Witam po długiej przerwie, życie potrafi nam płatać figlę, więc znów się tutaj pojawiam. Obym na dłużej zagrzała to miejsce. Jak widać, zmieniłam szablon. Mam nadzieję, że da nam to świeży start i porządnego kopa od weny. Trzymam kciuki, żeby mimo przerwy, historia trzymała się "kupy", a wy o mnie nie zapomnieliście!
***
Zabawa trwała w najlepsze już od
kilku godzin. Wszyscy, na czele z Młodą Parą, bawili się wyśmienicie i
zdawałoby się, że nic nie jest w stanie zakłócić ich spokoju. Jednak młodą
magomedyczkę nie każdy element zabawy satysfakcjonował. Wręcz przeciwnie. Jej
brązowe, ciepłe oczy wciąż wędrowały w kierunku pewnego czarodzieja. Nie
widziała go od tygodni, ale gdy tylko zauważyła jego obecność, wspomnienia
powróciły. Bardzo dokładnie pamiętała jego stalowe, zimne jak lód spojrzenie i
gorący niczym ogień pocałunek. Jak mogłaby zapomnieć to, co później powiedział?
Przed oczami nieustannie pojawiał jej się obraz tamtego dnia. Udało jej się go
uzdrowić, jej plan się powiódł, jedynie Mroczny Znak pozostał na jego alabastrowej
skórze, ale to nie należało do jej obowiązków. Według Naczelnej Hermiona
spisała się wspaniale. Była zachwycona jak poprowadziła pacjenta i nie mogła
przestać się entuzjazmować. Nic dziwnego, w końcu jego ojciec był sponsorem
kliniki. Bez jego wkładu w tę placówkę, nie mogłaby ona istnieć. Na samą myśl wyrwało
jej się głośne westchnienie.
Szatynka siedziała od kilkunastu już
minut przy stoliczku przeznaczonym dla świadków i Pary Młodej, i nie mogła
pozbyć się wrażenia, że z każdą chwilą jej humor ulatuje. Nie wiedziała, co się
dzieje. Czy to widok przystojnego arystokraty tak na nią działał? Arystokraty,
który w tym momencie wirował w eleganckim tańcu wraz z zielonooką brunetką.
Hermiona doskonale pamiętała ją z kliniki. Złożyła wizytę, jeszcze wtedy
nieprzytomnemu Malfoy'owi. Zachowała się wtedy absurdalnie, jej głos był pełen
pretensji, a oczy ciskały gromy. Mogła się wcześniej domyślić, że jest to
partnerka Draco. Taki człowiek, jak on, nie mógłby być z nikim innym. Jedynie
zimnej, wyrachowanej i spoglądającej na wszystkich z wyższością kobiecie
udałoby się zadowolić tego mężczyznę. Dałaby sobie przetransmutować rękę pełna
przekonania, że właśnie taka jest ciemnowłosa piękność. Nagle uderzyło ją to,
wokół czego krążą jej myśli. Na jej opalonych policzkach pojawiły się delikatne
rumieńce zażenowania. Z roztargnieniem
potrząsnęła głową, aby odpędzić natrętne myśli. Kolejny raz tego wieczoru cicho
westchnęła, chcąc pozbyć się jakiegoś dziwnego ciężaru, który na nowo zaczął
się gromadzić i jej ciążyć. Nie mogła pozwolić, aby tak udany wypoczynek,
zniszczył jeden wieczór, i to na dodatek tak piękna ceremonia, jak ślub
przyjaciół. Bez zastanowienia chwyciła za kieliszek, stojący tuż obok i wypiła
wino jednym haustem. Tego jej było trzeba. Czegoś, co pozwoliłoby się jej na
nowo rozluźnić. I w tej samej chwili, kiedy miała wyciągnąć dłoń po następny
kieliszek, ktoś chwycił ją za nią. Zupełnie, jakby ta osoba wiedziała, do czego
zmierza Hermiona. Całkowicie zmieszana podniosła wzrok na właściciela
wypielęgnowanej dłoni i zamarła w bezruchu. Zabini spoglądał na nią spod przymrużonych
powiek, a lewy kącik jego ust był delikatnie uniesiony. Jego ciemne włosy w tym
świetle wyglądały na jeszcze ciemniejsze, a w oczach igrały psotne iskierki.
