Nowy post ze skromną dedykacją dla Pix, która z niecierpliwością czeka na więcej Felcor'a i Draco w akcji. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nasz Felcor pojawi się jeszcze kilkukrotnie (oby jak najwięcej, skoro to on przyciąga czytelników :D). Dziękuję za wszystkie komentarze i życzę miłej lektury :)
PS. Od kilku dni leżę uziemiona w domu, nienawidzę tego, jaką łamagą jestem. Gracja słonia = poważnie skręcona kostka. Nigdy więcej dobrowolnie nie pójdę odrabiać wfu. W ogóle, kto wymyślił, do cholery jasnej, wf na studiach?! Miałam piątek 13stego w środę 13stego, zgubiłam się w lesie, wywróciłam dwa razy - najpierw zdzierając jedną nogę i rękę, a później skręcając nogę. Obym nigdy więcej nie miała takiego pechowego dnia, błagam!
Wybaczcie, ale muszę komuś pozrzędzić... Nie mam ostatnio zbyt wielkiego szczęścia.
PS. Od kilku dni leżę uziemiona w domu, nienawidzę tego, jaką łamagą jestem. Gracja słonia = poważnie skręcona kostka. Nigdy więcej dobrowolnie nie pójdę odrabiać wfu. W ogóle, kto wymyślił, do cholery jasnej, wf na studiach?! Miałam piątek 13stego w środę 13stego, zgubiłam się w lesie, wywróciłam dwa razy - najpierw zdzierając jedną nogę i rękę, a później skręcając nogę. Obym nigdy więcej nie miała takiego pechowego dnia, błagam!
Wybaczcie, ale muszę komuś pozrzędzić... Nie mam ostatnio zbyt wielkiego szczęścia.
Ciemnowłosa była zakochana. Nie
mogła oprzeć się wrażeniu, że smutek po sytuacji z Malfoy'em minął bezpowrotnie
za sprawą niewielkiej istotki, jaką był James. To on wypełniał każdą jej wolną
chwilę, przez większość czasu zapełniał myśli i sprawiał, że każdego dnia się
uśmiechała. Ginny wiecznie jej dziękowała za pomoc przy dziecku, ponieważ sama
sobie nie radziła tak, jak chciała. Harry starał się poświęcać rodzinie jak
najwięcej czasu, jednak praca ciągle wywracała jego plany do góry nogami.
Rzadko udawało mu się zostać z synem, nawet wtedy, gdy żona najbardziej
potrzebowała odpoczynku. I dlatego oboje byli niezmiernie wdzięczni młodej
magomedyczce.
Tego dnia pierwszy raz mogła zabrać chrześniaka
na spacer. Cieszyła się jak dziecko, że mały zobaczy swoimi pięknymi, zielonymi
oczami świat po raz pierwszy, a ona będzie tego przyczyną i świadkiem. Ginny
ufała jej, w pełnym tego słowa znaczeniu. I pozwalała szatynce zajmować się
niemowlakiem w dowolnym momencie. Wiedziała też, że dokonali odpowiedniego
wyboru apropo matki chrzestnej. Hermiona oddawała się opiece całym sercem,
dlatego młodzi rodzice nie musieli się zamartwiać o swoje jedyne dziecko.
Mimo, że wciąż trwała zima,
promienie słońca odważnie wychylały się zza chmur. Przyjemnie ogrzewały twarze
mieszkańców Londynu. Błękitne niebo było niemal całkowicie czyste, a lekki,
biały puch przykrywał ulice miasta. Temperatura wydawała się być dodatnia, a
ciepły wiatr jedynie utwierdzał w tym przekonaniu. Lekarka postanowiła zabrać
ze sobą chłopca do parku. Prowadziła niebieski wózek, ciesząc się piękną pogodą
i co rusz spoglądając na dziecko. Ciemne włoski szybko rosły na małej główce, a
zielone oczy z każdym dniem zdawały się przybierać na intensywności. Niedawno
dostąpiła zaszczytu, jakim był jeden z pierwszych uśmiechów chrześniaka.
