12 stycznia, 2014

12. Miłość, która jest go­towa na­wet od­dać życie, nie zginie.

Sporo opisu, jeszcze więcej miłości :)) Miłej lektury!



***




            Leżała właśnie na złotym piasku, delektując się ostatnimi chwilami na wyspie. Już nie mogła się doczekać, aby wrócić do domu, gdzie wyściska swoich przyjaciół i podziękuje im za tak wspaniały czas. Nie spodziewała się jak ten okres szybko jej upłynie na urlopie i ani się obejrzała, a już nadszedł czas świąt i ślubu dwójki przyjaciół. Wszystkie zmartwienia, jakie miała uciekły tuż po zjawieniu się na wyspie. Sama już nie pamiętała czym tak naprawdę była tak bardzo zmęczona i dlaczego znalazła się w takim stanie wtedy przy Harry’m. Święta postanowiła mimo wszystko spędzić w samotności na wyspie, aby cieszyć się do samego końca urlopem. Jej powrót wyznaczony był na datę ślubu Ginny Weasley i Potter’a, ale przyjaciele nie mieli jej za złe, że spędziła święta osobno. Tęsknili za nią, lecz wiedzieli, że zasługuje na odpoczynek. I Hermiona w pełni z niego skorzystała. Obok niej leżał ciemnowłosy czarodziej, a kiedy na niego zerknęła, ten uśmiechnął się zawadiacko. Doskonale wiedziała, że ich krótki, wakacyjny romans dobiega końca, ale wcale nie było jej tego żal. Dariusa poznała w pierwszym tygodniu wyjazdu i szybko się zaprzyjaźnili. Sami nie wiedzieli jak, ale któregoś dnia wylądowali razem w łóżku i nie potrafili się powstrzymać. Oboje przyjechali samotnie wypocząć, jednak najlepiej odpoczywało im się we własnym towarzystwie. Uciekali od problemów szarej codzienności i to sprawiło, że się spotkali.

- Dzisiaj się deportujesz?- zapytał z miłym dla ucha akcentem. Uśmiechnęła się ciepło do niego i skinęła głową. Jej włosy rozsypały się w podmuchu wiatru, teraz jaśniejsze o ton niż przed wakacjami. – Szybko minęły te trzy tygodnie, prawda?

- Niesamowicie – przytaknęła, obracając opaloną twarz do słońca. – Nie mogę uwierzyć, że tak się broniłam przed urlopem. – Darius zaśmiał się melodyjnie na wyznanie koleżanki. Wiedzieli już trochę o sobie i doskonale ją rozumiał. Sam nie chciał wyjeżdżać na wakacje, zmusili go do tego przyjaciele, zupełnie jak ją.

-  Warto było – uśmiechnął się szeroko i rozłożył swoje umięśnione ramiona na piasku. Hermiona spojrzała na niego raz jeszcze, po czym przekręciła się na brzuch. Słońce przyjemnie grzało jej ciało. Nawet nie zauważyła, w której chwili usnęła.



Stalowe tęczówki uważnie wodziły za nią wzrokiem. W tych dwóch lodowych tunelach odnalazła uczucia, jakich nigdy nie spodziewała się tam ujrzeć. Lekki, ironiczny uśmiech przyozdobił bladą twarz, a jasne kosmyki opadły na jego zmarszczone czoło. Zimna dłoń zetknęła się z ciepłymi palcami szatynki. Dreszcze uderzyły w nią ze zdwojoną mocą, kiedy dostrzegła w jego spojrzeniu coś bardzo głębokiego i bardzo rzadkiego.

- Zostań – poprosił. W jego głosie nie było nawet nutki rozkazu, natomiast czaiło się w nim coś niemal ciepłego. Coś, co przyjemnie owiało jej serce i wpuściło tam odrobinę nadziei. Uśmiech sam wypłynął na jej twarz, gdy poczuła jak zwinne palce gładzą skórę na jej dłoni.

- To ty odchodzisz – wypowiedziały za nią jej własne usta. Czuła się jakby to ona wypowiedziała słowa, ale zupełnie nad tym nie panowała. Nie miała wpływu na to, co mówi. Srebrne oczy przecięła błyskawica irytacji.

- Czy ty nic nie rozumiesz?!- wrzask złości przeciął panującą wokół ciszę. Hermiona skuliła się w sobie, słysząc tę negatywną emocję. – Muszę!

- Draco…

Jego jasne włosy powoli stawały się dłuższe i proste, stalowe oczy zmieniły wyraz, a usta stały się wąskie i zaciśnięte w poziomą kreskę. Przed nią nie stał już młody Malfoy, a Lucjusz. Lucjusz, w którego oczach można było dostrzec błysk nienawiści i obrzydzenia.

            - Durna szlama – warknął starszy mężczyzna i pchnął ją swoją ciężką, metalową laską. – Zginął z twojego powodu!- krzyknął.



             - Hermiona, obudź się! – melodyjny, przyjemny głos wyrwał ją z tego dziwnego snu. W panice zerwała się do pozycji siedzącej. Szok malował się na jej twarzy. – Miałaś zły sen?- zapytał Darius. Odpowiedziała mu cisza. Granger nie wiedziała. Nie wiedziała czy to był zły sen, w ogóle nie mogła zrozumieć dlaczego śnił jej się Malfoy. Na dodatek w takiej sytuacji. Sen był dziwny, a myśl o ciepłym spojrzeniu blondyna wydała jej się jednocześnie absurdalna i miła. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce, kiedy zdała sobie sprawę, że pierwsza część snu była dla niej przyjemna.

- To był dziwny sen – mruknęła w odpowiedzi. Poprawiła niesforne włosy, opadające pod wpływem wiatru na twarz i uśmiechnęła się niemrawo. – Muszę wracać, Darius.
- Wiem, wiem. I tak to przeciągamy – podrapał się po głowie wyraźnie zakłopotany. Szatynka zaczęła zbierać swoje rzeczy i kiedy wrzuciła je do torebki, pochyliła się i złożyła delikatny pocałunek na jego gładkim policzku. Pogładził ją po twarzy i pomachał, gdy już odchodziła w kierunku domku.

            Kobieta westchnęła głośno, spoglądając na spakowany kufer. Nie była pewna czy chce wracać do domu. I to chyba bolało ją najbardziej, urlop zdążył zaszczepić w niej ziarenko niepewności. Chciała jedynie być szczęśliwa. Dlaczego nie mogła odnaleźć szczęścia w Londynie? Spojrzała na zegarek. Do ślubu zostały jedynie dwie godziny i nie powinna już nawet o minutę przeciągać swojego powrotu. Musiała się przygotować, a jako druhna powinna być znacznie wcześniej. Tęsknym spojrzeniem omiotła salon i widok za oknem, po czym złapała za kufer i zniknęła z cichym pyknięciem. Pojawiła się w kuchni swojego mieszkania i z westchnieniem przywitała się z dawnym widokiem. Uśmiechnęła się na moment, gdy uświadomiła sobie, że tęskniła za swoim mieszkaniem. Tak dawno tutaj nie była. Rozejrzała się i postanowiła… Czas przygotowania zacząć.

            Godzinę później była gotowa, aby deportować się wprost do panny młodej. Miała nadzieję, że nie przesadziła ze swoim wyglądem. Ginny musiała tego dnia wyglądać najpiękniej na świecie. Hermiona miała na sobie jasną, kremową sukienkę sięgającą do połowy uda. Delikatnie opinała drobne ciało, dekolt wycięty w literę V doskonale eksponował jej biust, natomiast odkryte ramiona prezentowały się bardzo kusząco. Jej opalone ciało idealnie kontrastowało z jasnym kolorem sukienki. Na stopy wsunęła średniej wysokości obcasy w kolorze beżowym. W dłoni trzymała czarną kopertówkę, do której włożyła różdżkę. Na ciemnym nadgarstku swobodnie zwisała złota bransoletka, którą dostała od Azalii. Włosy ułożyła w delikatnie spływające falę. Niezbyt wyzywający, wręcz delikatny makijaż dopełnił całości. Na opalonej twarzy nie było widać śladu zmęczenia sprzed miesiąca. Uśmiechnęła się radośnie do swojego odbicia w lustrze.

- Miłej zabawy – szepnęła do siebie i okręciła się wokół własnej osi, znikając. Pojawiła się w Norze, a dokładniej w pokoju Ginny, która teraz stała w miejscu i przyglądała jej się z niedowierzaniem.

- Merlinie… Wyglądasz przepięknie!- krzyknęła Granger na widok rudej w sukni ślubnej. Mimo ciąży wyglądała naprawdę ładnie i promieniowała radością, od razu było po niej widać, że jest szczęśliwa. Szatynka bez wahania przytuliła się do przyjaciółki i ucałowała jej zaróżowione policzki.

-  Miona, ty wyglądasz cudownie!- pisnęła nagle rudowłosa, ściskając mocno lekarkę.- Tak się stęskniłam! Nawet sobie nie wyobrażasz!

- Ja też tęskniłam! Tak się cieszę, że cię widzę!- uśmiechnęła się szeroko, a jej czekoladowe oczy zabłyszczały radośnie. Chwilę porozmawiały o wakacjach młodej lekarki, a zaraz potem zajęły się przygotowaniem panny młodej do ceremonii. Po Ginny widać było, że bardzo się stresuje, jednak pomimo to w jej oczach malowało się wszechogarniające ciepło i bezgraniczna miłość. Harry miał szczęście, że trafił na taką osobę. Na osobę, która byłaby w stanie poświęcić swoje własne życie dla tej drugiej połówki, zresztą z wzajemnością. Hermiona obserwując ich miłość nie mogła reagować inaczej niż radością, choć momentami czuła ukłucia zazdrości. Cieszyła się szczęściem tej dwójki, ale zazdrościła im, że odnaleźli siebie wzajemnie tak wcześnie. Ona nie miała takiej okazji. Jednak ich miłość wydawała jej się idealna, nieskazitelna. Każdy gest młodej Weasley’ówny przepełniony był czułością i troską. W każdym jej spojrzeniu można było dostrzec ogrom ciepła, chwilami niemal przytłaczający. Na jej twarzy zwykle pojawiał się uśmiech, gdy jej oczy spotykały się z zielonymi oczami przyszłego małżonka. Nie potrafiła ukryć wszystkich uczuć, jakie ją przepełniały za każdym razem, kiedy jego dłonie napotykały jej jasną skórę. Gdy gładziła swój ciężarny brzuch, na jej twarzy widać było jedynie szeroki, szczery uśmiech. Miłość sprawiała, że z dnia na dzień stawała się piękniejsza.

            Hermiona zeszła na dół, aby zorientować się na jakim etapie przygotowania stanęły. Kiedy jej stopy zetknęły się z posadzką na parterze, usłyszała niedowierzające westchnienie ze swojej lewej strony. To Ron z szokiem wymalowanym na twarzy uważnie śledził każdy ruch jej ciała. Szatynka skinęła mu głową w geście przywitania i nie czekając na nic, wyszła z Nory. Na polu, które zewsząd otaczało dom państwa Weasley znajdowała się ogromna, lewitująca altanka. Była zrobiona z białego drewna, a fikuśne ornamenty dodawały jej wiele wdzięku. Do jej wnętrza prowadziły niewielkie, jasne schodki, a wokół niej rozsypane na niebie były białe róże. Kiedy wspięła się po schodach, znalazła się na ogromnym parkiecie, otoczonym okrągłymi stoliczkami. W powietrzu unosił się złoty brokat, który z zetknięciu ze skórą opływał całe ciało, a później się przesuwał. Przy każdym stoliczku znajdowały się cztery krzesła, a nad jego powierzchnią unosił się płomień, który oświetlał jego pobliże. Nad głową lewitowały tysiące białych, błyszczących róż. Hermionie na moment zaparło dech w piersi. To wszystko było takie piękne. Zeszła z powrotem na trawę, a tam z ogromnym ciepłem przywitała ją rodzina Weasley. Nawet nie zauważyła, kiedy nadszedł ten moment.

            Na ślubie pojawiła się masa czarodziei. Nawet sam minister magii zaszczycił ich swoją obecnością. Harry nie chciał rozgłosu, ale pomimo to jego prośba nie została wysłuchana. Na weselu pojawiło się więcej nieznajomych niż jego bliskich i sam nie mógł się nadziwić, dlaczego tak jest. Uratował czarodziejski świat, ale nie sam, a pomimo wszelkich starań z jego ślubu zrobiło się zbiegowisko. Pojawili się reporterzy, pojawili się urzędnicy, jego pracownicy, znajomi rodziny rudej, przyjaciele i nie tylko. Najbardziej zdziwił go widok pewnego blondyna z długonogą partnerką o chłodnej karnacji. Nie wiedział, co młody arystokrata tu robił, ale nie miał czasu nikogo zapytać.


            Kiedy znaleźli się pośrodku parkietu, stojąc twarzą w twarz, nie mógł powstrzymać łzy, która zebrała się w kąciku jego oka. Przyszedł czas, aby ślubować wierność i miłość aż do śmierci. Harry nigdy nie czuł się tak niesamowicie, jak w tej chwili. Niczego na świecie nie pragnął tak bardzo, jak mieć jedynie dla siebie tę rudowłosą istotę. W jego głowie uparcie krążyła myśl o dziecku, które niedługo przyjdzie na świat, a w jego żyłach będzie płynęła jego potterowska krew. Wyjął różdżkę w momencie, w którym zrobiła to jego przyszła małżonka. Za jej plecami dostrzegł uśmiechającą się, opaloną Hermionę. Jej zgrabna dłoń znajdowała się na ramieniu Ginny. Natomiast na swoim barku czuł ciężar dłoni Rona. Wiedział, że wybór świadka był nietrafiony, ale nie miało to dla niego aż takiego znaczenia. Tego dnia rudowłosy miał stać się dla niego rodziną, o ile już dawno dla niego nią nie był. Zetknęli czubki drewienek, a pozostałe dłonie spletli w ciasnym, choć delikatnym uścisku. Dwie pary oczu, zielone i niebieskie, zamknęły się. Harry uścisnął mocniej dłoń swojej narzeczonej, a kiedy ta uspokajająco pogładziła skórę jego ręki, westchnął. I w myślach wypowiedzieli formułę, która na wieki miała ich połączyć. Kończąc ją, dodali na głos „Fidelis ad mortem”, a z ich różdżek wypłynęła bladoróżowa poświata, która po chwili zmieniła barwę na intensywną czerwień. Potem rozpłynęła się w białą mgłę i lekko musnęła wszystkich zebranych, uznając ich za świadków tej bezgranicznej miłości. Para uchyliła powieki, aby sekundę później połączyć się w miłosnym pocałunku, oddającym wszelkie uczucia. 






***

I jak się podoba? :))

3 komentarze:

  1. Super rozdział :D Sen Hermiony... wspaniały :) Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że Hermiona odpoczęła. Ten wyjazd był jej bardzo potrzebny. Mam tylko nadzieję, że Ron nie odezwie się słowem. Koleś po prostu mnie wkurza i zaczyna zwracać uwagę na Granger dopiero, kiedy jest zrobiona na bóstwo, a do tego wypoczęta. Ciekawi mnie, kto zaprosił naszego blondyna :)
    Znalazłam tylko taki mały błąd - z tego co wiem, Ginny miała brązowe oczy (był nawet fragment chyba pod koniec Insygnii, że jeden z ich synów wyglądał identycznie jak James Potter).
    Pozdrawiam, Anna.
    /releve-moi/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział naprawdę cudowny! ;)
    Więcej nie napisze, nawet gdybym chciała, bo brakuje mi słów ;)

    OdpowiedzUsuń