Zapraszam na nowy rozdział po długiej przerwie. Niestety wakacje nie sprzyjają pisaniu. Brak wolnego czasu, praca, praca, prawo jazdy, znów praca. Mimo wszystko, staram się pisać. Jednak trudno jest wyskrobać choć chwilę na napisanie rozdziału. Mam nadzieję, że braki nadrobię tym rozdziałem. Następny już się pisze.
Jak mogliście zauważyć, po lewej stronie bloga pojawił się nowy punkt, w którym postaram się podawać przybliżoną datę kolejnej publikacji. Jeśli to się nie sprawdzi, to zwyczajnie usunę. A tymczasem zapraszam do czytania i życzę miłej lektury :)
Wieczór nastał nieprawdopodobnie
szybko dla młodej magomedyczki. Nie wiedziała, jak ani kiedy zniknął jej cały
dzień. Była zdenerwowana, dłonie miała spocone, a rozbiegane spojrzenie nie
mogło się skupić nawet na chwilę. Spotkanie z Malfoy'em wprawiało ją w
niepokojący stan. Policzyła do dziesięciu, chcąc uspokoić samą siebie, a jej
spojrzenie brązowych oczu powędrowało w stronę lustra. W odbiciu uśmiechała się
do niej ładna, młoda kobieta. Włosy spływały falami na ramiona i plecy, a na
twarzy można było dostrzec delikatny makijaż. Miała na sobie wygodne, czarne,
wąskie spodnie i jasną, beżową koszulę, z dekoltem wykrojonym w kształt litery
V. Delikatnie eksponowała jej spory, jędrny biust. Na ramiona zarzuciła złoty,
duży sweter z długim rękawem, a na stopy wsunęła ciemne botki. Wyglądała
nienajgorzej. Dziewczyna w tafli lustra uniosła do góry kciuk, uśmiechając się
przy tym radośnie. Wzięła głęboki wdech i poprawiła opadający na czoło kosmyk
włosów.
- No, już czas - mruknęła do siebie,
chowając różdżkę za pas. Uspokoiła się jeszcze ostatni raz w myślach, po czym
obróciła się wokół własnej osi, znikając z charakterystycznym pyknięciem.
Pojawiła się tuż przed bramą Hogwartu dokładnie o dwudziestej. Widok zaparł jej
dech w piersi. Tak dawno nie widziała swojego domu, tak wiele lat minęło odkąd
miała okazję ostatni raz przyjrzeć się potężnej budowli. Mosiężna brama
otworzyła się przed nią, powoli ukazując jej oczom grube mury zamku i piękne,
zielone łąki. W oddali widziała niewielką chatkę Hagrida, a bijąca wierzba
poruszała swoimi gałęziami niebezpiecznie. Ruszyła spokojnie w kierunku zamku,
rozglądając się dookoła. Minęło tyle czasu, a widok wciąż był tak samo piękny.
Miejsce wyglądało dokładnie tak, jak je zapamiętała. Za zamkiem słońce chyliło
się ku zachodowi, zabierając ze sobą resztki ciepłego, przyjemnego światła.
Kobieta przyspieszyła kroku, pamiętając
o swoim niewielkim spóźnieniu. Po jej plecach przebiegł delikatny dreszcz.
Zbliżając się do ogromnych drzwi, poczuła ukłucie żalu. W pobliżu nie
dostrzegła nikogo. Wokół nie było ani jednej żywej duszy. Przez myśl przeszło
jej, że Malfoy postanowił sobie z niej kolejny raz zadrwić. I to w tak przykry
sposób.
Odkąd pojawiła się pod bramą, minęło
kilkanaście minut, a on nie przychodził. Poczuła złość na myśl, że wierzyła mu
choć przez chwilę. Jak mogła być tak głupia? Przecież to był Malfoy! Mogła się
po nim spodziewać najgorszego. A mimo to, wciąż stała przed zamkiem, wysoko
unosząc brodę. Nie upokorzy jej, nie tym razem. Odwróciła się plecami do drzwi
i ruszyła w kierunku, z którego nadeszła. Usłyszała skrzypienie i trzask.
- Granger, dokąd ty się wybierasz?
Chyba nie zamierzałaś mnie wystawić? - parsknął blondyn, stojąc za jej plecami.