Cieszyła się wszelkimi drobiazgami i postępami, jakich dokonywał malutki
Potter. I nie mogła uwierzyć, jak szybko rośnie.
Kiedy nie opiekowała się
chrześniakiem, spędzała czas w pracy, z Azalią lub czytając książki. A samotne
spacery powoli stawały się jej domeną. Nie poszukiwała przygód czy miłości, pragnęła
jedynie spokoju i ciszy. Mimo wszystko w jej głowie co jakiś czas przewijała
się myśl o pewnym arystokracie. Jakoś nie potrafiła zapomnieć o namiętnym pocałunku.
Minęło wiele czasu od tamtego wydarzenia, ale to było coś, co przyprawiało ją o
dreszcze przyjemności. Nie poczuła tego przy żadnym mężczyźnie. Takiego
poczucia nie dał jej ani Wiktor, ani Darius, nie wspominając już o rudowłosym. Jednak
nie chciała żyć złudzeniami. Musiała pamiętać, że Malfoy to Malfoy.
Popchnęła kolejny raz wózek, który
powoli poruszał się po dróżce w parku. Często tutaj przychodziła razem z
Harry'm, gdy oboje mieli wszystkiego już dosyć. James smacznie spał, cichutko
pochrapując. Promienie słońca delikatnie grzały jego malutkie ciało, owinięte w
szary kocyk. Obok niewielkiej główki leżał pluszowy miś, którego mocno ściskał drobną
piąstką. Dostał go od rodziców, i chyba go kochał całym serduszkiem.
Uśmiechnęła się, gdy dostrzegła stróżkę śliny na brodzie niemowlaka.
- James,
brudasku...- mruknęła rozbawiona, zatrzymując się. Sięgnęła po chusteczkę do
torebki i pochyliła się nad dzieckiem. Wytarła sprawnym ruchem ślinę i
delikatnie pogładziła palcem jego policzek. Był ślicznym chłopcem. Popchnęła
dalej wózek, nie patrząc przed siebie. Jednak kiedy próbowała postawić krok,
okazało się, że pojazd wciąż stoi w tym samym miejscu. Podniosła wzrok,
zastanawiając się co jest nie tak. Jej brązowe oczy spotkały się ze spojrzeniem
w kolorze stali. Na jej policzkach od razu wykwitły dwie purpurowe plamy, jednak
nie chciała dać po sobie niczego poznać i udawała, że nie ma o nich pojęcia.
Zacisnęła mocno zęby, a z jej twarzy zniknął dotychczasowy uśmiech. Zamiast
tego wymalował się tam grymas.
Przed nią stał Malfoy. Ubrany w błękitną
koszulę, która jedynie podbijała kolor jego oczu i ciemne spodnie. Fryzurę miał
nienaganną, a podwinięte rękawy koszuli ukazywały drogi zegarek i znamię, które
przypominało o paskudnej przeszłości. Na jego twarzy widniał tak doskonale jej
znany ironiczny uśmieszek. Spuściła wzrok w dół, obserwując koła wózka i
prychnęła. Przeszkodą, która nie pozwalała ruszyć dalej, okazała się stopa
blondyna, położona na jednym z kółek.
- Granger -
skinął jej głową, nadal jednak nie zmieniając pozycji. Ręce założył na siebie,
jakby w oczekiwaniu.
- O co
chodzi, Dr... Malfoy! - warknęła zakłopotana. Popełniła okropną gafę. Z
przyzwyczajenia chciała go nazwać po imieniu. W końcu podczas pobytu w klinice,
non stop się tak do niego zwracała. Mimo to, hardo spojrzała w jego stalowe, zimne
oczy. Ale on i tak się zorientował. Wykrzywił usta w zadowolonym uśmiechu.
- Czyżbyś
zapomniała jak mam na imię? - zaśmiał się drwiąco. Nie chciał jej psuć dnia,
ale nie mógł się powstrzymać przed dokuczaniem. Uwielbiał ją drażnić, zawsze go
to bawiło. Na dodatek ciągle sama się podkładała i wciąż dawała mu nowe powody.
