26 maja, 2015

17. Na­miętność po­jawia się i zni­ka, ale uczu­cia pozostają.




Dziś trochę inaczej niż zwykle, jest więcej dialogów - przynajmniej takie mam wrażenie. Dziękuję za wszystkie komentarze :) Cieszę się każdym z nich. Mam nadzieję, że ten rozdział przypadnie Wam do gustu. Sama się dziwię, że tak mi to wyszło, a nie inaczej. To chyba jedyne, co mi ostatnio wychodzi - siać zamęt. Mój pech, mimo życzeń, wcale nie zniknął, wręcz przeciwnie... 














            - Co, do cholery... - zaczął Malfoy, a na jego twarzy wymalował się szok. Nie spodziewał się tego. Spoglądał teraz na byłą gryfonkę z niemałym zdziwieniem. Stała w miejscu, spięta do granic możliwości, a jej czekoladowe oczy utkwione były w chodniku. Widział, jak jej dłonie drżą, gdy zasłaniała nimi twarz. Zastanawiał się przez krótki moment jak się zachować, jak rozwiązać tę sytuację. Granger go pocałowała. A on jej na to pozwolił. I nie mógł pozbyć się upierdliwego głosu w głowie, który mówił mu jak bardzo mu się to spodobało. Praktycznie rzuciła się na niego, czym wywołała w jego głowie totalną pustkę. Nie mógł uwierzyć, że Granger się odważyła zrobić coś takiego. I to w stosunku do niego. Do Malfoy'a, syna Śmierciożercy, byłego Ślizgona. - Granger... - ostrożnie ważył słowa, nie chcąc znów doprowadzić do kłótni. Obiecał Felcor'owi, że załatwi tę sprawę. Nie mógł tego zepsuć.

- Daj spokój, Malfoy - prychnęła, podnosząc wzrok. Jej wyraz twarzy mówił sam za siebie, jedyne co czuła, to zażenowanie własnym zachowaniem. Jej policzki przypominały kolorem dorodne truskawki. Tak bardzo jej było wstyd za całą tę absurdalną sytuację. Najpierw się wydarła, a potem rzuciła na niego. Tak nie zachowywała się ta rozsądna i inteligentna gryfonka. Tylko czy nie straciła rozsądku już dawno temu, w momencie, gdy związała się z Weasley'em na stałe? Popełniła wtedy największy błąd swojego życia. A teraz popełniała kolejne, i to z blondynem, który właśnie bacznie się jej przyglądał. Na jego twarz wypłynął ironiczny uśmiech, którego tak bardzo nie znosiła, a który powodował, że jej serce zalewała fala ciepła. Zupełnie nie wiedziała, co to za dziwne uczucie.

- Trzeba było tak od razu - skwitował, poruszając sugestywnie brwiami. Wiedział, że nie powinien, ale uwielbiał, gdy się złościła. Jej twarz nabierała wtedy zabawnego wyrazu.

- To się więcej nie powtórzy! - warknęła, zirytowana jego postawą. Wiedziała, że chce ją wyprowadzić z równowagi, i doskonale mu to wychodziło.

- Jesteś pewna, Gryfoneczko? - wygiął wargi z kpiną.

- Zejdź mi z oczu, Malfoy - prychnęła, łapiąc za rączkę wózka. Chciała jak najprędzej się stąd ulotnić. Ten dzień okazał się katastrofą, a miała jedynie zabrać chrześniaka na spacer. Popchnęła wózek, nie czekając na reakcję mężczyzny. Pragnęła jedynie oddalić się szybkim krokiem. Nie spodziewała się jednak, że blondyn za nią podąży.