Kiedy spojrzała na niego z rumieńcem wstydu na policzkach, nie mogła oprzeć się
wrażeniu, że Draco przez cały czas, odkąd się pojawiła, obserwował ją. To
dopiero niedorzeczne, skwitowała w myślach. Zrobiło jej się głupio z powodu
myśli, które dręczyły ją jeszcze moment wcześniej. Zwątpiła w niego, ale
przecież miała do tego pełne prawo. Pokrzepiła się w myślach, próbując pozbyć
się rodzącego poczucia winy i niesprawiedliwości.
A on stał nonszalancko oparty o
drewniane drzwi, niczym się nie przejmując, z rękoma założonymi na klatce
piersiowej. Jego twarz przyozdabiał ironiczny uśmieszek, a jasne kosmyki
opadały swobodnie na czoło. Wyglądał dokładnie tak, jak sobie wyobrażała.
Ubrany w srebrną koszulę, która podkreślała stal jego oczu, z podwiniętymi
rękawami do łokcia. Jasnowłosy odsłaniał Mroczny Znak, zupełnie jakby go nie
dostrzegał na swojej mlecznej skórze. Tak, jakby znamię dla niego nie istniało.
A może zwyczajnie przyzwyczaił się do tego paskudnego widoku. Być może nie
przeszkadzał mu tatuaż. Jej spojrzenie jednak zatrzymało się dokładnie w tym
miejscu. Uważnie obserwowała ciemne kontury, a do jej serca powoli wkradały się
wątpliwości. Zreflektowała się dopiero, gdy usłyszała chrząknięcie.
- Chciałam
się przejść, póki ciebie nie było - skłamała gładko, choć czuła jak z
zażenowania palą ją uszy. Usta blondyna wygięły się jeszcze bardziej, układając
się w złośliwy uśmiech, ale wydawało jej się, że w zimnych oczach dostrzegła
błysk rozbawienia. Ruchem dłoni zaprosił ją w swoją stronę. Hermiona stanęła
obok niego pod drzwiami, a kiedy te się otworzyły, bezmyślnie weszła do wnętrza
zamku.
- Chodź - powiedział tylko, zupełnie
ignorując pytające spojrzenia byłej gryfonki. Ruszył przed siebie, w kierunku
schodów. Szedł w milczeniu, widząc jak kobieta rozgląda się z ciekawością.
Granger go bawiła, zachowywała się zupełnie jak za czasów szkoły, a przecież
ten czas już dawno minął bezpowrotnie. Ten wieczór mógłby być idealnym
przykładem, potwierdzeniem. Mogliby zamknąć i zapieczętować to, co było.
Zapomnieć o tym, zacząć znajomość całkowicie inaczej. Tylko czy oboje tego
chcieli?
Powoli zbliżali się na siódme piętro
zamku. Rzucił okiem na drobną szatynkę, a widząc zrozumienie na jej twarzy,
uśmiechnął się do siebie. Już wiedziała dokąd idą. Kiedy patrzył na nią,
bawiącą się skrawkiem swetra, niezbyt rozmowną, a może nawet zawstydzoną, miał
ochotę się roześmiać. Udało mu się. Hermiona Granger wreszcie przestała
bezsensownie paplać. To czas jego tryumfu. W wyobraźni napiął się dumnie jak
paw, tymczasem docierając do ściany.
- Malfoy, co my tu robimy? - mina mu
zrzedła, kiedy domyślił się, co go czeka. - Dlaczego tu przyszliśmy? Czy niczego
nie nauczyły cię te wszystkie wydarzenia? Pokój Życzeń to nie zabawka!-
oburzyła się szatynka. Przyprowadzając ją tutaj, uruchomił bombę. Zmarszczka
irytacji przecięła środek jego czoła.- I przestań robić te miny!
- Granger,
zamknij się - odparł, siląc się na spokój. Jakie miny? Że niby on, Malfoy, robi
miny? Prychnął ze złością, przechodząc pod ścianą trzy razy. Miał nadzieję, że
zamek dobrze przeczytał jego intencje. Na ścianie pojawiły się dębowe drzwi, a
gdy pociągnął za klamkę, zobaczył coś, co go zaskoczyło. Przed nim rozciągał
się jasny pokój, na jego środku stał nakryty stół, natomiast na jednym z
krzeseł leżał bukiet kwiatów. Ich zapach sięgał aż do drzwi. Szczerze, nie
spodziewał się tego. Myślał, że zamek nieco bardziej się wysili, puści wodze
fantazji. Widok trochę go rozczarował. Było zbyt skromnie, zwłaszcza, że Malfoy
przyzwyczajony do luksusu, nie tak wyobrażał sobie miejsce idealnego spotkania.
