Pomimo małego zainteresowania, zapraszam na kolejny epizod :)
Szczęśliwego Nowego Roku, misie!
Szczęśliwego Nowego Roku, misie!
***
Wieczór był chłodny, na skórze dało
się odczuć odchodzące powoli lato. Park o tej godzinie wydawał się być ciemnym
i ponurym miejscem. Jednak nie dla Hermiony. Uwielbiała spacerować nocą,
zwłaszcza tutaj. Dróżka prowadząca przez zieloną trawę, okalające ją płotki i
latarnie rzucające delikatną poświatę na chodnik miały swój urok. Nieco dalej
znajdowała się piękna fontanna, a za zakrętem ładne, magiczne jezioro.
Szatynka poczuła na swoim ciele
gęsią skórkę, wywołaną zimnem tego wieczoru. Potarła z zastanowieniem ramiona i
dłonie, chcąc się nieco ogrzać. A kiedy zawiał wiatr, pociągnęła cicho nosem.
Ciemne włosy były spięte w niedbały kok na czubku głowy, kilka pasm wydostało
się z niego i swobodnie zwisało tuż przy jej twarzy. Pod brązowymi, teraz
smutnymi oczami wyraźnie odznaczały się sińce, a na spierzchniętych wargach
można było dostrzec liczne ranki. Owinięta za dużym swetrem przypominała
sierotę, a nie dorosłą, zaradną kobietę. Była taka zmęczona…
- Miona, co
się dzieje?- usłyszała zatroskany głos za plecami, a zaraz potem poczuła jak
ciepłe ramiona ją obejmują. Wzdrygnęła się, ale po chwili wtuliła się w ciało z
największą ufnością i po prostu się rozpłakała. Wszelkie zawory, które
wcześniej trzymały każdą jej emocję puściły. Jej ciało zatrzęsło się w niemym
szlochu, a dłonie chwyciły za koszulę przed nią i zacisnęły palce. Niczym
szpony. Dokładnie tak, jak chwyta się tonący ostatniej deski ratunku, z tą samą
desperacją. Duże dłonie ze spokojem i uczuciem gładziły jej głowę, próbując
ukoić. Harry szeptał jej uspokajające słowa do ucha i jedyne, czego w tym
momencie pragnął, to żeby przyjaciółka się uśmiechnęła. Nie chciał przyglądać
się bezczynnie jak cierpi. Ostatnie przejścia i miesiące odcisnęły na niej
pewne znamię i nie tylko on je dostrzegał. Wiedział, że jest niesamowicie
wyczerpana. Praca na największych obrotach, wspieranie Ginny w jej humorach,
opieka nad Malfoy’em i cała ta chora sytuacja z Ronem. Każdy potrzebowałby
solidnego odpoczynku. Jednak Granger była zbyt uparta. Poprowadził ją do najbliższej
ławki i usiadł tuż obok drobnej kobiety. Pozwolił jej wylać wszystkie smutki i
żale tymi gorzkimi łzami. Potrzebowała tego. Kiedy się uspokoiła, jej duże,
brązowe oczy skierowały się na jego zmartwioną twarz.
-
Przepraszam, Harry – mruknęła cicho, ściskając swoje palce. Tak bardzo nie
chciała przysparzać mu zmartwień i trosk. Musiał dbać o swoją rodzinę, musiał
się nimi zająć. Niedługo miała urodzić się maleńka istotka, która zmieni ich
całe życie. James, jej chrześniak, miał przyjść na świat dokładnie miesiąc po
ślubie jej przyjaciół. Data ceremonii została wyznaczona na dwudziestegoósmego
grudnia. Dzień zawarcia przez tych dwoje małżeństwa zbliżał się wielkimi
krokami i każdy przyjaciel był zniecierpliwiony.
- Miona, za
co ty mnie przepraszasz? Co się dzieje? – zapytał odsuwając się nieco od
szatynki. Ta milczała przez chwilę, a potem westchnęła.
- Zawracam ci
głowę swoimi problemami – odparła niepewnie. Wzruszyła ramionami, kiedy
dostrzegła niedowierzające spojrzenie Potter’a.
- Czy ty
zwariowałaś? Przyjaźnimy się tak długo! – parsknął, nie mogąc powstrzymać
złości. – Mów, co się z tobą dzieje!
- Nie wiem,
Harry. Jestem taka zmęczona… - powiedziała cicho, spoglądając w dwa tunele o
kolorze avady. Uśmiechnęła się smutno do przyjaciela.
- Potrzebujesz
urlopu!- poderwał się z ławki, wbijając w nią swoje zatroskane, ciepłe oczy.
- To nie
tylko to, Harry – dodała po chwili ciszy, gdy brunet usiadł z powrotem na
ławce.
- Coś w
pracy?
- Umm… Nie,
nie… Wszystko w porządku – zaprzeczyła szybko. Zbyt szybko i zbyt żarliwie.
Młody czarodziej spojrzał na nią podejrzliwie.- Nie chcę tam wracać. - wyznała po chwili wahania.
