Bez zbędnej gadaniny, zapraszam do czytania :)
Hermiona obudziła się tego dnia z
przyspieszonym biciem serca, zaróżowionymi policzkami i mętlikiem w głowie. Od
razu zerwała się do pozycji siedzącej i złapała za głowę. Nie mogła uwierzyć w
to, co jej się przyśniło. I na dodatek, to był niesamowicie realistyczny sen.
Westchnęła cicho, odrzucając puszystą pościel. Nie wiedziała, co ostatnio się z
nią działo. Podniosła się z łóżka, spoglądając na budzik. Był czwartek, umówiła
się z Azalią i Blaise'm, od spotkania dzieliło ją jeszcze kilka godzin.
Postanowiła spożytkować ten czas na długiej, odprężającej kąpieli i
przeczytaniu książki. Ostatnio znalazła woluminy, które nawiązywały do
Mrocznych Znaków. Może nie leżało to w jej interesie, ale dalej pragnęła się
pozbyć znamienia z alabastrowej skóry blondyna. Przy najbliższej okazji powinna
mu o tym powiedzieć. Oczami wyobraźni widziała reakcję szarookiego. "Nie twój interes, Granger",
prychnęła do swoich myśli.
Leżąc w wannie, czując delikatny,
kwiatowy zapach, poczuła jak rozluźniają się jej wszystkie mięśnie. Ciepła woda
przyjemnie opływała jej nagie ciało. Dziś czwartek... A po czwartku następował
piątek. Miała się wtedy zobaczyć z jasnowłosym w Hogwarcie. Ostatnia jej wizyta
w szkole sięgała wielu lat wstecz. W dzień jej ukończenia. Rok po wojnie. Nie mogła uwierzyć, jak szybko zleciał ten
czas. Bała się odwiedzin w tym magicznym miejscu. Wspomnienia, jakie wiązały
się z zamkiem, skutecznie spędzały jej sen z powiek. Ostatni rok nauki był dla
niej okropny. Nie mogła pogodzić się ze stratami, jakie odniósł budynek w
wyniku wojny, nie wspominając o czarodziejach, którzy wtedy zginęli. Ciche
westchnienie po raz kolejny tego dnia wydobyło się z jej ust. Wróciła na moment
myślami do swojego snu, a po jej plecach przebiegły dreszcze. Jak to możliwe,
że ślizgon nawiedzał ją nawet tam? Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że jej
się to podobało. Po przebudzeniu dalej czuła jego wargi wszędzie tam, gdzie
podczas snu znaczyły drogę. Na jej twarzy pojawił się rumieniec na wspomnienie
tego uczucia. Podniosła się z wanny, spłukując resztki piany z nóg i opatuliła
się miękkim ręcznikiem. Wróciła do swojej sypialni, która niegdyś należała do
niej i Ron'a. Skrzywiła się na samą myśl o rudzielcu. Dalej miała do niego żal
o to, w jaki sposób ją potraktował. Cieszyła się, że ma przyjaciół, którzy
wspierali ją w trudnych chwilach. Najbardziej wdzięczna była Harry'emu, który
odganiał jej smutki swoim poczuciem humoru. Azalia też spisała się na medal,
ciągle prowokując do działania. Miała przy sobie ludzi, na których mogła zawsze
liczyć, którzy o nią dbali i kochali. Szeroki uśmiech wypłynął na jej twarz.
Złapała różdżkę i jednym machnięciem wysuszyła dokładnie swoje ciało. Kolejny
ruch drewienka sprawił, że na twarzy pojawił się delikatny, podkreślający urodę
makijaż. Włosy spięła w luźny kok, z którego wysypało się kilka pojedynczych
pasm, ładnie okalając jej buzię. Stanęła przed szafą i jęknęła. Rzuciła jeszcze
szybkie spojrzenie przez okno sypialni, żeby pogoda jej nie zaskoczyła. Mimo,
że trwała zima, na niebie nie można było dostrzec ani jednej chmury. Promienie
słońca ogrzewały wszystko, co było w ich zasięgu. W końcu zdecydowała się na biały
top, czarne, wąskie spodnie i duży, beżowy sweter, zapinany na jeden guzik. Na
stopy wsunęła eleganckie botki, i już była gotowa do wyjścia. Wyszła z
sypialni, kierując swoje kroki do kuchni, gdzie leżała wcześniej wybrana
książka. Na wysokim blacie, w złotej, grubej oprawie znajdowały się nieco
zniszczone karty pergaminu. Usiadła na stołku, przy okazji machając różdżką.