W tym momencie w tle zaczęła grać cicha melodia, która swoim brzmieniem koiła
zmysły i odprężała. Blondyn ukrył niezadowolenie pod zwyczajową maską chłodnej
obojętności i zaprosił Hermionę gestem ręki do środka. Kiedy przekroczyła próg,
w powietrzu zawirował złoty pył, zaskakując tym samym parę. Stalowe oczy
rozszerzyły się w szoku, gdy muzyka zagrała głośniej, a z błyszczącego kurzu
utworzyły się kwiaty i świece. Rośliny emanowały piękny zapach tak mocno, że
lekarce aż zakręciło się w głowie. Unosiły się w powietrzu wraz ze świecami,
wirując w tańcu. Natomiast sufit zniknął, ukazując ich oczom nocne niebo,
usiane gwiazdami.
- Malfoy,
to... - zaczęła magomedyczka, ale blondyn jej przerwał.
- Boskie? -
poruszył zabawnie brwiami, wreszcie choć trochę usatysfakcjonowany z zastanego
widoku. A jednak zamek nie okazał się taki durny. Spojrzenie, jakie posłała mu
ciemnowłosa, było karcące, ale ucieszyło go.
- Chcesz mi
powiedzieć, że ty potrafisz wyobrażać sobie takie ładne rzeczy? - prychnęła,
chcąc go sprowokować. Zanim usiedli, on wręczył jej kwiaty, kłaniając się
lekko. Zmrużył oczy, słysząc to, ale doskonale zdając sobie sprawę z celu,
który próbowała osiągnąć gryfonka. Kącik jego ust powędrował do góry, ukazując
delikatny uśmiech. Przez moment przemknęła mu myśl o tym, jak ŁADNE RZECZY
potrafi sobie wyobrazić. I jak nieświadoma w tej chwili była ciemnowłosa.
Uśmiech na jego twarzy zamienił się w przebiegły, a w jego oczach zajaśniały
psotne iskierki.
- Granger,
jeśli naprawdę musisz wiedzieć to... - nie pozwoliła mu dokończyć, brutalnie
zasłaniając mu usta. Mogła się jedynie domyślać, po wyrazie jego twarzy, co tym
razem chciał powiedzieć.
- Nie muszę,
Malfoy, nie muszę - nieśmiało wygięła malinowe usta. Nie była pewna jak
zachowywać się w jego obecności. Nie wiedziała, na jak wiele może sobie
pozwolić i jak słono będzie ją to
później kosztowało. Wolała nie ryzykować, już i tak, bardzo wiele między nimi
się zmieniło. I to wielokrotnie.
Jej brązowe oczy powędrowały w
stronę zastawy. Była trochę zaskoczona faktem, że nie podano nic do jedzenia.
Draco widząc jej spojrzenie, sięgnął po butelkę wina i rozlał do kieliszków.
- Zamknij
oczy i pomyśl o czymś, na co masz ochotę. A wtedy to dostaniesz - poinstruował
młodą magomedyczkę. Posłusznie zamknęła oczy, jednak zamiast myśli dotyczących
jedzenia, w jej głowie pojawił się obraz jasnowłosego. "Pomyśl na co masz
ochotę, a to dostaniesz", na jej twarz mimowolnie wypłynął skromny uśmiech
w towarzystwie uroczego rumieńca.
W tym czasie stalowooki bezczelnie i
bez skrępowania przyglądał się szatynce. To, że miała zamknięte oczy, dawało mu
dodatkową swobodę. Być może czuła na sobie jego spojrzenie, ale mimo to, czuł
się w tym momencie bezkarny. Poczuł coś dziwnego, gdy jej się tak przypatrywał.
Coś przyjemnie owiało ciepłem jego serce. Nigdy się tak nie czuł. Chwila,
serce? Jakie serce, do cholery? Przecież Malfoy'owie go nie posiadają!
Potrząsnął głową, zupełnie jakby chciał odegnać natrętne myśli. Granger
otwierała właśnie oczy, ponieważ poczuła zapach jedzenia, które pojawiło się na
jej talerzu.
- Smacznego -
życzył jej, samemu pociągając łyk wina.