- Czekaj, Granger - zatrzymał młodą magomedyczkę kilka metrów dalej. Złapał ją za ramię. Cichy, ale natarczywy głosik w głowie powtarzał mu, żeby nie pozwolić jej odejść. Zwróciła swoje brązowe oczy w stronę jego twarzy i westchnęła. A jemu zrobiło się jej po prostu żal. Żal. Jemu. Malfoy'owi. Chciało mu się śmiać z absurdu tej sytuacji. Jakim cudem ta kobieta ciągle wzbudzała w nim uczucia i emocje, o których istnieniu nie miał pojęcia? Ale coś podpowiadało mu, że to, co właśnie poczuł to współczucie. Pomyślał, że mimo wszystko, zasługiwała na lepsze podziękowanie, choć ten pocałunek zbił go trochę z tropu. W końcu... Czego ona mogła chcieć od byłego Śmierciożercy?

- No dalej, naśmiewaj się! - zirytowała się. Miała pewność, że to co nastąpi, nie będzie przyjemne. Ale przyzwyczaiła się. Taka była kolej rzeczy. Ona się starała, pokazywała mu, co czuje, a on wtedy deptał jej uczucia z największą frajdą. Ale jasnowłosy nie zamierzał nic takiego zrobić, nie tym razem. Spojrzał głęboko w te dwa tunele czekolady i uśmiechnął się delikatnie, całkowicie bez ironii czy kpiny. Szczery uśmiech ledwie sięgnął jego stalowych oczu, a to się nie zdarzało. Hermiona zaniemówiła i stanęła w bezruchu. Przyglądała się jego przystojnej twarzy i nie mogła uwierzyć, że już drugi raz uśmiechnął się do niej w ten sposób.

- Mam pomysł - odparł tylko.

- Ale co mnie obchodzą twoje pomysły... - zdziwiła się szatynka. 

- Możesz się wreszcie zamknąć i posłuchać przez chwilę? - warknął. Od razu przestała cokolwiek mówić. Jej oczy nabrały wrogiego wyrazu, znowu. Westchnął cierpiętniczo. Dlaczego to wszystko spotykało właśnie go? Ta Granger wiecznie sprawiała mu kłopoty... - Spotkamy się przed wejściem Hogwartu, w piątek o dwudziestej. - stwierdził po chwili zastanowienia.

- Co? Oszalałeś? Niby po co?! - udawała oburzoną. Tak naprawdę była bardzo ciekawa, o co może mu chodzić.

- Granger, litości - westchnął, poprawiając irytujący kosmyk włosów.

- Nigdzie z tobą nie pójdę. Dopóki się nie dowiem, co jest grane.

- Nie masz wyboru - odparł, zupełnie się nie przejmując. - Nie spóźnij się. - dodał. Nie czekając na odpowiedź, obrócił się na pięcie, i już go nie było. Zniknął z jej pola widzenia z charakterystycznym odgłosem teleportacji.

            Hermiona tego dnia wróciła do domu Potterów w niezbyt dobrym humorze. Małego James'a oddała swojej przyjaciółce, która widząc jej minę, wiedziała, że coś się musiało stać. Rudowłosa kładła do łóżeczka chłopca, kiedy jej mąż przyszedł z pracy i cmoknął ją w czoło. Hermiona była akurat w łazience, złorzecząc do własnego odbicia. Jak to wszystko mogło się stać? Wściekła na samą siebie, prychnęła pod nosem. Usłyszała głos Harry'ego za drzwiami, więc prędko przetarła twarz mokrymi dłońmi i otworzyła je. Rudowłosa podawała mu właśnie obiad, a on siedząc na kanapie w salonie, przecierał zmęczone oczy. Widząc szatynkę, odsunął potrawę, mimo głodu i mocno ją przytulił.

- Harry, nie przejmuj się, zjedz spokojnie - mruknęła lekarka, siadając obok mężczyzny. Odkąd nie nosił okularów wydawał się jeszcze przystojniejszy. Jednak pod intensywnie zielonymi oczami widoczne były ślady zmęczenia. Była panna Weasley zajęła miejsce w kremowym fotelu, zaraz po tym jak podała przyjaciółce herbatę. Młody ojciec złapał za talerz, uśmiechając się w podziękowaniu do szatynki.