- Merlinie… Miona, o co chodzi?- Harry był w
szoku. Nigdy nie usłyszał od Hermiony czegoś takiego. Ona, pani perfekcyjna, z całą swoją upartością, pracowitością i
zawziętością, nie chciała iść do pracy.
- Wyleczyłam
Malfoy’a. – oznajmiła, a w zielonych oczach błysnęła duma. – Nie licząc
Mroczego Znaku, ale przecież to nie ja powinnam się tym zajmować… On mnie
pocałował!- wyrzuciła z siebie, a jej ciepłych oczach zalśniły srebrzyste łzy.
Ciemna czupryna zatrzęsła się w szoku, a zielone oczy przypominały teraz
wielkością spodki filiżanek. Po chwili kąciki pełnych ust uniosły się w górę, a
z gardła wydobył się cichy, dobrotliwy śmiech.
- Miona… Czy
ty płaczesz, bo Malfoy cię pocałował? – parsknął z niedowierzaniem. Hermiona
zrobiła się czerwona na twarzy z powodu tak niedorzecznego pomysłu. Przecież to
nie pocałunek był powodem jej łez. Trzepnęła lekko zielonookiego w ramię, a na
jej twarz uśmiech sam wypłynął. – Aż tak kiepsko całuje?
- Możemy o
tym nie rozmawiać? – zaczęła się śmiać, a w jej oczach pojawiły się iskierki
rozbawienia.
- To powiesz
mi, o co dokładnie chodzi? – odpowiedział jej pytaniem. Zmierzył ją
przeszywającym spojrzeniem i poczekał, aż uśmiech rozbawienia zniknie z jej
twarzy.
- Chyba go
polubiłam – stwierdziła jedynie.
- Miona, i to
jest twój problem? Polubiłaś tego gada?
- Harry, jak
ty nic nie rozumiesz! – pacnęła się dłonią w czoło.
- Wytłumacz
mi!
- Lubię jego
obecność w moim dniu – odpowiedziała w zamyśleniu. Nigdy nie spodziewałaby się,
że mogłaby powiedzieć coś podobnego o tym aroganckim ślizgonie.- Przyzwyczaiłam
się do niego, wiesz? Ale nie to jest najgorsze. On wszystko pamięta.
Przypomniało mu się dosłownie wszystko i już więcej nie będę mogła spędzać przy
nim czasu. Niedługo zostanie wypisany z kliniki i wszystko wróci do normy. Znów
będę… Znów jestem dla niego nic nie wartą szlamą, Harry. – Potter skrzywił się
na ostatnie zdanie przyjaciółki.
- Miona… Jak
cię traktował, kiedy miał tylko częściową pamięć?
- Był chyba…
Całkiem miły. – uśmiechnęła się ciepło do swoich wspomnień. Czasem, kiedy
jeszcze nie pamiętał, siedziała przy nim i trochę rozmawiali. Prowadzili
normalne, zwyczajne rozmowy. I żadne z nich nie obrażało siebie nawzajem.
- A przecież
wiedział wtedy, kim jest. Wciąż miał te same cechy charakteru, wiedział o swoim
pochodzeniu, o statusie społecznym. – zastanowił się i zerknął na szatynkę. Jej
brwi były zmarszczone w geście głębokiej konsternacji.
- Sama nie
wiem, Harry… Po tym pocałunku… Znów mnie tak nazwał – uśmiechnęła się smutno do
mężczyzny. Ten zacisnął wargi w złości i prychnął.
- Zapluty
gumochłon – skomentował zachowanie blondyna. Hermiona zaśmiała się, słysząc to
dziecinne określenie.- Wszystkie twoje zmartwienia mają z nim związek?
- Nie, nie…
Jestem zmęczona strasznie, i chyba nawet chora – odpowiedziała smętnie. Potarła
zimne dłonie o siebie w nadziei na odrobinę ciepła.
- Weź sobie
wolne do czasu naszego ślubu. Zaraz i tak są święta, przyda ci się. –
zaproponował, przyglądając się jej uważnie. A kiedy nie usłyszał słowa
sprzeciwu, w jego głowie zapalił się pewien pomysł. Tego dnia osobiście
odstawił młodą kobietę do jej mieszkania i poczekał aż zaśnie, a własnoręcznie
napisał list do Dyrektora Kliniki z prośbą o urlop do końca roku. Wysłał go tej
samej nocy i zniknął w oparach dymu z kominka.
O poranku została wybudzona ze snu
krzykami najbliższych przyjaciół. Z zaskoczeniem zauważyła, że w jej sypialni
znajduje się przyszłe małżeństwo i wykłócają się o jakąś sukienkę. Kiedy
zobaczyli, że magomedyczka już nie śpi, uśmiechnęli się podejrzanie radośnie.
Obok ich stóp dostrzegła własny, drewniany kufer wypakowany po brzegi jakimiś
rzeczami. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, postawili ją na równe nogi tuż
przy kufrze i wcisnęli w jej drobne dłonie świstoklik. Nie miała nawet czasu,
aby zapytać co jest grane. Kilka sekund później razem z kufrem wylądowała w
domku przy piaszczystej plaży na Malediwach.
Z niedowierzaniem przyglądała się
drewnianemu pomieszczeniu, w którym się pojawiła. Pod bosymi stopami czuła
przyjemnie ciepłe drewno, naprzeciwko niej znajdowały się drzwi na taras,
otwarte na oścież. Taras prowadził bezpośrednio na plażę i widok błękitnego,
niemal turkusowego morza. Na moment zaparło jej dech w piersiach, a świadomość
tego, co zrobili dla niej przyjaciele sprawiła, że w jej orzechowych oczach
zaszkliły się łzy. Wyszła na taras, aby się rozejrzeć. Gorące powietrze owiało
jej bladą twarz, a wiatr rozwiał gęste włosy. Uśmiech sam wykwitł na jej
zmęczonej twarzy. Odetchnęła kilka razy i sama nie wiedząc czemu, zapiszczała.
Wnętrze domu okazało się przepiękne,
lekkie i przytulne. Najbardziej podobał jej się salon, gdzie białe firany
powiewały w rytm wiatru, a wiklinowe krzesła przywodziły na myśl wakacje. W
samym centrum pokoju znajdował się niski stolik, a naprzeciwko niego kominek, który
nadawał całemu pomieszczeniu uroku. Salon łączył się z przestrzenną kuchnią,
która była utrzymana w turkusach i czerwieni. Nie wiedziała, skąd para znała to
miejsce, ale czuła się cudownie w tym małym, piętrowym domku. Jednak pierwsze
co zrobiła, tuż po obejrzeniu wnętrza to przebranie się w zwiewną sukienkę,
związanie włosów w kok i wybiegnięcie z dzikim okrzykiem radości na piasek.
Hermiona nie wiedziała dlaczego, ale nagle poczuła się szczęśliwa i wszelkie
chęci do życia powróciły. Cały stres i problemy, które wcześniej ją
przytłaczały, w tym momencie po prostu odeszły w siną dal. Biegła po jasnym,
ogrzanym promieniami słońca piasku i miała wrażenie, że świat raduje się wraz z
nią. Czuła powiew ciepłego powietrza na twarzy, gdy tak pędziła po złotej powierzchni
w stronę morza. Jego błękit zdawał się oślepiać, a kiedy jej bosa stopa
zetknęła się z wodą, ze śmiechem wbiegła głębiej. Przez moment wirowała w
sukience pośród turkusowych fal, a następnie skierowała swoje kroki na piasek
mieniący się w promieniach słońca. Z radością rzuciła się na niego i
obserwowała, jak przesypuje się on między palcami. Wiedziała już wtedy, że
zakochała się po uszy w tym miejscu.
Nie dziwię się reakcji Hermiony. Cała rozmowa z Harrym pokazała, jak bardzo jest wyczerpana i potrzebuje odpoczynku, zwłaszcza od szpitala i Dracona. Ten urlop bardzo jej się przyda. Na pewno będzie jej łatwiej, kiedy już wróci. Pytanie tylko, co z tym czasem zrobi Malfoy. Bo nie uwierzę, że ten czas, kiedy się nim opiekowała, nie zrobił na nim wrażenia, ani że jej nie polubił jeszcze kiedy nic nie pamiętał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Anna.
/releve-moi/
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział. Jak widać przyjaciele są potrzebni w życiu. :D
OdpowiedzUsuńO mamo.. Nie jest łatwo napisać coś sensownego po przeczytaniu jedenastu rozdziałów, mając kompletny mętlik w głowie. Okej... Może zacznę od tego, że jestem po prostu zachwycona ^^ Znalazłam tego bloga zupełnie przypadkiem i zaczęłam czytać tak sobie, ale z każdą linijką coraz bardziej się wciągnęłam i nijak nie mogłam się oderwać. Strasznie mi się podoba, dosłownie wszystko. Akcja z Ronaldem, niedoszły ślub i jego zdrady. Szczerze mówiąc, intrygują mnie jego słowa, że Miona jeszcze będzie jego. Ciekawa jestem, czy może nadal będzie się starał, wbrew jej woli czy odpuści na rzecz prostszych panienek takich jak te trzy w czasie ich bycia razem. Uwielbiam czytać jak Malfoy i Miona ze sobą grają, bo chyba tak można to nazwać. Raz coś na kształt uprzejmości, potem znowu 'szlama'... Uwielbiam to. Trochę współczuje Hermionie, też by mnie to wszystko zmęczyło. Ale dobrze, że ma przynajmniej przyjaciół, u których może szukać pomocy ^^ Nie jestem znawczynią, ale dla mnie masz bardzo przyjemni styl pisania, bo czyta się szybko i bardzo wciąga. Błędów ani literówek nie widziałam, więc albo nie było, albo wciągnęłam się tak bardzo, że nie widziałam :) W każdym razie, naprawdę świetna historia. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że rozdział jakby krótszy niż zwykle.. i szczerze, poprzedni bardziej mi się podobał mimo, że Malfoy zachował się bardzo nietaktownie i szczeniacko. Hermiona z pewnością bardzo się uspokoi na tych wakacjach - mnie samej by się takie przydały :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
DiaMent.
Jakie wakacje? :o Romansować z Malfoyem, a nie wakacje! :D
OdpowiedzUsuń