Ta jedynie skrzywiła się, unikając rozbawionego spojrzenia byłego ślizgona.-
Złość piękności szkodzi - skomentował z łobuzerskim uśmiechem, zanim wyminął
wózek i pochylił się nad dzieckiem.
- Nic
dziwnego, że wyglądasz tak kiepsko - odpyskowała lekarka, choć w myślach się
zganiła. Oboje przecież wiedzieli, że był przystojny i zadbany. Wyglądał jak
milion galeonów. Spojrzał na nią z politowaniem, a jej natychmiast zrobiło się
głupio. Widziała jak wyciągał dłoń w stronę jej chrześniaka i momentalnie
zareagowała. Mocno złapała go za przegub ręki i szarpnęła. To było silniejsze od
niej. Przecież nie chciała się z nim szarpać na środku ulicy, ale nie mogła
pozwolić, aby w jakikolwiek sposób skrzywdził James'a. Jasnowłosy ponownie
rzucił w jej stronę spojrzenie pełne politowania i ze zrezygnowaniem pomachał
głową. Nie cofnął jednak ręki, a przysunął ją bliżej niemowlaka. Hermiona
trzymała ją z całej siły, a on bez najmniejszego problemu, i tak nią poruszał.
- Zostaw go!
- rozkazała rozjuszona. Zaczynał naprawdę ją irytować. W myślach przeklinała
swoją bezradność. Ten jednak nie zareagował na jej słowa. Kiedy jego dłoń
dotknęła szarego kocyka, chciała go odepchnąć. Nie zrobiła tego, ponieważ zachowanie Malfoy'a wprawiło ją w szok. Mężczyzna poprawił miękki materiał i
szczelniej okrył dziecko. Kilka sekund później jego palce lekko dotknęły
malutkiej dłoni, która zacisnęła się na jego kciuku niemal natychmiast. James
powoli się budził, a na jego buźce wykwitł radosny uśmiech. W pulchnych
policzkach pojawiły się dwa wgłębienia w postaci dołeczków, a zielone oczy
zabłyszczały wesoło. Hermiona stała w bezruchu, a jej uścisk na przegubie
blondyna powoli się rozluźniał. Totalnie go nie rozumiała. Właściwie to już nic
nie rozumiała. Nie chciała przyznać sama przed sobą, ale mężczyzna potrafił
obchodzić się z dziećmi, a na dodatek chłopiec zdawał się go polubić! Była
oburzona, kiedy jeździec smoka, jak gdyby nigdy nic, przejął wózek i ruszył
kilka kroków przed siebie po to, żeby zatrzymać się i rzucić jej pytające
spojrzenie. Ciemnowłosa otrząsnęła się z szoku dopiero po chwili i od razu
podbiegła do wózka. - Co ty sobie
wyobrażasz?! - wrzasnęła, a grymas irytacji wypłynął na jej twarz.
- Cicho bądź,
przestraszysz go - syknął przez zaciśnięte zęby. Hermiona zachłysnęła się
powietrzem na tę uwagę. Jak on śmiał? Doskonale wiedziała jak zajmować się
swoim chrześniakiem! Co on mógł o nim wiedzieć?! Co on w ogóle mógł wiedzieć na
temat dzieci?! Już miała kontynuować wrzaski, gdy z ust dziecka wyrwał się
trochę zniekształcony śmiech. Magomedyczka zbladła z wrażenia. Jej chrześniak
się zaśmiał, na dodatek przez Malfoy'a! Zerknęła niepewnie na dziecko, którego
ciało trzęsło się delikatnie przy wydawanym dźwięku, a później na blondyna,
który przyglądał się temu ze spokojem. Widząc spojrzenie Granger uniósł z kpiną
brew, a kącik wargi mimowolnie wykrzywił z zadowoleniem. Zapowiadał się zabawny
dzień. I ruszył przed siebie, pchając wózek, a za nim lekarka, złorzecząc
nieprzerwanie.