- Dziękuję -
skinęła lekko głową, częstując się. Blondyn dosłownie parę sekund później zajął
się swoim jedzeniem. Jedli w ciszy, dopóki nie poczuli, że są najedzeni. Po
kolacji zaczęli rozmowę o wszystkim, co się wydarzyło. Mieli trochę czasu na
wspomnienia. Hermiona zdziwiła się jak miły i grzeczny potrafi być jasnowłosy,
zwłaszcza w stosunku do niej. Nie spodziewała się po nim dobrego zachowania, w
końcu zawsze uprzykrzał jej życie. Czy da się w ogóle o tym zapomnieć? Często
wracała myślami do tego, jaki kiedyś był. Czy możliwym jest, żeby o tym nie
myśleć? Czy istnieje szansa na to, aby myślała o nim tylko jako o tej osobie,
którą poznała w klinice? Aby myślała o nim jako o osobie, z którą właśnie
zjadła kolację? W końcu, czy to możliwe, żeby zmienił się tak bardzo? Sam
Blaise powiedział, że gdyby Malfoy nie chciał, to nigdy by jej nie pocałował.
Właściwie to wydawało jej się to logiczne, przecież blondyn zawsze sięgał po
to, na co miał w danym momencie ochotę. Dlaczego miałby robić coś wbrew sobie?
Minęły dwie godziny, odkąd się
spotkali, a atmosfera wciąż nie była ciężka. To wprawiało Hermionę w bardzo
dobry nastrój. Nie sądziła, że ten wieczór może okazać się tak przyjemny. Blondyn
zachowywał się całkiem znośnie, a nawet mogłaby się pokusić o stwierdzenie, że
grzecznie. Oczywiście, gdyby nie był Malfoy'em. Jego poczucie humoru nie uległo
zmianie. Zachował swoje złośliwe uwagi, niezbyt śmieszne docinki i kpiący
uśmiech. Szatynka po jakimś czasie zauważyła, że wcale jej to nie przeszkadza.
Gdy o tym pomyślała, na jej policzkach wykwitły różowe plamy. Fakt, że polubiła
jego sposób bycia, kąśliwe przytyki i ironiczny uśmieszek, sprawił, że rumieniec
na jej twarzy się pogłębił. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy z tego, jak
bardzo brakowało jej tych złośliwości. Oparła brodę na dłoni, spoglądając co
rusz na przystojną twarz Draco. Odpływanie myślami w jego obecności stało się
czymś normalnym.
- Granger, o
czym pomyślałaś? - zapytał jasnowłosy, lustrując wzrokiem jej zarumienione
oblicze. Uniósł brew w geście zaciekawienia, a kiedy ta spłonęła jeszcze
bardziej, nie mógł powstrzymać zadowolonego uśmieszku. - No, śmiało - prowokował
ją.
- Nie twoja
sprawa, Malfoy - odparła, odwracając wzrok. Jego spojrzenie, błądzące po jej
twarzy, ramionach, szyi, sprawiało, że robiło jej się gorąco. Próbował nawiązać
z nią kontakt wzrokowy, ale nie chciała na niego spojrzeć. Wiedziała, czym to
grozi. Był tak diabelnie przystojny, zwłaszcza kiedy przyglądał się czemuś w
skupieniu. Wszędzie, gdzie prześlizgnęło się jego spojrzenie, czuła mrowienie i
ciepło. Jego wzrok parzył jej ciało w bardzo przyjemny sposób. Po jej plecach
przebiegł dreszcz, kiedy zerknęła szybko na jego twarz.
- Czyżby
jakieś nieprzyzwoite myśli? - poruszył sugestywnie brwiami, wewnątrz ciesząc
się jak dziecko. Zawstydzenie było coraz mocniej widoczne na twarzy byłej
gryfonki. Nie mógł się powstrzymać przed dalszym ciągnięciem tematu. To
przynosiło mu zbyt wielką frajdę. Zwłaszcza, gdy widział zakłopotanie malujące
się na twarzy magomedyczki.
- N-nie -
odparła drżącym głosem, rozglądając się wokół. Patrzyła wszędzie, byle nie w
jego stronę.
- Nie ma się
czego wstydzić - mruknął, coraz bardziej zadowolony - Chyba, że...Te brudne
myśli dotyczą mnie - uśmiechnął się zawadiacko, unosząc jedną brew.
Zastygł na moment, kiedy zamiast oburzenia na twarzy kobiety, dostrzegł
pogłębiający się rumieniec wstydu. - No proszę, proszę- zacmokał tylko,
rozbawiony zachowaniem ciemnowłosej.
- Malfoy,
zamknij się, bo nie ręczę za siebie! - warknęła, nie panując nad sobą. Było jej
tak cholernie wstyd. Nie mogła uwierzyć, że doszło do takiej sytuacji. Jakim
cudem rozmowa potoczyła się w tym kierunku? Spoglądając teraz na twarz młodego
arystokraty, wiedziała, że na tym się nie skończy. Dla niego zabawa dopiero się
zaczęła. Miała ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy stamtąd nie wychodzić.
