06 października, 2013

6. Śpiączka to miły stan. Dob­rze w niego za­paść, kiedy nie można się zde­cydo­wać: żyć czy umierać.


            Szok. Czysty, bolesny wręcz szok. Ogromny, palący od wewnątrz i rozwierający oczy tak, aż pojawiają się w nich łzy. Odbierający dech w piersiach. Duszący.  Zwątpienie w swoje możliwości. I smutek, powodujący mocne ukłucia prosto w serce, raz za razem. Niczym małe szpilki wbijane jedna za drugą. Tak się czuła Hermiona, kiedy w dniu przybycia Malfoy'a, musiała wykonać diagnozujące zaklęcie. Pozwoliło jej to stwierdzić liczne obrażenia. Młody mężczyzna był wyraźnie oparzony wzdłuż lewej części ciała. Rany sięgały twarzy, szyi, ręki i pleców. Ponadto zapadł on w śpiączkę i jego życie stało pod jednym wielkim znakiem zapytania. Lekarka wiedziała, że musi się postarać. Kwestia oparzeń została rozwiązana bardzo szybko, silnie zaszkodziły ogólnemu zdrowiu pacjenta, jednak kilka zaklęć pozwoliło przyspieszyć proces gojenia. Większym zmartwieniem wydawało się pozbycie się ich. Rany były rozległe i głębokie, nie była pewna czy zdoła się pozbyć brzydkich blizn, gdy miejsca się zagoją. To niemal graniczyło z cudem. Jednak myśl, która towarzyszyła za każdym razem wizycie w sali, skutecznie napędzała szatynkę do poszukiwań nowych rozwiązań. Nie mogła i nie chciała pozwolić, aby blondyn do końca życia borykał się z problemami z powodu oparzeń na twarzy. Twarz młodzieńca była jego przepustką do normalności. Wiedziała o tym, zawsze tak było. To, że Dracon był tak szaleńczo przystojny otwierało przed nim wiele drzwi. A rany w takim miejscu skutecznie mogły je zamknąć. Nie miała pojęcia skąd wzięły się takie obrażenia i nie wiedziała, czy chce wiedzieć. Jeśli zaś chodziło o śpiączkę... Brązowooka wiedziała, że to kwestia czasu czy jasnowłosy się obudzi, czy nie. Nie zamierzała w to ingerować, póki co.
            Jedyne, co bardzo ją odrzucało to znak. Znak, który znajdował się na bladej skórze stalowookiego i pomimo silnych oparzeń, było go widać. Na jasnej, pomarszczonej teraz skórze ręki można było dostrzec mroczny znak. Czaszka i wąż owinięty wokół niej wywoływał bardzo niemiłe wspomnienia w ciemnowłosej. Powstrzymywała się całą siłą woli, ale i tak nie potrafiła oderwać wzroku od tego miejsca. Za każdym razem bardzo starannie wypowiadała zaklęcie zasklepiające rany, aby pozbyć się go. To nic nie dawało, wręcz przeciwnie. Im więcej środków stosowała, im więcej eliksirów wlewała w gardło mężczyzny, tym bardziej widoczny stawał się tatuaż. Któregoś dnia postanowiła. Tego dnia spędziła w bibliotece sześć godzin, poszukując informacji jak się tego pozbyć. I nie zamierzała pytać nikogo o zgodę. Nie podobało jej się, że coś takiego znajduje się na jego ciele, zwłaszcza, że wojna skończyła się już kilka lat temu. Nikt nie chciał być pamiętany jako poplecznik Voldemorta. Miała szczerą nadzieję, że Draco też nie. Nic nie wspomniała Lucjuszowi Malfoy'owi, gdy ten odwiedził syna. Poinformowała go jedynie o tym, co zdiagnozowała, a on nie wydawał się zainteresowany całą resztą.
            Wypadał dziesiąty listopada, pogoda była wyjątkowo deszczowa. Ostatnio często lało, a słońce nawet na moment nie chciało pokazać się na niebie. Ciemne chmury nieustannie towarzyszyły kroplom deszczu. To powodowało bardzo niefajne nastroje u większości ludzi. Hermionie się to udzielało. Zwłaszcza, gdy zajmowała się opieką nad Malfoy'em. Nie wspominając o Ginny, która stała się absolutnie nie do zniesienia. Ciąża wcale nie dodawała jej uroku, wręcz przeciwnie. Harry był przerażony do tego stopnia, że któregoś dnia zwyczajnie schował się na kilka dni w mugolskim hotelu. Jego narzeczonej nie przyszło do głowy go tam szukać, więc miał chwilę, aby odpocząć i uspokoić zszargane nerwy.