Zatrzymali się niedaleko parku w
przytulnej kawiarni. Wózek stał tuż przy Hermionie, a ta milczała, nie mogąc
wyjść z szoku. Nie wiedziała, co się dzieje. Miała wrażenie, że ten dzień był
dniem na opak albo ktoś stroił sobie z niej żarty. Malfoy siedział obok,
zamawiając kawę i nie widział w tym nic złego. O co, na Merlina, mogło mu chodzić?
Szatynka bez ustanku zadawała sobie to pytanie, ale kiedy pytała byłego
ślizgona, ten zbywał ją bezczelnymi komentarzami. Prychnęła pod nosem,
spoglądając na kelnerkę, która śliniła się na widok czarodzieja. Poczuła
bolesne ukłucie w okolicy serca, gdy ten otwarcie z nią flirtował. Zignorowała
to dziwne uczucie i skierowała swoje oczy na niemowlaka. Malutkimi dłońmi
ściskał pluszowego misia, wyraźnie się ciesząc. Kiedy kelnerka odeszła,
Hermiona odetchnęła niemal z ulgą.
- Granger...
Nie ukradnę ci go - mruknął zażenowany Malfoy. Widział, jak zaborczo traktowała
chłopca w wózku.
- Zabiłabym
cię - odparła z całą pewnością siebie. W życiu nie dałaby skrzywdzić swojego
chrześniaka. W końcu był jej oczkiem w głowie.
- Nie
przyszedłem się spierać o to dziecko - stwierdził w końcu, po chwili milczenia.
Zwrócił swoje szare oczy w stronę lekarki, jednak ta nie wydawała się
zainteresowana. Parę sekund później na stoliku stanęły dwie filiżanki kawy i
ciasto. Hermiona zdziwiła się, że zamówił także dla niej. Chciałaby o nim
powiedzieć, że zachował się nietaktownie, ale nie mogła mu tego zarzucić. Na
dodatek zamówił jej ulubioną waniliową kawę. Skąd wiedział? Nie miała pojęcia,
ale smak napoju sprawił, że od razu się rozluźniła. Podziękowała mu skinieniem
głowy, nieco zawstydzona.
- To... Czego
chcesz? - zapytała, przechodząc do sedna sprawy. On nigdy nie pojawiał się w
jej życiu bez powodu. Zmarszczyła czoło w zastanowieniu.
- Powiem, ale
nie przerywaj mi.
- Czy ja
kiedykolwiek ci przerwałam? - to pytanie wydało mu się śmieszne, ale kiedy z
jego gardła wyrwał się krótki śmiech, z jej oczu strzeliły niebezpieczne
błyski. Od razu się uspokoił, nie chcąc jej bardziej drażnić. Wiedział, że w jakiś pokręcony, granger'owy sposób poczuła się zagrożona, gdy James okazał mu zainteresowanie. Wolał bardziej nie
ryzykować. Westchnął cierpiętniczo. W myślach zganił się za ten absurdalny
pomysł. Ale obiecał swojemu najlepszemu przyjacielowi.
-
Chciałemprzeprosićipodziękowaćzawszystko - wyrzucił z siebie na jednym wydechu.
Hermiona nic nie zrozumiała. Powiedział to tak szybko, że wszystkie słowa zlały
się w jedno i nie wiedziała, co mógł mieć na myśli.
- Co?
- Muszę cię
przeprosić... I podziękować - tym razem odwrócił wzrok, a jego głos był tak
cichy, że ledwie rozpoznała pojedyncze słowa. Jednak zrozumiała. Zasępiła się,
przypominając sobie całą sytuację. A jej brązowe oczy bezwiednie zawędrowały w
okolice jego bladych ust. Tak bardzo za nimi tęskniła. Na samą myśl na jej
policzkach wykwitły rumieńce. Przygryzła z zakłopotaniem wargę i wbiła wzrok w
ziemię. Poczuła na sobie intensywne spojrzenie stalowych oczu, ale nie odważyła
się spojrzeć. To wszystko jest popieprzone, pomyślała zdenerwowana na samą
siebie.
- Fatalnie...
- mruknęła do siebie, coraz bardziej zła.