- Czyżby
Panna-Wiem-To-Wszystko nie mogła oprzeć się mojemu urokowi? - Draco postanowił
tym razem nie odpuścić. Miał zbyt wielki ubaw, żeby zrezygnować z takiej
zabawy. Dręczenie lekarki weszło mu w nawyk i wcale nie krył radości, jaką z
tego czerpał. Kącik jego ust uniósł się w złośliwym uśmieszku, a w jego
stalowych oczach można było dostrzec błysk rozbawienia.
- Jeśli się
nie zamkniesz, to twoja buźka już nie będzie taka ładna - wycedziła przez zęby,
powoli tracąc cierpliwość. A wieczór zapowiadał się tak dobrze! Ale jak to
mówią: „nie chwal dnia przed zachodem słońca”.
- A więc
przyznajesz, że podoba ci się MOJA BUŹKA - uśmiechnął się tryumfalnie,
zakładając ręce za głowę. Hermiona
spochmurniała. Brakowało jej słów na tego arystokratycznego dupka. Nie
wiedziała już, co powiedzieć. Postanowiła zrobić to, w czym ostatnimi czasy
była najlepsza. Zerwała się z krzesła jak oparzona i ruszyła w stronę drzwi
najszybciej, jak się dało. Nie czekała na reakcję mężczyzny. Szarpnęła za
klamkę, i już jej nie było. Pozostawiła po sobie jedynie słodki zapach perfum.
Draco dopiero po kilkudziesięciu sekundach zorientował się, co się stało. Nie spodziewał się, że szatynka ucieknie. Nie mógł uwierzyć,
że po tych wszystkich docinkach, ona po prostu wyszła, zostawiając go
osłupiałego. Przecież nie mógł pozwolić, żeby ich wieczór zakończył się w ten
sposób. Jaki był durny, naśmiewając się z niej. Warknął na siebie w myślach i
nie tracąc więcej czasu, ruszył za nią. Kiedy zatrzasnął drzwi, rozejrzał się
po korytarzu. W oddali mignęła mu postać drobnej magomedyczki, więc pośpiesznie
za nią poszedł. Czuł się trochę winny. Nie chciał przecież jej zezłościć, przynajmniej nie aż
tak. On po prostu, nie mógł powstrzymać swojego ciętego języka. Taki był, od
zawsze. Hermiona znała go takiego, właściwie widziała go jedynie w tym wydaniu,
nic dziwnego, że w końcu straciła cierpliwość.
Ciemnowłosa szła przed siebie, nie
zważając na nic. Była zła. Na siebie, na Malfoy'a, na ten wieczór. A
najbardziej na świecie denerwowało ją to, że on wiedział. Irytowało ją, że
jasnowłosy zdawał sobie sprawę, że jej się podoba. Jedynie fakt, że nie
wiedział o tym, że go lubi, trochę ją ratował i podnosił na duchu. Nigdy,
przenigdy nie wyzna blondynowi, że czuje do niego sympatię, że polubiła jego
sposób bycia, że uważa, iż jest naprawdę wartościową osobą, i że akceptuje go ze
wszystkimi swoimi wadami. Żadna siła, żaden eliksir czy zaklęcie nie sprawi, że
przyzna mu się do swoich uczuć. Obiecała sobie to w chwili, kiedy mijała
kamienny posąg Afrodytis na korytarzu. Bardzo dziwne mrowienie przebiegło po
jej skórze, jednak nie przejmując się tym ani trochę, pognała przed siebie.
Gdy mijała następny już zakręt, ktoś
popchnął ją na pobliską ścianę. Sapnęła zaskoczona, kompletnie nie spodziewając
się ataku. Poczuła na swoim ramieniu delikatny uścisk dłoni, a kiedy spojrzała
na jej właściciela, westchnęła. Naprzeciwko niej stał blondyn, a na jego twarzy
malowała się zaciętość. Nie miała siły się znów sprzeczać, to do niczego nie
prowadziło. Dlatego stanęła spokojnie, czekając na rozwój wydarzeń. Spodziewała
się przykrych słów, kolejnych docinków i uwag. Jednak nic takiego się nie stało.