            Hermiona wydawała się być przygnębiona. Cały humor uleciał, gdy dowiedziała się, że stan pacjenta ulega pogorszeniu. Im dłużej pozostawał w śpiączce, niczego nieświadomy, tym większe istniało prawdopodobieństwo, że jego mózg zostanie poważnie uszkodzony. Martwił ją jego stan, w końcu była jego medyczką. Powinna wymyślić sposób, aby go uzdrowić. Znała jedno zaklęcie, które mogłoby wyrwać go ze snu, ale było bardzo skomplikowane i miało mnóstwo efektów ubocznych. Wolała z niego nie korzystać, dopóki nie musiała.
            Szła właśnie do sali, w której leżał blondyn. Regularnie zaglądała do niego. Każdego dnia odwiedzała salę cztery razy. Dobiegała pora trzeciej wizyty, więc swoje kroki kierowała w tamtym kierunku, co jakiś czas się rozglądając i witając współpracowników. Kiedy weszła do środka, zastała ją cisza. Cisza, która towarzyszyła każdej wizycie w tym pomieszczeniu. Szafki, na których zazwyczaj bliscy zostawiają kwiaty i podarunki z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia, stały tak samo puste, jak pierwszego dnia pobytu. To powodowało u niej jeszcze podlejszy nastrój. Rzuciła szybkie zaklęcie diagnozujące, a potem zajęła się oparzeniami. Chwilę później złapała za kartę pacjenta i uzupełniła ją. Nie wiedzieć czemu, zaraz po tym, złapała krzesło stojące pod oknem i przysunęła je do łóżka. Zaczęła przyglądać się jasnowłosemu. Jego rany były już w całkiem dobrym stanie. Skóra praktycznie była zagojona, ale blizny pozostawiały wiele do życzenia. Westchnęła ciężko, przymykając powieki.
- Musisz się obudzić, Draco - mruknęła, choć wiedziała, że ten jej nie usłyszy. - Musisz.- złapała jego dłoń z desperacją i zawziętością wypisaną na twarzy. Nie miała już żadnych pomysłów. Wszystkie wykorzystała. Bolało ją, że nie wie co zrobić, że nie wie jak wybudzić go ze snu. - Jeśli niedługo się nie obudzisz, może stać ci się prawdziwa krzywda... - westchnęła głośno, łapiąc się za głowę. Pomimo wszystkiego, co kiedykolwiek jej zrobił, był jej pacjentem, jej podopiecznym. Odpowiadała za jego stan zdrowia, i z całych sił pragnęła, aby wreszcie nastąpił przełom. Nie mogła pozwolić, aby uszczerbek na zdrowiu był trwały. - Proszę, obudź się.
Ciemnowłosa zamilkła na chwilę, a potem zerwała się z krzesła. Ze złością cisnęła je na poprzednie miejsce. Jak mogła siedzieć tu i rozmawiać ze śpiącym mężczyzną, zamiast próbować odnaleźć sposób? Była wściekła. A on uparcie nie chciał się obudzić. To doprowadzało ją do szewskiej pasji.
- Obudź się wreszcie, ty cholerny egoisto! - wrzasnęła na mężczyznę, zirytowana do granic możliwości. Odgarnęła ciemne kosmyki z twarzy i zerknęła raz jeszcze na łóżko, a potem z hukiem wyszła z sali. Poszła do recepcji, gdzie miała nadzieję znaleźć Azalię. I była tam, znudzona. Siedziała na obrotowym krześle i żuła gumę, w międzyczasie podrzucając ołówek.
- Miona, hej - mruknęła do przyjaciółki, nie przerywając zajęcia. Zielonooka wiedziała, że Hermiona ma ostatnio kiepski humor. Wiedziała też z czego to wynikało i w pełni ją rozumiała. Na jej miejscu też nie wykorzystałaby zaklęcia, które mogłoby wybudzić mężczyznę ze śpiączki.
- Nie wiem już co mam robić!- uniosła się brązowooka. Usiadła z westchnieniem na ladzie i spojrzała na koleżankę. Ta uśmiechnęła się smutno.
- Miona, powinnaś jeszcze poczekać. Może obudzi się lada dzień.
- Ale ja już wariuję! Zaczęłam do niego nawet mówić. Czuję, że czas mi ucieka! - parsknęła szatynka, przyglądając się ścianie. Ołówek upadł na białą posadzkę, a brunetka spojrzała badawczo na przyjaciółkę. Przyjrzała jej się w konsternacji.
- Gadasz do niego?
- J-ja... - zarumieniła się Hermiona, nie wierząc jak głupio to zabrzmiało. - Nie wiem czemu to zrobiłam!
- Mionka, podobno to pomaga przy tego typu przypadkach. To wcale nie jest taki zły pomysł!- ucieszyła się Azalia. Uśmiechnęła się ciepło do brązowookiej, widząc jej zawstydzenie. Słyszała o przypadkach, kiedy to ludzie budzili się pod wpływem czyjegoś towarzystwa.- Może on nie chce wstać, bo nigdy go nikt nie odwiedza!
- Posłuchaj siebie, jak to brzmi! - szatynka z dnia na dzień była coraz bardziej zrozpaczona. Jak pomóc komuś, kto nie chce się wybudzić ze śpiączki? Naprawdę ma zacząć do niego więcej mówić? A może to pomoże? Sama już nie wiedziała co myśleć, ani co zrobić.
- Spróbuj, co ci szkodzi - Azalia wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się bardzo szeroko. Na wszystko reagowała z ogromnym entuzjazmem. A myśl, że jej przyjaciółka mówi do Dracon'a Malfoy'a, kiedy ten znajduje się w śpiączce, powodowała u niej wielką radość. To wydawało jej się urocze.
- Może masz rację... - Hermiona zamyśliła się na moment, a potem spojrzała podejrzliwie na brunetkę. Widziała, że ta pomyślała sobie coś dziwnego. I zaśmiała się, kojarząc wszystkie fakty. Chwilę później pacnęła ją lekko w czoło i ze śmiechem wróciła do pracy.
            Tego dnia, zanim skończyła zmianę w klinice, pojawiła się raz jeszcze w pokoju chorego. I westchnęła już któryś raz, spoglądając na łóżko. Mężczyzna cały czas leżał w tej samej pozycji, wciąż miał zamknięte oczy. I wyraz jego twarzy nie uległ zmianie. Może jedynie brwi i czoło lekko się rozluźniło, wcześniej napięte pod wpływem palącego bólu. Podeszła bliżej łóżka i nachyliła się lekko.
            Twarz mężczyzny powoli nabierała zdrowszych kolorów, już nie przypominała białej kartki papieru. Blizny zaczynały się przy uchu, a kończyły na policzku, tuż przy oku. Skóra wydawała się nieco gładsza w miejscu rany dzięki specyfikom, jakimi to potraktowała. Jednak blizna była sporej wielkości i prezentowała się niezbyt ładnie. Ogólne wrażenie było bardzo nieprzyjemne. Sine usta nabierały z każdym dniem cieplejszego odcienia. Wszystko wyglądało tak, jakby lada chwila miał się obudzić. Jakby położył się spać wieczorem i miał się obudzić następnego dnia rano. Jednak dni mijały, a on wciąż się nie budził. Minęły trzy tygodnie odkąd wylądował w klinice. Każdego dnia Hermiona miała nadzieję, że blondyn wstanie z łóżka i powie jakiś okropny tekst, zupełnie w jego stylu. Nic takiego się nie działo.
            Mimowolnie odgarnęła dłonią jasny kosmyk włosów, który zawędrował gdzieś w okolice powieki. Przesunęła palce wzdłuż policzka i westchnęła cichutko, poruszona intymnością tej chwili. Szkoda tylko, że mężczyzna był całkowicie nieświadomy. Przełożyła dłoń na jego czoło. Miał ewidentną gorączkę, więc złapała za różdżkę i rzuciła zaklęcie, które powinno ją zbić. Poprawiła poduszkę pod głową blondyna i przykryła lepiej pościelą. Odsunęła się trochę i uśmiechnęła delikatnie.
- A niech to...- szepnęła, nie wierząc w to, co robi. Przysunęła krzesło bliżej łóżka i usiadła na nim niepewnie. Zaraz potem położyła dłonie na kolanie i rozejrzała się po pomieszczeniu. Zupełnie jakby szukała tematu do rozmowy. A przecież nie musiała, ponieważ on i tak jej nie odpowie. - Wkurzasz mnie, Malfoy. - warknęła bardziej do siebie, niż do niego. A potem uśmiechnęła się ciepło. - Z tobą to nigdy nic nie wiadomo... A mnie mówiłeś, że zawsze się w coś wpakuję. Niby jesteś tak cwany, a patrz gdzie wylądowałeś! Na dodatek razem ze mną! Trudno, musimy jakoś znieść swoje towarzystwo. Od teraz będę tutaj częstszym gościem. A to dlatego, że nie chcesz się obudzić. Ale z ciebie egoista! Powinieneś się wstydzić!- wyrzuciła z siebie, a chwilę potem parsknęła śmiechem. Właśnie najzwyczajniej w świecie dała naganę nieprzytomnej osobie. I to Malfoy'owi.
            Spędziła w towarzystwie blondyna jeszcze dwie godziny, wciąż opowiadając jak wyglądają ostatnie dni. Nie zauważyła nawet, kiedy ten czas zleciał. I szczerze, nie obchodziło jej to. Wreszcie odnalazła osobę, która jej wysłuchała. Co prawda nie z własnej woli, ale mogła się wygadać i poczuła niesamowitą ulgę. W ramach podziękowań zostawiła na szafce krótki liścik. Napisała, że mu dziękuje i chętnie to powtórzy. Pomyślała, że może się obudzi...
            Wychodząc ze szpitala natknęła się na Harry'ego. Widocznie na nią czekał. Gdyby wiedziała to wcześniej, na pewno zeszłaby zaraz po skończeniu pracy. Brunet jednak nie wydawał się być na nią zły.
- Co tutaj robisz? - zapytała lekarka, pocierając zmarznięte ręce. Bądź co bądź, wielkimi krokami zbliżała się zima i pogoda robiła się naprawdę nieprzyjemna. Ruszyli wolnym krokiem w stronę pobliskiego parku.
- Odpoczywam. Pogadamy, Miona? - młody czarodziej uśmiechnął się smętnie, a zaraz potem wyjął ciepłe, wełniane rękawiczki z kieszeni kurtki i wcisnął w dłonie szatynki. Ta tylko skinęła głową z wdzięcznością i szybko je założyła.
- Coś się stało?
- Nie, nic nowego. Chciałem raczej się upewnić czy u ciebie wszystko w porządku - Potter z zastanowieniem podrapał się po brodzie. Brązowooka zmierzyła go wzrokiem i wzruszyła lekko ramionami. Właściwie nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- Nie wiem o co pytasz, Harry - odpowiedziała, poprawiając zsuwający się pasek torebki. Wokół nich zapadał zmrok, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. W okolicy z każdą minutą robiło się coraz ciszej.
- Ostatnio jesteś przygnębiona.- stwierdził brunet, obserwując uważnie przyjaciółkę.
- Odezwał się! - zaśmiała się Hermiona. Doskonale wiedziała, że i on nie jest ostatnio zbytnio szczęśliwy. Wydawał się przemęczony.
- Daj spokój, Miona - uśmiechnął się delikatnie.
- To praca - odpowiedziała ciemnowłosa. Złapała pod ramię przyjaciela i od razu zrobiło jej się cieplej. On zareagował cichym, serdecznym śmiechem. Lubili swoje towarzystwo, rzadko mieli okazję porozmawiać tylko we dwoje i nacieszyć się sobą.
- Chodzi o Malfoy'a? - zapytał zielonooki, skręcając w boczną uliczkę. Słyszał od Ginny, że Granger głowi się nad metodą leczenia młodego mężczyzny. Myślał, że da sobie spokój, ale Hermiona potrafiła być uparta.
- Tak. Martwi mnie jego stan. Nie obudził się jeszcze, a czas nas goni. Nie chcę używać tego beznadziejnego zaklęcia!
- Mówisz o "Contra Legem"? - zapytał w szoku. Szatynka w milczeniu skinęła głową, a on jedynie ją przytulił. To zaklęcie pozostawiało po sobie paskudne znamię i efekty uboczne. Żaden szanujący się magomedyk nigdy, w całej swojej karierze go nie użyje. I wszyscy, którzy znali Hermionę, wiedzieli, że nie mogłaby tego zrobić.
- Obudzi się. Na pewno. - szepnęła brązowooka, z całą nadzieją jaka jej pozostała. 
 
 
 
***
Mam szczerą nadzieję, że się Wam podoba :)

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrafisz stworzyć klimat tak, że na prawdę miło się czyta. Podoba mi sie bardzo ten rozdział, taki pełen uczuć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm. Chyba KTOŚ już powiedział niektóre rzeczy za mnie. :< Ale dodam od siebie że to słodkie jak ona się o niego troszczy. :D Naprawdę baardzo fajny rozdział. Jestem ciekawa o co chodzi z tym zaklęciem. Wyjaśnisz w końcu proszę tą zagadkę? No chyba że już to zrobiłaś a ja ominęłam ten fakt. :< Jeśli tak to przepraszam. :( A no i tego. Następny rozdział poproszę jak najszybciej. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje opowiadanie jest cudowne. Przeczytałam wszystkie Twoje rozdziały na raz i mam nadzieję, że szybko dodasz kolejne.

    OdpowiedzUsuń