- Czy mogę
prosić? - zapytał, a szczery uśmiech rozpromienił jego przystojną twarz. Na
policzkach brązowowłosej pojawiły się delikatne, różowe plamy. Azalia miała
chyba szczęście, że trafiła na kogoś takiego. Wcześniej Hermiona była
sceptyczna, ale kiedy poznała mężczyznę odrobinę lepiej, nie mogła się oprzeć
wrażeniu, że dla niego czasy szkoły minęły bezpowrotnie. Okazał się ciepłą i
troskliwą osobą, chociaż nigdy by w ten sposób nie pomyślała o byłym ślizgonie.
Przypomniał jej się czas, który wspólnie spędzili w restauracji wybranej przez
niego. Musiała przyznać, że miał gust. Azalia tego dnia wydawała się zarażać
uśmiechem, a w jej zielonych, bystrych oczach można było dostrzec jedynie
bezgraniczne szczęście. Kiedy szatynka przekroczyła próg restauracji, a później
spędziła wspólnie czas z parą, poczuła się wręcz oczarowana nimi. Zachowywali
się jakby nie widzieli poza sobą świata, i życzyła im z całego serca, aby ten stan
nigdy nie minął.
Ciemnowłosy mężczyzna chrząknął, gdy
zauważył, że młoda lekarka odpłynęła myślami gdzieś daleko. Dopiero po chwili
zareagowała. Zawstydzona rzuciła mu przepraszające spojrzenie, ale bez chwili
wahania podniosła się z drewnianego krzesła i złapała za jego dłoń. Poprowadził
ją na parkiet, gdzie nagle zrobiło się jakby więcej miejsca. Melodia była
przyjemna dla ucha i przywodziła na myśl środek lata i wesołe dziecko,
biegające po łące. Mimo wszystko, piosenka była spokojna i wymagała od
partnerów bliskości. Granger rozejrzała się po sali, i dopiero kiedy dostrzegła
Azalię, która uśmiecha się do niej radośnie, pozwoliła Blaise'owi nieco się
przysunąć. Ten jednak nie zamierzał trzymać nawet małego dystansu, który mógłby
zniszczyć i zabawę, i taniec. Przyciągnął do siebie drobne ciało jednym ruchem,
a widząc zszokowane, czekoladowe oczy, jedynie zawadiacko się uśmiechnął. Hermiona
poczuła się dziwnie bezpiecznie w jego umięśnionych, szerokich ramionach i
mimowolnie się rozluźniła. Jego ciemne, niemal czarne oczy przez cały czas się
śmiały.
- Blaise, nie
wiedziałam, że potrafisz też tańczyć - zdziwiła się brązowowłosa. Czy ten mężczyzna
ma w sobie coś, czym jej nie zaskoczy? Był równie skomplikowany jak Malfoy, być
może dlatego się przyjaźnili.
- Potrafię o
wiele więcej - zaśmiał się, obracając kobietę wokół własnej osi i łapiąc ją w
ramiona. Jego śmiech był melodyjny, nieco chrapliwy, ale nie drażnił. Na jej
twarzy pojawił się zarys uśmiechu, a gdy poruszył sugestywnie brwiami, nie
mogła się już powstrzymać. Uśmiech wreszcie sięgnął jej brązowych oczu, w
których pojawiły się iskierki rozbawienia.
- Nie wątpię
w to - odparła, teraz już w pełni rozluźniona.
- Pięknie
wyglądasz - skomentował wygląd młodej lekarki, a ta zarumieniła się i odwróciła
szybko wzrok. - Heeej, co to za unikanie kontaktu wzrokowego? Ktoś musi nauczyć
cię przyjmować komplementy!
- Blaise,
doskonale wiesz z czego to wynika...
- To, że
trafiłaś na Wieprzleja nie powinno wpływać negatywnie na twoją samoocenę. Wręcz
przeciwnie! Nigdy nie pozna kogoś takiego jak ty. - zacmokał ustami w
zastanowieniu. Chwilę później przechylił brązowowłosą do tyłu, delikatnie
podtrzymując jej plecy. Speszyła się, spoglądając w te dwa, czarne tunele.
Mimo, że do perfekcji nauczył się skrywać w nich emocje, dostrzegła tam ciepło.
- Zmieńmy temat!
- Jak się wam
układa? - z nieskrywaną ulgą zapytała Hermiona. Temat rudowłosego mężczyzny
wciąż był dla niej bolesny, chociaż starała się tego nie okazywać. Chciała być
silna. Zrobiła kolejny obrót, dzięki wprawnym ruchom Zabini'ego. Skrzywiła się,
kiedy przed jej oczami mignął obraz Malfoy'a.
- Świetnie! -
ucieszył się jak dziecko.- Chociaż... Dziwnie się zachowywała, kiedy odwiedził
nas Draco - dodał, gładko przechodząc w inny temat i uważnie przyglądając się
reakcji brązowowłosej. Zauważył zmianę w wyrazie jej oczu, jednak tego nie
skomentował.