- Miona, powiedz lepiej, dlaczego masz taki humor... James rozrabiał? - zainteresowała się ruda. Uważnie obserwowała każdą zmianę na twarzy ciemnowłosej. Mięśnie na plecach magomedyczki wyraźnie się spięły, a jej policzki przykryły dwie różowe plamy.

- James to aniołek - odparła kobieta, z zakłopotaniem ściskając palce swojej dłoni. Spojrzała nerwowo na dwójkę przyjaciół i westchnęła głośno. Harry jadł obiad, ale i tak bacznie przysłuchiwał się całej rozmowie.

- Chyba z rogami...- na twarzy młodej mamy pojawił się uśmiech rozbawienia. Hermiona zaśmiała się cicho. Nie mogła się zgodzić z rodzicami dziecka. Harry przełknął ostatni kęs i zabrał herbatę przyjaciółki, aby popić. Ta skinęła głową, dając mu przyzwolenie.

- To, co się dzieje? - zapytał Potter, rozkładając się wygodniej na kanapie. Odetchnął z ulgą po męczącym dniu. Wreszcie w domu. Rzucił szybkie spojrzenie w stronę ciemnowłosej i podrapał się po głowie w zastanowieniu. Znał ten wyraz twarzy. Spłoszone, rozkojarzone spojrzenie i zarumienione policzki. - Znowu Malfoy? - spytał bez ogródek. Granger natychmiast podniosła swój wzrok na wysokość jego oczu. Na jej twarzy wymalowało się zdziwienie połączone z zakłopotaniem.

- Skąd wiesz?

- Widzę - mruknął w odpowiedzi, uśmiechając się. Znał ją tyle lat, powinna wiedzieć, że z łatwością ją przeczyta. Mimo, że dalej nie rozumiał większości kobiet, Hermiona była jego najlepszą przyjaciółką i znał ją niemal lepiej od samego siebie. W zielonych oczach pojawiły się iskierki rozbawienia, gdy ta zacisnęła usta w cienką linię.

- Pocałowałam go - wydusiła z siebie po kilku sekundach milczenia. Było jej tak wstyd, momentalnie spuściła wzrok. Ruda wydała z siebie pisk niedowierzania.

- Co takiego?

- Znów było tak koszmarnie? - Harry roześmiał się serdecznie na wspomnienie tamtego spotkania w parku. Żona skarciła go wzrokiem, jednak to nie ostudziło jego radości. Nie mógł powstrzymać głupkowatego uśmiechu, który sam cisnął mu się na usta.

- Po prostu... Odbiło mi - stwierdziła szatynka. Odgarnęła z oczu niesforny kosmyk i rzuciła zmartwione spojrzenie przyjaciółce. - A później on mnie gdzieś... Zaprosił? - wyrzuciła z siebie. Nie była pewna, czy to zaproszenie, więc to zabrzmiało niemal jak pytanie.

- Miona, to fajnie... Chyba - skwitowała młoda mama.

- Nie mogę się doczekać relacji z tego spotkania - mężczyzna uśmiechnął się, a jego oczy zabłyszczały psotnie. - Będzie ubaw!

- Harry! - zawołała ze śmiechem brązowooka. Potter był naprawdę cudownym przyjacielem, zawsze wiedział jak poprawić jej humor, wspierał ją i dbał o nią. Ponadto okazał się świetnym ojcem i wspaniałym mężem. Miał ogromne, ciepłe serce i zawsze dawał z siebie wszystko, choćby miał wyzionąć ducha. Dla niego rodzina i przyjaciele byli najważniejsi.

- Co założysz? - Ginny nie zmieniła się pod tym względem od czasów szkolnych. Uśmiech sam zakradł się na twarz magomedyczki. Nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ za ścianą rozległ się szloch dziecka. Pani Potter ruszyła do pokoju, zająć się synkiem.

