12 października, 2013

7. Im mniej nienawiści, tym więcej zdrowia.





            Czasem życie bardzo lubi płatać figle, a to nasuwa całą gamę przeróżnych pytań. Dlaczego tak się dzieje? Czym zasłużyliśmy? A może Mojry popełniły paskudną pomyłkę, nieznośny błąd? Może splątały przypadkiem nici życia? Hermionę prześladowała masa pytań dotyczących Darco. Zastanawiała się, dlaczego od nieudanej próby zamążpójścia, non stop napotykała go na swej drodze. Dlaczego tak nagle pojawił się w jej życiu, już nie tak bardzo szkodliwy jak niegdyś? Co się wydarzyło, że wszystko tak diametralnie uległo zmianie? Jak to w ogóle możliwe, że on przestał być taki brutalny i nieuprzejmy? Odkąd wylądował w tym jasnym, szpitalnym pomieszczeniu, nawiedzało ją wiele refleksji. Przez cały ten czas zastanawiała się nad jego losem. To było dla niej coś nowego, coś dziwnego. Nigdy wcześniej nie przyznałaby się do tego, ale towarzystwo jasnowłosego, pomimo że nieprzytomnego, w jakiś pokręcony sposób ją uspokajało. Działało na nią wręcz kojąco. I za nic nie chciała dopuścić do siebie myśli, co się stanie, gdy on się obudzi. I wszystko wróci do normy…
            Myśl, że nie będzie dłużej mogła się przed nim otwierać, zwyczajnie ją paraliżowała. Każdego dnia, od momentu pierwszej rozmowy, przychodziła do tej sali i opowiadała mu o sobie. Codziennie spędzała tu wiele czasu, usiłując samą siebie usprawiedliwić. Głównie przed sobą. Wstydziła się tej niewielkiej słabości. Azalia widząc stan, w jakim znajdowała się przyjaciółka, w ogóle nie komentowała jej zachowania. Zdawała sobie sprawę, że młoda lekarka tego właśnie potrzebuje. Zauważyła też, że dzięki rozmowom z blondynem, stawała się nieco lżejsza, radośniejsza. I nie zamierzała tego przerywać tak długo, dopóki dostrzegała poprawę u swojej najbliższej przyjaciółki.
            Szatynka tego dnia czuła się bardzo dobrze. Wstała z łóżka prawą nogą, los okazywał się dla niej łaskawy na każdym kroku. Za oknem świeciło słońce, na niebie nie można było dostrzec żadnej, nawet najmniejszej chmury. Z drzew bez ustanku sypały się kolorowe liście. Trawa nieco zbledła, ale promienie słońca przyjemnie ocieplały jej barwę. Hermiona czuła się cudownie, co zdecydowanie przekładało się na jej wygląd. Jej brązowe, bujne włosy układały się w delikatne fale i opadały na ramiona. W dużych, ciepłych oczach można było spostrzec radosne iskierki. Iskierki, które wcześniej wydawały się gdzieś zaniknąć. Na jej opalonej twarzy malował się lekki półuśmiech, którego nic nie było w stanie zetrzeć. Kiedy tylko zaszła do pracy, powitały ją uprzejme uśmiechy i miłe komplementy. Nieco zaskoczona skierowała się natychmiastowo do pokoju młodego Malfoy’a. Nie chciała zwlekać. Czuła, że to może być wyjątkowy dzień, pełny pozytywnych wrażeń. Drzwi pomieszczenia były uchylone, a wewnątrz zobaczyła pewną kobietę. Wyglądała na bardzo wyniosłą i poważną, pomimo młodego wieku. Miała bardzo ciemne włosy, spięte w koka na czubku głowy. Kilka pasm wydostało się z niego i zwisały wokół pięknej twarzy, zawijając się delikatnie. Bystre, jednak zimne, zielone oczy spoglądały na lekarkę z wyższością. Hermiona zarumieniła się nieco, wyraźnie zakłopotana.
            - Dzień dobry – przywitała się grzecznie, poprawiając kosmyk włosów, który opadł jej na twarz. Uśmiechnęła się niepewnie i podeszła bliżej łóżka. Wyjęła różdżkę, aby zbadać mężczyznę, a po chwili rzuciła odpowiednie zaklęcie.
- Witam – odparła lodowatym głosem brunetka. Zmierzyła zimnym wzrokiem medyczkę i zadarła wyżej brodę. – Kiedy on się obudzi? – warknęła.
- To zależy tylko od pacjenta – mruknęła Granger. Zerknęła jeszcze raz na poważny wyraz twarzy tej kobiety i westchnęła cichutko. Całe powietrze, które nagromadziło się w niej pod wpływem oceniającego spojrzenia, uszło z niej. Uśmiechnęła się ponownie, czując niemałą ulgę.
- Jak to od pacjenta? To pani jest magomedykiem!- zirytowała się ciemnowłosa. Na jej twarz wkradła się złość, właściwie nie wiadomo czym wywołana. Hermiona złapała za kartę pacjenta i zaczęła ją uzupełniać, niezbyt przejmując się emocjami kobiety.
- I jako jego magomedyk, zadecydowałam o środkach leczenia – odparła całkowicie nieporuszona brązowooka. Nie wiedziała kim jest ta czarownica, ale nie wydawała jej się interesującą osobą. I nie chciała jej poznawać.
- Pani chyba sobie kpi! Nic pani nie robi!- krzyknęła nieznajoma. Z jej oczu ciskały błyskawice, a zielone oczy, wcześniej spokojne i zimne, teraz przywodziły na myśl istny huragan.