- Dziwnie? -
zainteresowała się. Nie chciała, aby się zorientował, że naprawdę ją
zaciekawił.- Czekaj, jak to... Odwiedził was?- przystanęła na kilka sekund.
- Na
Salazara! Coś ty pomyślała...- mężczyzna nie mógł powstrzymać głupkowatego
uśmiechu, który sam wpełzł na jego twarz.- Nic z tych rzeczy, to jeszcze nie
jest na tyle poważne! Miałem na myśli, że spędzaliśmy czas u mnie!
- Mogłeś to
inaczej ująć - mruknęła tylko, niczym niezrażona.
- Az chyba go
nie lubi. - stwierdził po chwili milczenia. Muzyka powoli cichła, a zamiast
niej zaczynała rozbrzmiewać szybka, skoczna melodia. Hermiona podziękowała za
taniec i chciała odejść, jednak brunet jej nie pozwolił. Nie czekał na
zaproszenie, tylko pociągnął ją za rękę do stoliczka, aby dokończyć rozmowę. Gdy
tylko usiedli na stole pojawił się dzbanek z wodą. Granger skinęła głową z
wdzięcznością w stronę Blaise'a.
- Dlaczego
tak myślisz? - wróciła do przerwanej rozmowy młoda lekarka. W tle, za głową
sportowca, widziała jak Malfoy rozmawia z Harry'm, i najwyraźniej nieumiejętnie
stara się go wyprowadzić z równowagi.
- Jak tylko
przyszedł, zrobiła się jakaś opryskliwa! Wylała na niego herbatę, i zrobiła to
z premedytacją. Później mi się przyznała i powiedziała, że nie zamierza się
zachowywać inaczej względem niego. - Hermiona mimowolnie zachichotała na samo
wyobrażenie. Widocznie Azalia była zła za to, jak potraktował jej przyjaciółkę.
Nie mogła powstrzymać uśmieszku zadowolenia, który wypłynął na jej twarz. -
Bawi cię to?
- Nie
ukrywam, że tak! - parsknęła perlistym śmiechem szatynka. Mogła przyznać, że
zachowanie zielonookiej było co najmniej dziecinne, ale z wielką uciechą
wysłuchiwała tego, co kobieta wyrabiała podczas wizyty młodego arystokraty. Oczami
wyobraźni widziała jego skrzywioną twarz i lodowate oczy, nieco zmrużone w geście irytacji. Jego blade usta, zaciśnięte w cienką linię i zmarszczone czoło.
Uśmiechnęła się, ale dla mężczyzny, który właśnie się jej przyglądał, to nie
był zwykły gest. Dostrzegł w jej brązowych oczach coś na kształt rozmarzenia. I
wprowadziło go to w stan lekkiego szoku. Nie tego się spodziewał.
- A wiesz
może, co jej odbiło?
- Nie mam
pojęcia - odparła, natychmiast przywołując w myślach ten pocałunek. Czuła w
tamtym momencie jakąś magię, której nigdy nie czuła przy Ronie. To było dziwne
uczucie, które przyjemnie owiało jej serce. Jednak Malfoy pozostawał Malfoy'em.
I właśnie tak się wtedy zachował. Dokładnie jak Malfoy.
- O czym tak
plotkujecie? - znikąd pojawiła się zielonooka bestia, a na jej twarzy gościł
szeroki uśmiech.
- Właśnie! -
przyłączył się Harry, najwyraźniej znudzony towarzystwem blondyna.
-
Prowadziliśmy dyskusję na temat tego, dlaczego czarodzieje na tym weselu są
tacy wścibscy - odparł brunet, z kpiącym uśmiechem. Mimo to, w jego oczach
czaiła się radość.
- Też to
zauważyłeś? - zapytała Azalia, pokazując mu język. Czasem zachowywała się
bardzo niedojrzale, ale to właśnie dlatego miała w sobie tyle uroku. Chociaż niektórym się to mogło nie podobać, zwłaszcza, gdy było się ofiarą jej humorów.
- Miona,
muszę przyznać, że spisałaś się na medal! Malfoy wygląda jak Malfoy! -
pogratulował młodej lekarce zielonooki.
- I tak się
zachowuje! - oburzyła się Azalia.
- Akurat ty
nie powinnaś wytykać innym ich zachowania - parsknął śmiechem Blaise. Brunetka
jedynie trzepnęła go ręką w tył głowy i odeszła tanecznym krokiem w stronę
parkietu. Widać było, że alkohol uderzył jej do głowy.