- Co
mamroczesz? - Draco nie usłyszał, co powiedziała, ale widział, że wyraźnie się
zirytowała.
- Nic -
fuknęła jedynie.
- To jak? -
zapytał, przypominając sobie o celu całego spotkania. Hermiona zwróciła na
niego swoje ciepłe oczy, w których teraz widniała jakaś dziwna emocja i coś na
kształt konsternacji.
- Zapomnijmy
o tym - wyszeptała tylko, podnosząc się z krzesła. Poczuła się okropnie, gdy
jej własne usta wypowiadały te słowa. Przecież w głębi duszy, wcale tego nie chciała. Mimo wszystko, lubiła każde wspomnienie związane z tym dumnym arystokratą.
- Dobrze, że
to powiedziałaś. Sam chciałem to zaproponować - odparł Malfoy, a w jego głosie
pobrzmiewała chłodna nuta.
- Tak? -
zgarbiła się, nie patrząc na niego.
- Nie wiem, jak to się mogło stać - parsknął. Jednak magomedyczce nie było do śmiechu.
Poczuła jak zalewa ją żal i gorycz, a oczy zaczynają piec. Miała się nie łudzić
i wiedziała o tym, ale gdzieś głęboko w środku cały czas miała nadzieję.
Trzymała ją w sobie do ostatniej chwili.
- Ja też -
warknęła. Nie mogła tego powstrzymać. Była wściekła. - Bo nie znam
większego idioty na świecie! - krzyknęła ze złością. Zacisnęła dłonie w pięści,
aż jej kłykcie zbielały.
- Ty
głupia...- zaczął, ale przypomniał mu się Felcor. To dla niego robił to
wszystko. Przecież on nie chciał mieć nic wspólnego z Granger. Nie rozumiał za
bardzo, co się właśnie stało i dlaczego ich rozmowa potoczyła się w tym
kierunku. Już było dobrze, ale jej coś odbiło. - O co ci, kurwa, chodzi? -
syknął, hamując zalewającą go wściekłość.
- Zamknij
się, ty obślizgły gadzie! - krzyknęła, zupełnie nad sobą nie panując. Wszystkie
emocje, które zbierały się w niej od czasu tego durnego pocałunku, po prostu znalazły
ujście.
- Granger,
nie drzyj się - sapnął ostrzegawczo. Ludzie z ciekawością zaczęli im się
przyglądać, a on nienawidził takich szopek.
- Jak można
być tak ślepym?! - wrzasnęła z furią. Miała dosyć. Nie wiedziała dlaczego się
tak wściekła, dlaczego taki drobiazg przesądził o wszystkim. Ale wiedziała, że
nie ma już siły zadręczać się myślami o tym wyniosłym dupku i jego ustach.
Jej własna głowa serwowała jej codziennie tortury, i już nie potrafiła tego
znieść.
- O czym ty,
do cholery jasnej, mówisz? - zdziwił się jeszcze bardziej. Powoli zaczynała go
denerwować ta chora sytuacja. Granger darła się na niego, i to bez większego
powodu, a tłum gapiów z każdą sekundą się zwiększał.
- O tym! -
rozjuszona ruszyła w jego kierunku, a kiedy on nie drgnął, szarpnęła go za
koszulę. Sekundę później trzymała jego twarz w dłoniach, a malinowe usta
przyciskała do jego bladych warg. Były delikatne i chłodne, a teraz smakowały
kawą. Włożyła w ten pocałunek całą swoją złość, frustrację i tęsknotę. Zrobiło
jej się gorąco, gdy wsunęła swoje palce w jego jasne włosy i przysunęła bliżej
swoje ciało. Merlin jeden wiedział, że w tym momencie nic innego się dla niej
nie liczyło. Jednak sekundy mijały, a emocje opadały. Spokój spadł na nią
nagle. Na moment ją zamroczyło, a potem odsunęła się od zaskoczonego mężczyzny
i zesztywniała zestresowana do granic możliwości.
wow!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie
dziękuję! :3
UsuńPochłonęłam całość i przyznam się iż mam lekki zawrót głowy. Ciężko jest coś napisać kiedy w ciągu jednego popołudnia pochłonie się 16 rozdziałów na jednym wdechu. Ok spróbuje napisać coś co ma ręce i nogi.