            Hermiona wróciła do swojego mieszkania chwilę później. Z westchnieniem wkroczyła do przytulnego pomieszczenia i usiadła na miękkiej sofie. Rozpaliła ogień w kominku, chcąc ogrzać zmarznięte dłonie. Przymknęła oczy, kładąc głowę na poduszce. Czego mógł chcieć od niej ten wyniosły arystokrata? Szczerze mu się dziwiła, że nie zareagował ostrzej na ten pocałunek. Mógł ją przecież odepchnąć, wyzwać, tak jak kiedyś. To byłoby takie typowe. A tymczasem przeżyła szok. Jasnowłosy nie przezwał jej, nie zakpił sobie. Tym razem obdarzył ją ciepłym uśmiechem. Pozwolił nawet, aby objął on jego chłodne spojrzenie. Wszystko było nie tak, jak powinno. Jeszcze jakiś czas temu, gdyby ktoś powiedział jej, że pocałuje go, zaprowadziłaby tę osobę do Św.Munga na oddział psychiatryczny. Tymczasem ona właśnie przypominała sobie fakturę jego ust. Były delikatne i miękkie. Na samą myśl o tych wargach, w jej brzuchu przeleciało kilkadziesiąt motyli. Poczuła gorąco na policzkach, a na jej twarz wypłynął nieśmiały uśmiech. Malfoy był przystojny, jak nikt inny. Trudno jej było przyznać przed samą sobą, ale podobał jej się ten arystokratyczny dupek. Pachniał drogimi perfumami, które uwielbiała. Ten zapach zawsze tkwił w jej pamięci jeszcze kilka dni po spotkaniu z nim. Już dawno zapomniała o nienawiści w stosunku do tego mężczyzny. Czuła zupełnie coś innego. Może... Sympatię. Ale czy on jej nienawidził? Ta myśl nie dawała jej spokoju od długiego czasu. Czy brzydził się nią? Czasy szkolne minęły bezpowrotnie, ale czy miała prawo sądzić, że on ją toleruje, lubi? Być może dalej czuł obrzydzenie na samą myśl o niej. Tylko czy wtedy pozwoliłby na te pocałunki, skradzione w najmniej oczekiwanym momencie? Zaprosiłby ją gdzieś? Hermiona nie wiedziała. Niewiele rozumiała z tego, co się ostatnio działo w jej życiu. A zwłaszcza jeśli miało to związek z Draco.

            W tym samym czasie po drugiej stronie miasta, pewien mężczyzna przeklinał samego siebie w myślach. Zachował się jak kompletny kretyn. Granger go pocałowała, a on sam na to pozwolił. I na dodatek zaproponował jej spotkanie. Nie mógł w to uwierzyć. Świat stawał na głowie. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że nie mógł wyprzeć z myśli jej malinowych ust. Cholernie podobało mu się, kiedy wzięła sprawy w swoje ręce i zwyczajnie go zaatakowała. Postawiła na swoim. Tym samym dała mu do myślenia. Odkąd pamiętał, walczyła o swoje, była uparta, inteligentna i dążyła do swojego celu za wszelką cenę. Potrafiła odnaleźć się w każdej sytuacji, przynajmniej tak mu się wydawało. Miała w sobie tyle zawziętości, ile nie widział u żadnej innej osoby. Skromna, niesamowicie odważna i lojalna wobec bliskich. Zrobiłaby dla nich wszystko. Słyszał nawet plotki o tym, że dla dobra własnych rodziców, zmodyfikowała im pamięć - usunęła samą siebie z ich wspomnień. Mimowolnie skrzywił się na tę myśl. On miał okropnego ojca, sługę Czarnego Pana, swojego oprawcę. Nie był z niego dumny, a nawet gardził tym mężczyzną. W pewien sposób nienawidził go, ale, na Salazara, był jego ojcem. Nie mógł i nie chciał wyobrażać sobie, że miałby postąpić tak, jak była gryfonka. A Narcyza? Szanował ją, troszczył się o nią. Mimo, że nigdy nie potrafiła go obronić przed ojcem - tyranem. Była jedyną osobą na świecie, dla której zrobiłby naprawdę wiele. To ona podsycała w nim nadzieję, gdy brakowało mu sił. W najgorszym okresie życia, kiedy został naznaczony, to matka po cichu go wspierała. Mógłby zrobić dla niej bardzo dużo, ale pozbawić wspomnień o samym sobie? Nigdy. Zrozumiał, że szatynka nie jest i nie mogłaby być egoistką, w przeciwieństwie do niego samego. Na dodatek Granger nie była brzydką kobietą. Właściwie to mógł ze spokojem powiedzieć, że należała do tych pięknych i zgrabnych. Nigdy nie przesadzała ze swoim wyglądem. Jedynie podkreślała swoje walory. Miała ładne, długie nogi i delikatną skórę. Na samą myśl się wzdrygnął. Nie mógł uwierzyć, czym zajmuje swoje myśli i w jakim kierunku one zmierzają.