- Proszę nie krzyczeć. A najlepiej wyjść. Pora odwiedzin zaczyna się o piętnastej. Chyba zna się pani na zegarku?
- Wypraszam sobie takie traktowanie!- pisnęła brunetka, mierząc wściekłym spojrzeniem lekarkę. Ta jedynie uniosła lewy kącik ust w górę i wskazała otwartą dłonią drzwi. Kiedy ciemnowłosa nie uzyskała odpowiedzi, prychnęła głośno i ze złością opuściła pomieszczenie. Hermiona momentalnie się rozluźniła. W jej towarzystwie czuła się maksymalnie spięta. Napięty kark dał o sobie znać w momencie, gdy nachyliła się nad twarzą blondyna. Wklepała maść w jego policzek i odgarnęła jasne kosmyki z jego buzi. Westchnęła głośno.
- Obudź się, Draco – szepnęła do jego ucha, teraz zakrytego jasnymi włosami. Przez moment się zawahała, ale jednak pogładziła palcami delikatną skórę jego policzka. Zarumieniła się lekko, zawstydzona, gdy zdała sobie sprawę z tego co robi. Nie powinna, przecież to Malfoy. Spłoszona i zawstydzona do granic możliwości, stanęła na równe nogi i szybkim krokiem wyszła z pokoju. Dzisiaj czekał ją dyżur na oddziale nagłych wypadków i nie mogła sobie pozwolić nawet na chwilę spóźnienia. Miała masę pracy.
            Dzień był wyczerpujący i owocny w rozwiązane sprawy. Odwiedziły ją bliźniaczki, które w ataku wściekłości przeklęły siebie wzajemnie. Jedna z nich wylądowała w klinice z różowymi kropkami na ciele, a druga z rogiem na czole. Jakiś mężczyzna próbował nauczyć się zaawansowanej sztuki transmutacji i nie potrafił odczarować swojej kończyny. Jego noga zamieniła się w naprawdę brzydki nos wielkości mugolskiego samochodu. Jakaś starsza pani uznała, że pożytecznym okażą się trzy kolejne pary rąk. Nie przewidziała jedynie, że nie będzie potrafiła zapanować nad nimi wszystkimi. Hermiona myślała, że nic już tego dnia jej nie zaskoczy.
            Z wielką ulgą zrobiła sobie przerwę na lunch, w drodze do kawiarenki odnajdując przyjaciółkę. Chwyciła ją za ramię i nim się obejrzały, już były na miejscu. Zajęły siedzenia przy zwyczajowym stoliku, a przed nimi pojawiły się ulubione potrawy.
- Padam z nóg, Miona!
- Ja też. Ale lubię spędzać czas w nagłych wypadkach. To jest kosmos, jacy ludzie tam przychodzą!- szatynka zaśmiała się na wspomnienie dwóch sióstr. Dzięki temu, że działo się tak wiele, dzień mijał o wiele szybciej niż zwykle. Mogła sobie jedynie wyobrażać co by było, gdyby nie wypchany po brzegi czas. Zapewne odchodziłaby od zmysłów, usiłując wymyślić sposób na pozbycie się blizn Dracona.
- No, w recepcji dzieje się jeszcze więcej!- pisnęła rozentuzjazmowana brunetka. Jej włosy zatrzęsły się, gdy z ogromnym uśmiechem na twarzy pomachała głową. Wypiła szklankę wody jednym haustem, a naczynie napełniło się na nowo. – Odwiedził mnie Blaise!
- I nic nie mówisz? – zapytała ze śmiechem lekarka. Do tej pory pamiętała jak przyjaciółka przeżywa każde spotkanie z mężczyzną. Coraz częściej wydawało jej się, że wie o kogo chodzi. W końcu znała Zabini’ego. Był przystojny, i był sportowcem. Wszystko się zgadzało.
- Nie było kiedy. Jesteś totalnie zalatana!- odparła zielonooka.- Ale nie martw się, będziesz miała okazję go poznać, bo… Zaprosił nas na kolację!
Hermiona otworzyła szerzej oczy, a na jej twarz wypłynął jeszcze szerszy uśmiech. Nie spodziewała się, że jej koleżanka wreszcie pozna kogoś kulturalnego. Wiecznie trafiała na same szuje i chamów. Nigdy nie udało jej się spotkać kogoś zainteresowanego czymś więcej niż tylko seksem.
- Świetnie! Kiedy?
- W piątek, Miona, w piątek. Zaplanował cały wieczór. Nie mogę się doczekać!- zielone oczy zabłyszczały radośnie, gdy z entuzjazmem klasnęła w dłonie. Widać było, że energia roznosi ją od wewnątrz, ewidentnie była niesamowicie podekscytowana. I Hermionie się to podobało. Z dnia na dzień mogła zaobserwować jak jej najlepsza przyjaciółka rozkwita i pięknieje. I bardzo ją to cieszyło. Radość, która każdego dnia pojawiała się na twarzy Azalii, tylko dawała jej wiarę w mężczyzn, w miłość i szczęście.
- A wiesz dokąd pójdziemy?
- No właśnie, on nie pisnął nawet słówka. To ma być jakaś niespodzianka. - zamyśliła się ciemnowłosa, zupełnie ignorując lekarkę. Jej intensywnie zielone oczy zaszły jakby mgłą, i już nie było z nią żadnego kontaktu. Widząc to, szatynka ulotniła się. Swoje kroki skierowała do sali, w której leżał blondyn. Miała niewiele pracy, w związku z tym postanowiła spożytkować czas, siedząc przy nim. Zanim jednak tam poszła, wzięła ze sobą księgę. Znalazła ją kilka dni wcześniej w bibliotece miejskiej i miała nadzieję znaleźć tam odpowiedź, jak pozbyć się znaku.