Kilka minut później, gdy chłonęła treść zwojów, obok niej stanęła filiżanka
kawy. Magia to była wspaniała rzecz. Niestety z biegiem lat przestała odnosić
się do niej z takim szacunkiem. Kiedyś obiecała sobie, że nie będzie korzystała
z zaklęć dla własnej wygody. Jednak magia znacznie przyspieszała wszelkie
czynności, nie była ograniczona, i pozwalała zajmować się w międzyczasie czymś
zupełnie innym.
Jakiś czas później, kiedy upewniła
się, że jej ukochane drewienko jest schowane w kieszeni szerokiego swetra, zarzuciła
na siebie ciemny płaszcz. Szyję owinęła ciepłym szalem i ruszyła do swojego
kominka. Za pomocą Sieci Fiuu, znalazła się w starym pubie, Gospoda pod
Świńskim Łbem nie należała do najprzyjemniejszych miejsc. Zakrztusiła się, kiedy wraz z powietrzem, wciągnęła pył, a do
jej oczu napłynęły łzy. Nienawidziła podróżować w ten sposób. Rozejrzała się po
wnętrzu, jednak nie widząc ani jednej żywej duszy, wyszła z baru.
Powietrze było zimne, a mróz
nieprzyjemnie piekł w policzki. Mimo słońca, które nieustannie świeciło, dało
się odczuć chłód zimy. Widząc czarodziei na ulicy, mimowolnie się uśmiechnęła.
Dawno nie miała okazji pospacerować po Hogsmeade. Skierowała się do Pubu pod Trzema
Miotłami, gdzie umówiła się z zakochaną parą. Nie widziała ich razem od ślubu
Potterów. Idąc do pubu, rozglądała się wokół. Witryny sklepów były pięknie
ozdobione, każdy z nich przyciągał wzrok potencjalnego klienta. Od tych
wszystkich kolorów przez krótki moment zakręciło jej się w głowie. Minęła
Miodowe Królestwo, a na horyzoncie wreszcie dostrzegła cel podróży. Od baru
emitowało przyjemne ciepło, kusiło, aby wejść do środka i ogrzać swoje
zmarznięte ciało. Nim się obejrzała, już była na miejscu. Niemal od razu po
wejściu, zrzuciła z siebie płaszcz i wełniany szal, po czym powiesiła na
haczyku niedaleko drzwi. Zajęła miejsce przy okrągłym, drewnianym stoliczku,
który był widoczny od samego wejścia. Potarła zmarznięte dłonie w
zastanowieniu.
- Jak zwykle spóźnieni... - mruknęła
do siebie. Nie zauważyła, że dokładnie w tym samym momencie, do wnętrza
wparowała śmiejąca się para. Dopiero, gdy poczuła jak wąskie ramiona mocno ją
ściskają, zwróciła na nich uwagę. Serdeczny uśmiech sam wypłynął na jej twarz.
Odwzajemniła uścisk brunetki, a kiedy ta się odsunęła, zwróciła swoje
czekoladowe oczy na przystojnego mężczyznę. Psotne iskierki igrały w jego
ciemnych oczach. Wyciągnął zadbaną dłoń w stronę magomedyczki, ale widząc brak
reakcji, chrząknął. Hermiona podała mu swoją rękę, a ten pochylił się i lekko
musnął jej wierzch ustami.
- Witam
panienkę Granger - skinął głową, puszczając jej drobną dłoń. Zielonooka zajęła
krzesło, wcześniej wieszając kurtkę na oparciu, a jej twarz rozjaśniała
uśmiechem. Rząd białych, równych zębów ukazał się światu.
- Cześć,
Blaise - odpowiedziała szatynka, przyglądając się wysportowanemu mężczyźnie.
Ten odwrócił się w stronę baru, a po kilku sekundach już się przy nim znajdował.
- Miona,
ratuj mnie - jęknęła brunetka, z niemą prośbą wymalowaną w błyszczących oczach.
Lekarka spojrzała na nią z niezrozumieniem. - Wszędzie jest ten gbur Malfoy! -
dodała naprędce. Rozejrzała się, czy ukochany wraca, ale gdy zobaczyła, że ten
wciąż stoi przy ladzie, kontynuowała. - Oni bez siebie żyć nie mogą!
- O niee -
zaburczała Hermiona. - Tylko nie to...
- No nie? -
westchnęła ciemnowłosa, przyglądając się przyjaciółce.
- Jak możesz?
Miałam nadzieję, że chociaż spotykając się z wami, ominie mnie jego temat -
skrzywiła się.
- Mam go już
po dziurki w nosie! Blaise go uwielbia!