OdpowiedzUsuńMasz bardzo łady lekki styl , po drugie podoba mi się przewaga opisów nad dialogami takie opowiadania lubię najbardziej idźmy dalej Draco rozmawiający ze Smokiem nie wiem czy to mi się podoba czy też nie ale miło jest czytać jako ktoś go opieprza za zachowywanie się jak dupek. :) Ron tradycyjnie jak w większości czytanych przeze mnie opowiadań jest palantem. A i jak sobie wyobraziłam Draco i Jamesa to mnie kupiłaś w stu procentach. Zupełnie jakbyś wiedziała jaką mam słabość do facetów z dziećmi. To chyba na tyle pod kolejnym odcinkiem postaram się napisać coś bardziej sensownego :)
Pozdrawiam
Mam nadzieję, że z czasem polubisz Draco i jego smoka! :) Twój komentarz natchnął mnie do czegoś interesującego... Mam nadzieję, że Was zaskoczę, jak potoczą się losy Hermiony w jej miłosnym świecie. A co do słabości do facetów z dziećmi - sama ją mam, więc... :D
UsuńMam nadzieję, że jeszcze tutaj wrócisz ;)
Trochę się rozpisałam i nie wiem czy mój komentarz poszedł, dlatego też podejmuje próbę numer dwa.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, dziękuję za dedykacje, nie spodziewałam się, ale jest mi bardzo miło ;)!
Po drugie, przepraszam, ze komentuje dopiero teraz, ale, miałam trochę zaliczeń i nie brak czasu na "blogowe życie".
Po trzecie, obiecałaś więcej Dramione, nie zawiodłam się, bo jakie to było DRAMIONE! Uwielbiam rozjuszoną Hermionę i jestem zachwycona tym pocałunkiem ♡
Co więcej rozczulił mnie stosunek Draco do Jamesa, taki słodziak, aww!
Chcę więcej! ! !
Życzę weny i mniejszego pecha;)
Pozdrawiam, Pix.
Oj, pierwszy komentarz nie dotarł (a to świnia!), ale drugi już jest, więc się cieszę niezmiernie! :)
UsuńDedykacja jak najbardziej Ci się należy, jesteś pierwszą osobą, która po długiej przerwie zainteresowała się moim blogiem, poza tym naprawdę przyjemnie wymienia mi się z Tobą komentarze i nie mogłam się powstrzymać, żeby zrobić Ci miłą niespodziankę ;)
Mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie jeszcze więcej Dramione, w końcu o to tutaj chodzi, a ja mimowolnie czasem od tego odbiegam :D Hermiona dała mu w kość swoim humorem. Zapewniam, że reakcja Draco w następnym rozdziale, będzie raczej niecodzienna.
Więcej już niedługo :D Właściwie to już we wtorek :D
Dodam jeszcze, że co do zaliczeń... Wiem doskonale o czym mówisz, chociaż ja tak bardzo odkładam w czasie naukę, że dłużej się chyba nie da. Mam nadzieję, że wszystkie Twoje zaliczenia poszły po Twojej myśli :)
UsuńJa mam właśnie duży problem z tym, że odkładam wszystko w w czasie ;P to jest straszne, bo później pluje sobie w brodę i mówię "idiotko, miałaś tyle czasu!" No ale tak już jest jak się woli obejrzeć jakiś serial, poczytać coś czy iść na juwenalia ^^ A co od odbiegania od Dramione to wcale nie jest złe, czasami wychodzi to na dobre - chociażby czytelnikowi bo człowiek nie wzdycha non stop i nie myśli sobie ;D dlaczego ja nie znam takiego faceta? ;)
UsuńPix.
No tak, są rzeczy ważne i ważniejsze, zwłaszcza kiedy czas na naukę :P Juwenalia... Doskonale wiem, o czym mówisz :D
UsuńPS. Nie przejmuj się, też nie znam takiego faceta ;)