            Tatuaż przyprawiał ją o nieprzyjemne dreszcze i zimne ciarki na plecach. Nie chciała na niego patrzeć. Znak przypominał jej jak wiele zła wyrządził Voldemort, a najgorsze, że Malfoy'owie go w tym wspierali. Nawet po tylu latach nie mogła zapomnieć o okrucieństwie i bólu, jaki sprawili innym poplecznicy Czarnego Pana. Mimowolnie jej spojrzenie powędrowało na własną rękę. Napis, który się tam znajdował przyprawiał ją o mdłości. Wiele razy próbowała zniwelować jego widoczność czy pozbyć się go, jednak nie potrafiła. Musiałaby poświęcić całą swoją moc magiczną, aby to zakryć. Pamiętała jakby to było wczoraj. Bellatrix z ogromną uciechą wyryła ten napis na przegubie jej ręki. Ból był nie do opisania. Młody arystokrata, o którego teraz tak dbała, był tam wtedy. I obserwował wszystko, wcale nie próbując pomóc. Tym dla niego była, niewartą szlamą. Nic nie znaczącym, brudnym ścierwem. Tak wiele razy dawał jej to odczuć, tak dużo czasu poświęcił, aby poczuła się niczym. Mieszał ją z błotem, a później pozwolił, aby ten napis przyozdobił jej młode, delikatne, kobiece ciało do końca życia. Palcami lekko przesunęła po bliźnie i uśmiechnęła się smutno. To było tak dawno temu, a mimo wszystko wspomnienie tego wciąż ją prześladowało. Bywały noce, gdy wciąż raz po razie, śniło jej się to i nie mogła o tym zapomnieć w żaden sposób.
            Wchodząc do sali, szybko przykryła rękawem szaty brzydki napis. Przysunęła krzesło bliżej łóżka i usiadła. Zanim jednak ulokowała się wygodnie, przyjrzała się jasnowłosemu. Wyglądał znacznie lepiej niż wcześniej. Jego skóra nabrała zdrowszego koloru, a rany się wygoiły już całkowicie. Teraz należało być cierpliwym, i kto wie...
            Hermiona szybko odpłynęła, zagłębiając się w treść lektury. Czytała na głos, mając nadzieję, że w ten sposób obudzi Malfoy'a. Księga była gruba i obszerna w informacje, jednak na dobrą sprawę były to oczywistości, i w żaden sposób nie pomogło to kobiecie. Wszystko, co przeczytała na temat znamion, wiedziała już wcześniej. Jej zapał nieco opadł, kiedy czytała już ostatnią stronę, a nie odnalazła wciąż żadnej przydatnej informacji. Zerknęła raz jeszcze na nieprzytomnego mężczyznę i westchnęła głośno. Tak bardzo pragnęła, aby wreszcie się podniósł. Zwłaszcza, że Lucjusz Malfoy zaczynał się niecierpliwić. Zagroził nawet, że powiadomi odpowiednie służby, jeśli Draco się nie wybudzi w najbliższym terminie. Chciała uniknąć za wszelką cenę nieprzyjemności, jakie mógłby jej zaserwować ojciec pacjenta, ale nie mogła nic poradzić na jego śpiączkę.
            Contra legem było bardzo skomplikowaną formułą i wiązało się z całą gamą nieprzewidzianych konsekwencji. Niewiele o tym mówiono, ponieważ jedynie szaleńcy się na to porwali. Legenda, którą znają wszyscy magomedycy głosi, że sam Merlin wypróbował tego zaklęcia na swoim bratanku. Miał on wypadek i trwał w śpiączce ponad pół roku. O wiele za długo, by nie pozostawiło to po sobie żadnych śladów. Niestety, zaklęcie okazało się zgubne. Nie dość, że Merlin utracił na stałe całą swoją magiczną moc, był to urok nieodwracalny w skutkach. Kaleb, jego bratanek wybudził się ze śpiączki, ale nie radził sobie sam w żadnej dziedzinie życia. Nie mógł swobodnie się poruszać, miał problemy z mową, a co gorsza stał się zwyczajnie przygłupi. Zaklęcie sprawiło, że ze zdrowego, pełnego sił, wigoru i życia młodego chłopaka, stał się życiowym nieudacznikiem, na dodatek ułomnym i nieświadomym tego, co się dzieje wokół niego. Z czasem kompletnie oszalał. Natomiast Merlin umarł, zaraz po tym jak wykonał ten czar, ponieważ jak się okazało... Żadna istota magiczna nie może żyć bez magii. Od tamtego czasu nikt nie chciał spróbować tego zaklęcia na własnej skórze. I Hermiona także nie zamierzała się przekonać o jego wpływie. Dlatego cierpliwie czekała, aż arystokrata samodzielnie się wybudzi z tego letargu.
            Odłożyła książkę na półkę, a potem machnęła różdżką, sprawdzając stan pacjenta. Wszystkie wskaźniki pozostawały w miejscu, nic się nie zmieniło od tygodnia. Mimo wszystko ogólny stan Draco był o niebo lepszy. I nawet tyle ją cieszyło. Dostrzegała znaczną poprawę.
- No, Draco... Na dzisiaj już koniec odwiedzin. Ale jutro przyjdę. Może mi powiesz, dlaczego ta kobieta była taka zdenerwowana... - uśmiechnęła się pod nosem. Stała jeszcze przez moment przy łóżku, a potem poprawiła poduszkę blondyna i ze spokojem opuściła pomieszczenie. Na dzisiaj miała już dosyć kliniki. 