- Az,
posłuchaj...- zaczęła Hermiona, ale w polu widzenia znów pojawił się
sportowiec. Za pomocą różdżki przetransportował trzy kufle Kremowego Piwa. Sam
zajął miejsce tuż obok czarnowłosej i uśmiechnął się zawadiacko, opierając
ramię o oparcie jej krzesła.
- O czym
panie tak plotkowały? - zainteresował się brunet, spoglądając badawczo na obie
dziewczyny. Na twarzy magomedyczki pojawił się delikatny rumieniec wstydu, a
oczy powędrowały w zupełnie inną stronę, z dala od wnikliwego, czarnego
spojrzenia. Natomiast Azalia zaśmiała się nerwowo, całując go w kącik ust i
próbując odwrócić jego uwagę. - To nie zadziała, skarbie - skwitował jej
zachowanie, puszczając oczko.
- Po
prostu... - zaczęła zielonooka, chcąc uniknąć tematu.
- Znowu
marudziłaś na Smoka? - zaśmiał się Zabini, przyglądając się jej. Nie mógł
uwierzyć, że jego ukochana wciąż nie dawała spokoju. Hermiona zwróciła swoje
spojrzenie na mężczyznę, z ciekawością się przysłuchując.
- No dobra...
Masz mnie! - stwierdziła, wzruszając ramionami. - Ale to nie moja wina, że
on... - gracz Quidditch'a uciszył ją gestem ręki. Zmrużył niebezpiecznie oczy,
a potem westchnął, rozluźniając napięte mięśnie.
- Az, nie
wierzę w to - skomentował, łypiąc na nią groźnie. - Musisz wreszcie odpuścić -
dodał po chwili ciszy.
- Nie lubię
go - prychnęła ze złością. Obróciła głowę w przeciwnym kierunku, zupełnie jakby
się obraziła.
- Posłuchaj,
skoro masz z nim problem, to mogę chociaż wiedzieć: jaki? - zapytał, tracąc
cierpliwość. Ta kobieta miała dar, jak żadna inna, żeby wyprowadzić go z
równowagi. Uważnie obserwował każdą zmianę na jej twarzy. Spojrzała na niego, a
w zielonych oczach dostrzegł błysk irytacji. Hermiona przyglądała się
wszystkiemu z niepokojem. Wiedziała, że Azalia nie darzy blondyna sympatią
przez wzgląd na nią. Minuty ciszy, które towarzyszyły całej trójce, były nie do
zniesienia. Brunetka mierzyła się spojrzeniem ze swoim ukochanym, ale w końcu
nie wytrzymała.
- Pocałował
Mionę! - wyrzuciła z siebie, przy okazji sprawiając, że oczy szatynki
zwiększyły się do rozmiarów Złotego Znicza. Brunet uniósł prawą brew w geście
zaciekawienia i przerzucił swoje spojrzenie na lekarkę.
- Czyżby? -
spytał ze spokojem w głosie. W jego oczach można było dostrzec iskierki rozbawienia.
Hermiona siedziała spięta do granic możliwości. Trzęsącą ręką złapała za kufel
i pociągnęła z niego spory łyk.
- Nie udawaj,
że nic nie wiedziałeś - skwitowała brunetka.
- Gdybym
wiedział, na pewno poruszyłbym ten temat z tobą - zerknął na Azalię z widoczną pretensją.
- To nie tak,
Blaise... - wcięła się lekarka. Nie chciała być świadkiem sprzeczki, w dodatku
o Malfoy'a.- To był przypadek, wypadek losu... - dodała niepewnie. Jej twarz
przypominała kolorem naprawdę dojrzałą truskawkę. Spuściła wzrok na swoje buty,
nie mogąc znieść oceniającego spojrzenia tej dwójki. Nie minęło pięć sekund, a
ona usłyszała donośny śmiech mężczyzny. Blaise się z niej śmiał. W pewnym
momencie zakrztusił się, co zmusiło go do uspokojenia się. Szatynka zwróciła
swoje oczy, w których teraz malowało się oburzenie, na niego.
- Chcesz mi
powiedzieć, że Draco przypadkiem włożył ci język do buzi? - zapytał ze
śmiechem.
- Blaise, nie
bądź obleśny!
-
Przepraszam, skarbie, ale tym razem trzeba być dosłownym, żeby coś panience
Granger uświadomić - uśmiechnął się łobuzersko, poprawiając palcami ciemne
włosy. Hermiona spłonęła i ukryła twarz w dłoniach.
- Blaise! -
jęknęła magomedyczka, przejęta sytuacją. Diabeł spoglądał na nią, a w jego
czarnych oczach czaił się psotny błysk.
- Hermiono,
posłuchaj uważnie - powiedział z powagą, uspokajając się. - To nie był wypadek.