Natomiast dłoń, która do tej pory spokojnie spoczywała na jej ramieniu,
rozpoczęła wędrówkę po jej ciele. Z ręki, przesunęła się na obojczyk, później
na szyję, aż wreszcie zetknęła się z delikatną skórą policzka kobiety. Jej
oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, gdy mężczyzna stojący przed nią, zwyczajnie
pogładził jej twarz. Spojrzała na niego, nie kryjąc zaskoczenia, a gdy
dostrzegła w jego oczach żal, zgarbiła się. Wyraz jego twarzy był przepraszający,
swoimi palcami powoli przesuwał po policzku magomedyczki. Oparta o zimną skałę,
mając przed sobą gorące ciało Malfoy'a, nie mogła powstrzymać cichego
westchnienia. Cała złość gdzieś uleciała, podczas gdy spoglądała w jego stalowe
oczy. Wydawały się ciepłe, choć zwykle mroziły. Gdzieś pod skórą czuła, że tym
razem to ona zaczęła topić lód wewnątrz arystokraty. Hermiona podniosła swoją
rękę i przyłożyła ją do dłoni znajdującej się na jej twarzy. Przykryła ją
swoimi drobnymi, zgrabnymi palcami i zatrzymała w miejscu. Ścisnęła ją lekko,
jakby w geście zrozumienia. Przyjęła te nietypowe przeprosiny, uśmiechając się
nieśmiało. Jej twarz przyozdobił kolejny tego wieczoru, rumieniec. Stalowe oczy
Draco nieco się rozchmurzyły. Opuścił swoją dłoń, wciąż złączoną z ręką szatynki.
Chciał rozpleść palce, jednak ta nadal go trzymała. Zerknął na nią z lekkim
uśmiechem.
- Chodź -
szepnął tylko, nie chcąc jej wystraszyć. I pociągnął ją za sobą, z dłońmi
splecionymi w uścisku.
Hermiona trochę straciła w moich oczach za ucieczkę z pokoju. Taka duża dziewczynka, a nie umie sobie poradzić ze wstydem. Poza tym już zdążyłam wyobrazić sobie naczynia zrzucane w przypływie namiętności. :D Ale nic, myślę sobie, oparcie o kamienną ścianę też może być. Ale ponownie wszystko na nic, bo Draco gdzieś ją ciągnie. I jeszcze kończysz w takim momencie? Och jak możesz. :<
OdpowiedzUsuńDla Ciebie wszystko :D
UsuńO jaaaa! Mega wciągające opowiadanie :) czekam już z niecierpliwością na kolejny rozdział! :D Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Czy posiadasz może inne blogi związane z Draco i Hermioną?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :) naprawdę wiele dla mnie znaczy, że skomentowała. Mam nadzieję, że będziesz tu zaglądać jak najczęściej :)) co do innych blogów - miałam kiedyś blog, ale dawno i teraz już trochę się go wstydzę, jest chyba znacznie gorszy. Można go znaleźć na samym końcu listy blogów po lewej stronie. Zapraszam, jeśli chcesz się zmęczyć :)
UsuńTwoje opowiadanie jest poprostu obłędne, kurczę brak mi słów na opisanie tego. Strasznie mnie wyciągnęło, nie mogłam się od niego oderwać.:) Muszę przyznać że podoba mi się twój styl pisania. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział bo napewno będzie świetny jak poprzednie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
~ Sueños Lighting
Ooo, dziękuję! :3 nawet nie wiesz jak się cieszę! Każdy czytelnik i komentarz to dodatkowa motywacja :)
OdpowiedzUsuńCudne ^^
OdpowiedzUsuńNo dawaj kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńcierpliwości, proooszę
UsuńW końcu przeczytałam ;) mam nadzieje, ze niebawem pojawi się kolejny rozdział ♡ gdzież to nasz kochany Malfoy porwie teraz piękna pannę Granger? Ponownie pokój życzeń czy wymyśli coś innego? A może zabierze ją do sypialni? Aj wyobraźnia mnie ponosi. Przystaje snuć domysły i po prostu czekam na więcej! ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam,
Pix.
Rozdział cudny już się nie mogę doczekać kolejnego.:)
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ja tu umieram z tęsknoty 😞
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział 😁 ja tu umieram z tęsknoty 😞
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział 😁 ja tu umieram z tęsknoty 😞
OdpowiedzUsuńod wczoraj czytałam te opowiadanie i jestem zaskoczona. Mile zaskoczona.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest inne, fajnie napisane, ciekawy pomysł.
Zastanawiam się jak będzie dalej, co zrobisz z Astorią, więc czekam na następny rozdział
pozdrawiam
dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com