 *** 



I jak? Podoba się? Mam nadzieję, że tak. Odkąd wróciłam staram się żeby rozdziały były raczej przyjemne dla oka i nie aż tak krótkie. Dziękuję za wszystkie komentarze, te długie, krótkie. Cieszę się, że w ogóle znalazły się osoby, które chcą to komentować. A jest to dla mnie dodatkowa motywacja. Dziękuję raz jeszcze!  :))






7 komentarzy:

  1. "Im mniej nienawiści, tym więcej zdrowia." Dokładnie tak :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne :D Ale niech się w końcu obudzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Mam nadzieję, że Draco w końcu się obudzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby tak dalej, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam zaległości :)
    Ja tam wiem, że Draco się wybudzi. Bardziej zastanawia mnie co mu się stało i kim jest ta kobieta. Mam też wrażenie, że jeśli Hermiona usunie mroczny znak z jego ręki, może mieć problemy - w końcu zrobiłaby to bez jego zgody.
    Jest ciekawie i czekam na jeszcze :)
    Dziękuję, że mnie poinformowałaś. Mogłabym prosić, abyś nadal to robiła ? :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego Draco miałby się nie wybudzić, to jest pytanie :D
      Co mu się dokładnie stało wyjaśni się w następnej części :)) Wszystko już gotowe, napisane, tylko czeka, aby opublikować.

      I tak, oczywiście, mogę Cię informować :))

      Usuń