkę, i już jej nie było. Pozostawiła po sobie jedynie słodki zapach perfum.

            Draco dopiero po kilkudziesięciu sekundach zorientował się, co się stało. Nie spodziewał się, że szatynka ucieknie. Nie mógł uwierzyć, że po tych wszystkich docinkach, ona po prostu wyszła, zostawiając go osłupiałego. Przecież nie mógł pozwolić, żeby ich wieczór zakończył się w ten sposób. Jaki był durny, naśmiewając się z niej. Warknął na siebie w myślach i nie tracąc więcej czasu, ruszył za nią. Kiedy zatrzasnął drzwi, rozejrzał się po korytarzu. W oddali mignęła mu postać drobnej magomedyczki, więc pośpiesznie za nią poszedł. Czuł się trochę winny. Nie chciał przecież jej zezłościć, przynajmniej nie aż tak. On po prostu, nie mógł powstrzymać swojego ciętego języka. Taki był, od zawsze. Hermiona znała go takiego, właściwie widziała go jedynie w tym wydaniu, nic dziwnego, że w końcu straciła cierpliwość.

            Ciemnowłosa szła przed siebie, nie zważając na nic. Była zła. Na siebie, na Malfoy'a, na ten wieczór. A najbardziej na świecie denerwowało ją to, że on wiedział. Irytowało ją, że jasnowłosy zdawał sobie sprawę, że jej się podoba. Jedynie fakt, że nie wiedział o tym, że go lubi, trochę ją ratował i podnosił na duchu. Nigdy, przenigdy nie wyzna blondynowi, że czuje do niego sympatię, że polubiła jego sposób bycia, że uważa, iż jest naprawdę wartościową osobą, i że akceptuje go ze wszystkimi swoimi wadami. Żadna siła, żaden eliksir czy zaklęcie nie sprawi, że przyzna mu się do swoich uczuć. Obiecała sobie to w chwili, kiedy mijała kamienny posąg Afrodytis na korytarzu. Bardzo dziwne mrowienie przebiegło po jej skórze, jednak nie przejmując się tym ani trochę, pognała przed siebie.

            Gdy mijała następny już zakręt, ktoś popchnął ją na pobliską ścianę. Sapnęła zaskoczona, kompletnie nie spodziewając się ataku. Poczuła na swoim ramieniu delikatny uścisk dłoni, a kiedy spojrzała na jej właściciela, westchnęła. Naprzeciwko niej stał blondyn, a na jego twarzy malowała się zaciętość. Nie miała siły się znów sprzeczać, to do niczego nie prowadziło. Dlatego stanęła spokojnie, czekając na rozwój wydarzeń. Spodziewała się przykrych słów, kolejnych docinków i uwag. Jednak nic takiego się nie stało. Natomiast dłoń, która do tej pory spokojnie spoczywała na jej ramieniu, rozpoczęła wędrówkę po jej ciele. Z ręki, przesunęła się na obojczyk, później na szyję, aż wreszcie zetknęła się z delikatną skórą policzka kobiety. Jej oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, gdy mężczyzna stojący przed nią, zwyczajnie pogładził jej twarz. Spojrzała na niego, nie kryjąc zaskoczenia, a gdy dostrzegła w jego oczach żal, zgarbiła się. Wyraz jego twarzy był przepraszający, swoimi palcami powoli przesuwał po policzku magomedyczki. Oparta o zimną skałę, mając przed sobą gorące ciało Malfoy'a, nie mogła powstrzymać cichego westchnienia. Cała złość gdzieś uleciała, podczas gdy spoglądała w jego stalowe oczy. Wydawały się ciepłe, choć zwykle mroziły. Gdzieś pod skórą czuła, że tym razem to ona zaczęła topić lód wewnątrz arystokraty. Hermiona podniosła swoją rękę i przyłożyła ją do dłoni znajdującej się na jej twarzy. Przykryła ją swoimi drobnymi, zgrabnymi palcami i zatrzymała w miejscu. Ścisnęła ją lekko, jakby w geście zrozumienia. Przyjęła te nietypowe przeprosiny, uśmiechając się nieśmiało. Jej twarz przyozdobił kolejny tego wieczoru, rumieniec. Stalowe oczy Draco nieco się rozchmurzyły. Opuścił swoją dłoń, wciąż złączoną z ręką szatynki. Chciał rozpleść palce, jednak ta nadal go trzymała. Zerknął na nią z lekkim uśmiechem.


- Chodź - szepnął tylko, nie chcąc jej wystraszyć. I pociągnął ją za sobą, z dłońmi splecionymi w uścisku.  









15 komentarzy:

  1. Hermiona trochę straciła w moich oczach za ucieczkę z pokoju. Taka duża dziewczynka, a nie umie sobie poradzić ze wstydem. Poza tym już zdążyłam wyobrazić sobie naczynia zrzucane w przypływie namiętności. :D Ale nic, myślę sobie, oparcie o kamienną ścianę też może być. Ale ponownie wszystko na nic, bo Draco gdzieś ją ciągnie. I jeszcze kończysz w takim momencie? Och jak możesz. :<

    OdpowiedzUsuń
  2. O jaaaa! Mega wciągające opowiadanie :) czekam już z niecierpliwością na kolejny rozdział! :D Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Czy posiadasz może inne blogi związane z Draco i Hermioną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :) naprawdę wiele dla mnie znaczy, że skomentowała. Mam nadzieję, że będziesz tu zaglądać jak najczęściej :)) co do innych blogów - miałam kiedyś blog, ale dawno i teraz już trochę się go wstydzę, jest chyba znacznie gorszy. Można go znaleźć na samym końcu listy blogów po lewej stronie. Zapraszam, jeśli chcesz się zmęczyć :)

      Usuń
  3. Twoje opowiadanie jest poprostu obłędne, kurczę brak mi słów na opisanie tego. Strasznie mnie wyciągnęło, nie mogłam się od niego oderwać.:) Muszę przyznać że podoba mi się twój styl pisania. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział bo napewno będzie świetny jak poprzednie ;)
    Pozdrawiam i życzę weny.
    ~ Sueños Lighting

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo, dziękuję! :3 nawet nie wiesz jak się cieszę! Każdy czytelnik i komentarz to dodatkowa motywacja :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No dawaj kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu przeczytałam ;) mam nadzieje, ze niebawem pojawi się kolejny rozdział ♡ gdzież to nasz kochany Malfoy porwie teraz piękna pannę Granger? Ponownie pokój życzeń czy wymyśli coś innego? A może zabierze ją do sypialni? Aj wyobraźnia mnie ponosi. Przystaje snuć domysły i po prostu czekam na więcej! ;)
    Życzę weny i pozdrawiam,
    Pix.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudny już się nie mogę doczekać kolejnego.:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny rozdział ja tu umieram z tęsknoty 😞

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy kolejny rozdział 😁 ja tu umieram z tęsknoty 😞

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy kolejny rozdział 😁 ja tu umieram z tęsknoty 😞

    OdpowiedzUsuń
  11. od wczoraj czytałam te opowiadanie i jestem zaskoczona. Mile zaskoczona.
    Opowiadanie jest inne, fajnie napisane, ciekawy pomysł.
    Zastanawiam się jak będzie dalej, co zrobisz z Astorią, więc czekam na następny rozdział

    pozdrawiam

    dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń