Szok. Czysty, bolesny wręcz szok.
Ogromny, palący od wewnątrz i rozwierający oczy tak, aż pojawiają się w nich
łzy. Odbierający dech w piersiach. Duszący.
Zwątpienie w swoje możliwości. I smutek, powodujący mocne ukłucia prosto
w serce, raz za razem. Niczym małe szpilki wbijane jedna za drugą. Tak się czuła Hermiona, kiedy w dniu przybycia Malfoy'a,
musiała wykonać diagnozujące zaklęcie. Pozwoliło jej to stwierdzić liczne
obrażenia. Młody mężczyzna był wyraźnie oparzony wzdłuż lewej części ciała.
Rany sięgały twarzy, szyi, ręki i pleców. Ponadto zapadł on w śpiączkę i jego
życie stało pod jednym wielkim znakiem zapytania. Lekarka wiedziała, że musi
się postarać. Kwestia oparzeń została rozwiązana bardzo szybko, silnie
zaszkodziły ogólnemu zdrowiu pacjenta, jednak kilka zaklęć pozwoliło
przyspieszyć proces gojenia. Większym zmartwieniem wydawało się pozbycie się
ich. Rany były rozległe i głębokie, nie była pewna czy zdoła się pozbyć
brzydkich blizn, gdy miejsca się zagoją. To niemal graniczyło z cudem. Jednak
myśl, która towarzyszyła za każdym razem wizycie w sali, skutecznie napędzała
szatynkę do poszukiwań nowych rozwiązań. Nie mogła i nie chciała pozwolić, aby
blondyn do końca życia borykał się z problemami z powodu oparzeń na twarzy.
Twarz młodzieńca była jego przepustką do normalności. Wiedziała o tym, zawsze
tak było. To, że Dracon był tak szaleńczo przystojny otwierało przed nim wiele
drzwi. A rany w takim miejscu skutecznie mogły je zamknąć. Nie miała pojęcia
skąd wzięły się takie obrażenia i nie wiedziała, czy chce wiedzieć. Jeśli zaś
chodziło o śpiączkę... Brązowooka wiedziała, że to kwestia czasu czy jasnowłosy
się obudzi, czy nie. Nie zamierzała w to ingerować, póki co.
Jedyne, co bardzo ją odrzucało to
znak. Znak, który znajdował się na bladej skórze stalowookiego i pomimo silnych
oparzeń, było go widać. Na jasnej, pomarszczonej teraz skórze ręki można było
dostrzec mroczny znak. Czaszka i wąż owinięty wokół niej wywoływał bardzo
niemiłe wspomnienia w ciemnowłosej. Powstrzymywała się całą siłą woli, ale i
tak nie potrafiła oderwać wzroku od tego miejsca. Za każdym razem bardzo
starannie wypowiadała zaklęcie zasklepiające rany, aby pozbyć się go. To nic
nie dawało, wręcz przeciwnie. Im więcej środków stosowała, im więcej eliksirów
wlewała w gardło mężczyzny, tym bardziej widoczny stawał się tatuaż. Któregoś
dnia postanowiła. Tego dnia spędziła w bibliotece sześć godzin, poszukując
informacji jak się tego pozbyć. I nie zamierzała pytać nikogo o zgodę. Nie
podobało jej się, że coś takiego znajduje się na jego ciele, zwłaszcza, że
wojna skończyła się już kilka lat temu. Nikt nie chciał być pamiętany jako
poplecznik Voldemorta. Miała szczerą nadzieję, że Draco też nie. Nic nie
wspomniała Lucjuszowi Malfoy'owi, gdy ten odwiedził syna. Poinformowała go
jedynie o tym, co zdiagnozowała, a on nie wydawał się zainteresowany całą
resztą.
Wypadał dziesiąty listopada, pogoda
była wyjątkowo deszczowa. Ostatnio często lało, a słońce nawet na moment nie
chciało pokazać się na niebie. Ciemne chmury nieustannie towarzyszyły kroplom
deszczu. To powodowało bardzo niefajne nastroje u większości ludzi. Hermionie
się to udzielało. Zwłaszcza, gdy zajmowała się opieką nad Malfoy'em. Nie
wspominając o Ginny, która stała się absolutnie nie do zniesienia. Ciąża wcale
nie dodawała jej uroku, wręcz przeciwnie. Harry był przerażony do tego stopnia,
że któregoś dnia zwyczajnie schował się na kilka dni w mugolskim hotelu. Jego
narzeczonej nie przyszło do głowy go tam szukać, więc miał chwilę, aby odpocząć
i uspokoić zszargane nerwy.
Hermiona wydawała się być
przygnębiona. Cały humor uleciał, gdy dowiedziała się, że stan pacjenta ulega
pogorszeniu. Im dłużej pozostawał w śpiączce, niczego nieświadomy, tym większe
istniało prawdopodobieństwo, że jego mózg zostanie poważnie uszkodzony. Martwił
ją jego stan, w końcu była jego medyczką. Powinna wymyślić sposób, aby go
uzdrowić. Znała jedno zaklęcie, które mogłoby wyrwać go ze snu, ale było bardzo
skomplikowane i miało mnóstwo efektów ubocznych. Wolała z niego nie korzystać,
dopóki nie musiała.
Szła właśnie do sali, w której leżał
blondyn. Regularnie zaglądała do niego. Każdego dnia odwiedzała salę cztery
razy. Dobiegała pora trzeciej wizyty, więc swoje kroki kierowała w tamtym
kierunku, co jakiś czas się rozglądając i witając współpracowników. Kiedy
weszła do środka, zastała ją cisza. Cisza, która towarzyszyła każdej wizycie w
tym pomieszczeniu. Szafki, na których zazwyczaj bliscy zostawiają kwiaty i
podarunki z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia, stały tak samo puste, jak
pierwszego dnia pobytu. To powodowało u niej jeszcze podlejszy nastrój. Rzuciła
szybkie zaklęcie diagnozujące, a potem zajęła się oparzeniami. Chwilę później
złapała za kartę pacjenta i uzupełniła ją. Nie wiedzieć czemu, zaraz po tym,
złapała krzesło stojące pod oknem i przysunęła je do łóżka. Zaczęła przyglądać
się jasnowłosemu. Jego rany były już w całkiem dobrym stanie. Skóra praktycznie
była zagojona, ale blizny pozostawiały wiele do życzenia. Westchnęła ciężko,
przymykając powieki.
- Musisz się
obudzić, Draco - mruknęła, choć wiedziała, że ten jej nie usłyszy. - Musisz.-
złapała jego dłoń z desperacją i zawziętością wypisaną na twarzy. Nie miała już
żadnych pomysłów. Wszystkie wykorzystała. Bolało ją, że nie wie co zrobić, że
nie wie jak wybudzić go ze snu. - Jeśli niedługo się nie obudzisz, może stać ci
się prawdziwa krzywda... - westchnęła głośno, łapiąc się za głowę. Pomimo
wszystkiego, co kiedykolwiek jej zrobił, był jej pacjentem, jej podopiecznym.
Odpowiadała za jego stan zdrowia, i z całych sił pragnęła, aby wreszcie
nastąpił przełom. Nie mogła pozwolić, aby uszczerbek na zdrowiu był trwały. -
Proszę, obudź się.
Ciemnowłosa
zamilkła na chwilę, a potem zerwała się z krzesła. Ze złością cisnęła je na
poprzednie miejsce. Jak mogła siedzieć tu i rozmawiać ze śpiącym mężczyzną,
zamiast próbować odnaleźć sposób? Była wściekła. A on uparcie nie chciał się
obudzić. To doprowadzało ją do szewskiej pasji.
- Obudź się
wreszcie, ty cholerny egoisto! - wrzasnęła na mężczyznę, zirytowana do granic
możliwości. Odgarnęła ciemne kosmyki z twarzy i zerknęła raz jeszcze na łóżko,
a potem z hukiem wyszła z sali. Poszła do recepcji, gdzie miała nadzieję
znaleźć Azalię. I była tam, znudzona. Siedziała na obrotowym krześle i żuła
gumę, w międzyczasie podrzucając ołówek.
- Miona, hej
- mruknęła do przyjaciółki, nie przerywając zajęcia. Zielonooka wiedziała, że
Hermiona ma ostatnio kiepski humor. Wiedziała też z czego to wynikało i w pełni
ją rozumiała. Na jej miejscu też nie wykorzystałaby zaklęcia, które mogłoby
wybudzić mężczyznę ze śpiączki.
- Nie wiem
już co mam robić!- uniosła się brązowooka. Usiadła z westchnieniem na ladzie i
spojrzała na koleżankę. Ta uśmiechnęła się smutno.
- Miona,
powinnaś jeszcze poczekać. Może obudzi się lada dzień.
- Ale ja już
wariuję! Zaczęłam do niego nawet mówić. Czuję, że czas mi ucieka! - parsknęła
szatynka, przyglądając się ścianie. Ołówek upadł na białą posadzkę, a brunetka
spojrzała badawczo na przyjaciółkę. Przyjrzała jej się w konsternacji.
- Gadasz do
niego?
- J-ja... -
zarumieniła się Hermiona, nie wierząc jak głupio to zabrzmiało. - Nie wiem
czemu to zrobiłam!
- Mionka,
podobno to pomaga przy tego typu przypadkach. To wcale nie jest taki zły
pomysł!- ucieszyła się Azalia. Uśmiechnęła się ciepło do brązowookiej, widząc
jej zawstydzenie. Słyszała o przypadkach, kiedy to ludzie budzili się pod
wpływem czyjegoś towarzystwa.- Może on nie chce wstać, bo nigdy go nikt nie
odwiedza!
- Posłuchaj
siebie, jak to brzmi! - szatynka z dnia na dzień była coraz bardziej
zrozpaczona. Jak pomóc komuś, kto nie chce się wybudzić ze śpiączki? Naprawdę
ma zacząć do niego więcej mówić? A może to pomoże? Sama już nie wiedziała co
myśleć, ani co zrobić.
- Spróbuj, co
ci szkodzi - Azalia wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się bardzo szeroko. Na
wszystko reagowała z ogromnym entuzjazmem. A myśl, że jej przyjaciółka mówi do
Dracon'a Malfoy'a, kiedy ten znajduje się w śpiączce, powodowała u niej wielką
radość. To wydawało jej się urocze.
- Może masz
rację... - Hermiona zamyśliła się na moment, a potem spojrzała podejrzliwie na
brunetkę. Widziała, że ta pomyślała sobie coś dziwnego. I zaśmiała się,
kojarząc wszystkie fakty. Chwilę później pacnęła ją lekko w czoło i ze śmiechem
wróciła do pracy.
Tego dnia, zanim skończyła zmianę w
klinice, pojawiła się raz jeszcze w pokoju chorego. I westchnęła już któryś
raz, spoglądając na łóżko. Mężczyzna cały czas leżał w tej samej pozycji, wciąż
miał zamknięte oczy. I wyraz jego twarzy nie uległ zmianie. Może jedynie brwi i
czoło lekko się rozluźniło, wcześniej napięte pod wpływem palącego bólu.
Podeszła bliżej łóżka i nachyliła się lekko.
Twarz mężczyzny powoli nabierała
zdrowszych kolorów, już nie przypominała białej kartki papieru. Blizny
zaczynały się przy uchu, a kończyły na policzku, tuż przy oku. Skóra wydawała
się nieco gładsza w miejscu rany dzięki specyfikom, jakimi to potraktowała.
Jednak blizna była sporej wielkości i prezentowała się niezbyt ładnie. Ogólne
wrażenie było bardzo nieprzyjemne. Sine usta nabierały z każdym dniem
cieplejszego odcienia. Wszystko wyglądało tak, jakby lada chwila miał się
obudzić. Jakby położył się spać wieczorem i miał się obudzić następnego dnia
rano. Jednak dni mijały, a on wciąż się nie budził. Minęły trzy tygodnie odkąd
wylądował w klinice. Każdego dnia Hermiona miała nadzieję, że blondyn wstanie z
łóżka i powie jakiś okropny tekst, zupełnie w jego stylu. Nic takiego się nie
działo.
Mimowolnie odgarnęła dłonią jasny kosmyk
włosów, który zawędrował gdzieś w okolice powieki. Przesunęła palce wzdłuż
policzka i westchnęła cichutko, poruszona intymnością tej chwili. Szkoda tylko,
że mężczyzna był całkowicie nieświadomy. Przełożyła dłoń na jego czoło. Miał
ewidentną gorączkę, więc złapała za różdżkę i rzuciła zaklęcie, które powinno
ją zbić. Poprawiła poduszkę pod głową blondyna i przykryła lepiej pościelą.
Odsunęła się trochę i uśmiechnęła delikatnie.
- A niech
to...- szepnęła, nie wierząc w to, co robi. Przysunęła krzesło bliżej łóżka i
usiadła na nim niepewnie. Zaraz potem położyła dłonie na kolanie i rozejrzała
się po pomieszczeniu. Zupełnie jakby szukała tematu do rozmowy. A przecież nie
musiała, ponieważ on i tak jej nie odpowie. - Wkurzasz mnie, Malfoy. - warknęła
bardziej do siebie, niż do niego. A potem uśmiechnęła się ciepło. - Z tobą to
nigdy nic nie wiadomo... A mnie mówiłeś, że zawsze się w coś wpakuję. Niby
jesteś tak cwany, a patrz gdzie wylądowałeś! Na dodatek razem ze mną! Trudno,
musimy jakoś znieść swoje towarzystwo. Od teraz będę tutaj częstszym gościem. A
to dlatego, że nie chcesz się obudzić. Ale z ciebie egoista! Powinieneś się
wstydzić!- wyrzuciła z siebie, a chwilę potem parsknęła śmiechem. Właśnie
najzwyczajniej w świecie dała naganę nieprzytomnej osobie. I to Malfoy'owi.
Spędziła w towarzystwie blondyna
jeszcze dwie godziny, wciąż opowiadając jak wyglądają ostatnie dni. Nie
zauważyła nawet, kiedy ten czas zleciał. I szczerze, nie obchodziło jej to.
Wreszcie odnalazła osobę, która jej wysłuchała. Co prawda nie z własnej woli,
ale mogła się wygadać i poczuła niesamowitą ulgę. W ramach podziękowań
zostawiła na szafce krótki liścik. Napisała, że mu dziękuje i chętnie to powtórzy.
Pomyślała, że może się obudzi...
Wychodząc ze szpitala natknęła się
na Harry'ego. Widocznie na nią czekał. Gdyby wiedziała to wcześniej, na pewno
zeszłaby zaraz po skończeniu pracy. Brunet jednak nie wydawał się być na nią
zły.
- Co tutaj
robisz? - zapytała lekarka, pocierając zmarznięte ręce. Bądź co bądź, wielkimi
krokami zbliżała się zima i pogoda robiła się naprawdę nieprzyjemna. Ruszyli
wolnym krokiem w stronę pobliskiego parku.
- Odpoczywam.
Pogadamy, Miona? - młody czarodziej uśmiechnął się smętnie, a zaraz potem wyjął
ciepłe, wełniane rękawiczki z kieszeni kurtki i wcisnął w dłonie szatynki. Ta
tylko skinęła głową z wdzięcznością i szybko je założyła.
- Coś się
stało?
- Nie, nic
nowego. Chciałem raczej się upewnić czy u ciebie wszystko w porządku - Potter z
zastanowieniem podrapał się po brodzie. Brązowooka zmierzyła go wzrokiem i
wzruszyła lekko ramionami. Właściwie nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- Nie wiem o
co pytasz, Harry - odpowiedziała, poprawiając zsuwający się pasek torebki. Wokół
nich zapadał zmrok, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. W okolicy z
każdą minutą robiło się coraz ciszej.
- Ostatnio
jesteś przygnębiona.- stwierdził brunet, obserwując uważnie przyjaciółkę.
- Odezwał
się! - zaśmiała się Hermiona. Doskonale wiedziała, że i on nie jest ostatnio
zbytnio szczęśliwy. Wydawał się przemęczony.
- Daj spokój,
Miona - uśmiechnął się delikatnie.
- To praca -
odpowiedziała ciemnowłosa. Złapała pod ramię przyjaciela i od razu zrobiło jej
się cieplej. On zareagował cichym, serdecznym śmiechem. Lubili swoje
towarzystwo, rzadko mieli okazję porozmawiać tylko we dwoje i nacieszyć się
sobą.
- Chodzi o
Malfoy'a? - zapytał zielonooki, skręcając w boczną uliczkę. Słyszał od Ginny,
że Granger głowi się nad metodą leczenia młodego mężczyzny. Myślał, że da sobie
spokój, ale Hermiona potrafiła być uparta.
- Tak. Martwi
mnie jego stan. Nie obudził się jeszcze, a czas nas goni. Nie chcę używać tego
beznadziejnego zaklęcia!
- Mówisz o "Contra
Legem"? - zapytał w szoku. Szatynka w milczeniu skinęła głową, a on
jedynie ją przytulił. To zaklęcie pozostawiało po sobie paskudne znamię i
efekty uboczne. Żaden szanujący się magomedyk nigdy, w całej swojej karierze go
nie użyje. I wszyscy, którzy znali Hermionę, wiedzieli, że nie mogłaby tego
zrobić.
- Obudzi się.
Na pewno. - szepnęła brązowooka, z całą nadzieją jaka jej pozostała.
***
Mam szczerą nadzieję, że się Wam podoba :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPotrafisz stworzyć klimat tak, że na prawdę miło się czyta. Podoba mi sie bardzo ten rozdział, taki pełen uczuć.
OdpowiedzUsuńFajny był :D
OdpowiedzUsuńHmm. Chyba KTOŚ już powiedział niektóre rzeczy za mnie. :< Ale dodam od siebie że to słodkie jak ona się o niego troszczy. :D Naprawdę baardzo fajny rozdział. Jestem ciekawa o co chodzi z tym zaklęciem. Wyjaśnisz w końcu proszę tą zagadkę? No chyba że już to zrobiłaś a ja ominęłam ten fakt. :< Jeśli tak to przepraszam. :( A no i tego. Następny rozdział poproszę jak najszybciej. <3
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest cudowne. Przeczytałam wszystkie Twoje rozdziały na raz i mam nadzieję, że szybko dodasz kolejne.
OdpowiedzUsuń