- Brutalna
istota - skwitował zachowanie swojej dziewczyny, po czym skinął głową dwójce
przyjaciół i ruszył za nią. Parę minut później wirowali w tańcu,myślami zupełnie odgrodzeni od świata.
Pan Młody wyglądał jak najszczęśliwszy
czarodziej żyjący na tej planecie. Patrząc na niego, uśmiech sam malował się na
twarzy. Hermiona dawno nie widziała go tak radosnego, i tak szaleńczo
zakochanego. To chyba myśl o synku wprawiała go w taki stan. Jego żona miała
rodzić lada dzień. Mężczyzna nie mógł doczekać się tego urwisa, który przez
dziewięć miesięcy wystawiał jego cierpliwość na próbę. Zresztą młoda lekarka
również tego wyczekiwała. To był wielki moment w ich życiu. Stali się rodziną, a ta mała istotka miała wszystkiego dopełnić.Ostatni element układanki.
- Jak się
bawisz, Harry? - zapytała Hermiona niedługo później, kiedy stali na trawniku, z daleka od tłumu. Poszukiwali odrobiny ciszy i spokoju, aby odetchnąć.
- Warto -
jego twarz pojaśniała od radosnego uśmiechu.
- "Warto"
co? - zdziwiła się szatynka.
- Warto kochać,
Miona. - odparł cicho, ale pewnie. Chwilę później zniknął w tłumie gości, chcąc
odnaleźć swoją własną Panią Potter. Dawną Ginny Weasley.
Dla Hermiony ten dzień był udany, ale dla jej przyjaciół to było spełnienie marzeń. Nie mogła uwierzyć jak te kilka lat od skończenia Hogwartu prędko minęło. Każdy zaczął własne, dorosłe życie. Cieszyła się jak dziecko, gdy spoglądała na przyjaciół i śmiało mogła stwierdzić, że Harry miał rację. Warto kochać, warto ryzykować i warto walczyć o najbliższych. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale to właśnie dzięki temu wszystko zyskuje na wartości. Wesele było niesamowite, małżeństwo cieszyło się tym wydarzeniem do ostatniego gościa, a nawet i później. Do białego rana tańczyli w altance i delektowali się swoim towarzystwem.
Nawet obecność Malfoy'a nie
zniszczyła nikomu wieczoru. Wszyscy bawili się świetnie, on sam również. Choć
głos w jego głowie wciąż powtarzał, że czegoś mu brakowało. Natarczywy sukinsyn
nie dawał mu spokoju do rana, aż w końcu się poddał i zrezygnował ze snu. Nie
wiedział czego mu zabrakło w tym wieczorze. Może wypił za mało alkoholu? Może
Astoria nie zachowywała się tak, jakby tego sobie życzył? Prawdopodobnie nie.
Najpewniej brakowało mu ciepłego spojrzenia brązowych oczu, które dodawało mu otuchy w
najgorszych momentach w klinice. Brakowało mu nieśmiałego uśmiechu i
rozbieganego wzroku, a nawet tych nieznośnych rumieńców. Astoria nie posiadała żadnej z tych cech, nie miała w
sobie nic życzliwego i nic ciepłego. Nie wiedziała co to współczucie i nie
poznała takich uczuć jak wstyd. Była zupełnie inna od osoby, której brak tego
dnia odczuł. Pomimo, że ona się tam znajdowała. Wyglądała pięknie, wydawała się zarażać ludzi szczęściem. Jednak młoda lekarka tego dnia była
dla niego nieosiągalna i poczuł się źle, gdy serwowała swój radosny
uśmiech innym osobom, ale go pominęła. Jakieś dziwne poczucie
niesprawiedliwości nie chciało go opuścić tej nocy. I to wzbudzało w nim ogromny gniew.
Hej :) Czytałam tego bloga dawno temu i żałowałam, gdy został zawieszony i nic już nie wrzucałaś. Ale ostatnio dałaś znać,że cos nowego i strasznie się ucieszyłam. Piszesz świetnie, bardzo, bardzo mi się podoba. Minęło tyle czasu, że muszę sobie przypomnieć tą historię, ale nic - dziś na informatyce zaczęłam przeglądać. Aha, no i po prostu piękny szablon, bardzo, bardzo mi się podoba, mogłabym się zachwycać i zachwycać. Pozostaje mi tylko przeczytać dawniejsze rozdziały i czekać na następne! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHej, hej :) To znowu ja. Pozwoliłam sobie nominować Cię do LA
OdpowiedzUsuń- http://opera-lalek.blogspot.com/2015/01/liebster-award_23.html