Smokowi takie wypadki się nie zdarzają. Jeśli cię pocałował, to zrobił to
dlatego, że tego chciał. - kobieta spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Proszę, nie
żartuj sobie ze mnie - poprosiła błagalnie. Nie zniosłaby takiego upokorzenia.
- Cóż... Nie
ukrywam, że nie powinien tego robić - dodał po chwili milczenia. W tym momencie
po lokalu poniósł się dźwięk uderzenia. Azalia trzepnęła go otwartą dłonią w
ramię. A ten masując obolałe miejsce, rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie. - Od
rana się prosisz o karę - zirytował się brunet.
- Jesteś
nieuprzejmy - skomentowała jego zachowanie zielonooka, cmokając z
niezadowoleniem.
- Po prostu
rzecz w tym, że Smok jest przeznaczony Greengrass - wytłumaczył.
- Komu? -
zdziwiła się Hermiona.
- To ta
zdzira, która darła się w klinice - odpowiedziała Azalia, nie przejmując się
używanymi określeniami. Szatynka zamarła na wspomnienie tej kobiety.
- Był z nią
na ślubie Potterów
- Ach - lekarka
wydała z siebie dźwięk. Doskonale pamiętała ciemnowłosą piękność u boku
blondyna.
- Ale nie
przejmuj się - brunet uśmiechnął się pobłażliwie. Widział, jak ramiona Granger
spinają się.
- Nie
przejmuję się! - oburzyła się.
- Nie
wytrzymają ze sobą - zignorował zapewnienie młodej kobiety. Jego kącik ust
drgnął, widząc rozdrażnienie byłej gryfonki. - Wróćmy do tego, jak przypadkowo
cię pocałował... - zaśmiał się Zabini.
- Później ją
znów wyzywał - wygarnęła Azalia.
- Ostatnio...
Japocałowałamgo - wyrzuciła z siebie czarownica na jednym wydechu. Wstyd jej
było o tym mówić, ale w końcu byli jej przyjaciółmi. Przy stole zapadła
niezręczna cisza. Ciemnooki uśmiechnął się szelmowsko i poruszył zabawnie
brwiami. Czuł pod skórą, że coś się między tą dwójką kroi...
- Słucham?
- Podoba ci
się Smok? - spytał prosto z mostu, uważnie przyglądając się kobiecie. Jeśli
wcześniej myślał, że nie można być bardziej czerwonym, to właśnie przekonał
się, że się mylił. Hermiona płonęła, usilnie próbując zakryć gorące policzki.
- On? Mi?
Nie! Nigdy! - krzyknęła z oburzeniem. - Nienawidzę go!
Magomedyczka pragnęła wierzyć we własne słowa, ale nie potrafiła przekonać samej siebie, że rzeczywiście
tak myśli. Malfoy nie był najmilszym czarodziejem na świecie, ale miał w sobie
coś, co nieustannie ją przyciągało. I właśnie to coś sprawiło, że tej nocy jej
się przyśnił, a wcześniej go pocałowała.
Jasne, jasne, ja też całuję ludzi, których nienawidzę. :D
OdpowiedzUsuńHehe Szkoda że taki krótki. Czekam na next. A Zabini genialny ;)
OdpowiedzUsuńZabini to Zabini, nie oszukujmy się - z delikatnością niewiele ma wspólnego :D
UsuńFajny :)
OdpowiedzUsuńOn i ta jego rozbrajająca szczerość. Tak prosto z mostu: Podoba ci się smok?
OdpowiedzUsuńhahah xddd Ja bym przywaliła w głowę :D
http://harrmionehariet.blogspot.com - zapraszam
Pozdrawiam i zaglądam!
Hariet
Boże! Jak mnie tu dawno nie było, ale widzę, że Ciebie też; ) niemniej jednak przepraszam i proszę o wybaczenie! Na swoją obronę mogę powiedzieć, że i praca i wakacyjny chill mnie trochę pochłonęły i na blogosferę nie było czasu ... Zaraz zabieram się za czytanie ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że i Ty niebawem tu powrócisz; )
Pozdrawiam, Pix ;*
O! Jak miło Cię widzieć, Pix :)
UsuńNie masz za co przepraszać, doskonale rozumiem - mnie też pochłonęły wszystkie inne zajęcia. Praca, wyjazdy, prawo jazdy, więcej pracy. Na razie pracuję nad następnym rozdziałem. Piszę go po kawałku, już od dwóch tygodni. Wakacje, a właściwie ciągła praca i skrobanie wolnego czasu nie sprzyjają pisaniu. Na razie mam trzy strony, ale wygląda na to, że będzie to jeden z najdłuższych rozdziałów. Mam nadzieję, że wpadniesz go przeczytać :)