- Ta Granger jest wkurzająca! - syknął przez zaciśnięte zęby. To już któryś raz, kiedy przyłapał siebie w takiej sytuacji. Felcor miał rację. Ciągle chodziła mu po głowie ta dziewczyna. Nie chciał przyznać, ale miała w sobie coś, co go pociągało. - Gdyby ojciec wiedział... - mruknął do siebie zniesmaczony.

            W tym momencie usłyszał pukanie do drzwi. Zamierzał to zignorować, jednak stukanie przybierało na sile. W końcu drzwi otworzyły się, a do wnętrza jego domu wkroczyła ciemnowłosa kobieta. Spojrzała na niego wymownie, a zielone, zimne oczy zabłyszczały. Astoria stała przed nim w ciemnym płaszczu, a jej czarne włosy spływały kaskadami po plecach. Na stopach założone miała czerwone, wysokie szpilki. Draco spojrzał na nią z zainteresowaniem, a ta oblizała sugestywnie usta, pomalowane  karminową szminką. Jej piękną twarz przyozdobił drapieżny uśmiech. Blondyn podniósł się z miejsca, a kiedy był kilka kroków przed przyszłą żoną, ta rozpięła płaszcz. Zsunął się z jej ramion, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Jej nagie ciało osłonięte było jedynie koronkową bielizną, która więcej odkrywała niż zakrywała. Ten widok w połączeniu z jego frustrującymi myślami sprawił, że od razu popchnął ją na pobliską, zimną ścianę. Mocno złapał ją za biodra, a kiedy ta owinęła go swoimi smukłymi nogami wokół pasa, przywarł spragnionymi ustami do jej szyi.

- Co tutaj robisz? - wymruczał pomiędzy jednym pocałunkiem, a drugim. Astoria miała przymknięte oczy, gdy ten nieprzerwanie zajmował się jej szyją.

- Nie miałeś ostatnio najlepszego nastroju - odparła, wplątując swoje dłonie w jasne włosy mężczyzny. Ich relacja była prosta. Wezmą ślub zgodnie z umową, ona będzie korzystała z jego bogactwa, a on sam będzie używał jej ciała na tyle, na ile będzie miał ochotę. W końcu seks mieli niesamowity. Żadnemu z nich to nie przeszkadzało, choć brunetka co jakiś czas, dawała mu znak, że pragnie od niego uczucia. Malfoy wiedział, że to nigdy nie nastąpi.

- Dosyć gadania - stwierdził, rozpinając jej koronkowy stanik, a usta przenosząc na jej czerwone wargi. Szminka z każdą chwilą coraz bardziej traciła swoją intensywność. Może w ten sposób zapomni o tej przeklętej Granger. 





8 komentarzy:

  1. świnia z niego na dwa fronty leci nie ładnie

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie się właśnie podoba to, że się z nią przespał, serio to napisałam!? Może to moje spaczone spojrzenie na życie, ale przecież on nadal nie wie co czuje do Granger. Fascynuje go, to jest pewne, ale przecież jej nie kocha... jeszcze, mam nadzieje!
    Dlatego też niby czemu ma sobie odmawiać skoro seksowna, wzywająca przyszła żona jest, że tak powiem gotowa, a on jest facetem, który teoretycznie to właśnie jej powinien być wierny i nią zainteresowany; )) Narazie między naszym Dramione to niedokładnie zdefiniowane pożądanie i jak napisałam wcześniej fascynacja. Nie mogę się doczekać tego ich spotkania i co się wydarzy, czy w ogóle dojdzie do skutku!!! ♡
    Weny życzę - jak zawsze ;)) i nadal więcej szczęścia ;d
    Pozdrawiam,
    Pix.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze, jeszcze... Kto wie :D No ale bądźmy szczere, facet jest facetem i kiedy kusi go kobieta - jego własna na dodatek, to kto by się oparł..?
      Ps. Dziękuję, że ze mną tutaj jesteś :)

      Usuń
    2. Ale mi się miło zrobiło ;) Nie masz za co dziękować, jeśli już to ja powinnam dziękować Tobie, że chociaż na chwilę mogę się oderwać od natłoku zajęć i w ogóle ;)
      Ale bardzo się cieszę bo juz się bałam, że Cię zamęczę moimi "mądrościami" na temat rozdziałów, to dobrze, że tak nie jest ;D

      Ps. Pewnie, że żaden by się nie oparł, takie rzeczy tylko w bajkach^^

      Czekając na więcej,
      Pix.

      Usuń
    3. A ty piszesz? :) Widziałam, że dodałaś swoją pracę w konkursie :) Masz bloga? Albo miałaś? Jeśli tak to baaardzo chciałabym przeczytać coś spod Twojego pióra (oprócz miniaturki, oczywiście, bo czytałam i jest piękna!).

      Usuń
    4. Piszę, ale bardziej dla siebie i szczerze dawnooo nic nie pisałam dla większej publiczności, chyba od 1 liceum, albo nawet końca gimnazjum (prócz tej miniaturki). Ogólnie naszło mnie jak znów zaczęłam czytać Dramione, żeby stworzyć swoją wersję, ale ja muszę napisać całość na komputerze, żeby mieć pewność, że nie nawalę... może coś w październiku ;) a pierwszym bodźcem do ruszenia się i pokazania publicznie swoich bazgrołów po takiej przerwie było zgłoszenie do napisania swojej miniaturki i opublikowania jej na http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com , mam termin na lipiec i od miesiąca 1/3 napisaną, narazie stoi w miejscu ale mam nadzieje ze do polowy lipca mnie natchnie i się stworzy coś sensownego ;)
      Dobra nie zanudzam, ogólnie to sir ciesze, ze komuś to się spodobało (w sensie ta miniaturka na katalogu) bo szczerze to była chwila, a dobra napisze i wyślę. No jak wysłałam to oczywiście Boże jaka ja jestem głupia, mogłam to zmienić i tamto, najlepiej całe i jeszcze lepiej w ogóle nic nie wysyłać ;)
      Dobra nie zanudzam Cię moimi problemami ;D
      Powiedz mi ty lepiej kiedy 18? :>

      Mam nadzieje, ze ten komentarz ma ręce i nogi bo nie chce mi się go już czytać, sprawdzać i poprawiać ;P

      Pozdrawiam, Pix.

      Usuń
    5. 18 rozdział pojawi się już dzisiaj, dlatego że... Nie mam na nic czasu i wiem,że przez jakiś czas będę miała niemały kłopot: co zrobić z blogiem... Niestety okazało się, że wzięłam na siebie zbyt wiele w jednym czasie i nie mam nawet chwili, żeby, za przeproszeniem, się podetrzeć... Strasznie mi się wszystko nałożyło i nie mam chwili wolnej.Dlatego też proszę o wyrozumiałość :)

      Usuń
  3. Ooo coś +18 zaczyna się dziać. Na to czekałam :D

    OdpowiedzUsuń